-Nie ma co, przyjemniaczek -miauknął kot.
Dante chciała mu coś odpowiedzieć ale w porę przypominała sobie o obecnych na placu ludziach, gadanie z kotem raczej nie zrobiło by na nich dobrego wrażenia. Rubkat rozejrzała się po dziedzińcu.Kiedy rozmawiała z Albusem do kwatery orłów przybyli kolejni goście natomiast Skata i Matteo znikli bez śladu. Dziewczyna uświadomiła sobie jak przez te kilka dni wspólnej podróży przyzwyczaiła się do towarzystwa niebieskookiego maga , wcześniej nie myślała nawet o tym ,że kiedykolwiek będzie za nim tęsknić a tu proszę - tylko znikł a jej już go brakuje. Później nie miała już czasu zastanawiać się nad podobnymi sprawami, wciągnięta w wir zdarzeń ledwo miała czas by oddychać. Po powitaniu przedstawicieli klanów , które wypadło średnio uroczyście zważywszy na zamieszanie na dziedzińcu, większość gości udała się do wyznaczonych kwater. Dante starała się po cichu ulotnić do własnego domu jednak z marnym skutkiem. Po kilku nieudanych próbach przedarcia się do bramy poddała się i skierowała w kierunku jadalni która na czas święta tolerancji pełniła również funkcje salonu w którym mogli spotykać się wszyscy przedstawiciele klanu.Widać większość osób miała teraz na głowie ciekawsze rzeczy bo w pomieszczeniu znajdowały się tylko trzy osoby. Siedzący na schodach Matteo oderwał się na chwilę od książki i pozdrowił ją skinieniem głowy. Młoda Repitalianka o ogromnych oczach na jej widok poderwała się od stołu.
Przez jedną chwilę Dan zastanawiała się czy już ją widziała , niewątpliwie należała do któregoś z klanów , ale jak brzmiało jej imię?
-Vela Niente - przedstawiła się wielkooka zamiatając cienkim jaszczurczym ogonem kamienną posadzkę
-Dante -liderka orłów wyciągnęła w jej kierunku rękę ledwo powstrzymując się od westchnienia ulgi- Dante Rubkat
A więc jednak nie spotkały się wcześniej , bo inaczej chyba by jej się nie przedstawiła, może Repitalianka była jedną z tych którzy przybyli do kwatery orłów z opóźnieniem?
- Przepraszam ,że robię kłopot,- jaszczurka uśmiechnęła się ujmująco- ale wszystkie pokoje zostały już zajęte...
Dante zmarszczyła brwi, budynek siedziby orłów był naprawdę duży , mimo że większa jego część była w remoncie miejsc powinno wystarczyć dla wszystkich, lata temu znajdowały się tutaj koszary i siedziba straży miejskiej , później cała budowla została opuszczona bo zajmujące ją instytucje przeniesiono na drugi koniec miasta, kiedy pojawiła się idea klanów stare koszary stały się siedzibą Orłów.
-Naprawdę?- rzuciła Dante gorączkowo myśląc nad rozwiązaniem problemu.
-Yhy- potwierdziła Vela - Tak właśnie.
-Zawsze może przenieść się do mnie - rzuciła siedząca za stołem kobieta.
Dante ledwie ją wcześniej zauważyła, podobnie jak psa który leżał pod ławą z nosem na stopach swej pani. Na szczęście , a może nieszczęście z rozpoznaniem tej persony Rubkat nie miała najmniejszego problemu, był to nikt inny jak Vanessa Anello , liderka Słowików.
-Nie, nie -sprzeciwiła się Dante - zaraz coś wymyślimy. Wrócę za moment.
Dante wycofała się z jadalni i poszła korytarzem w kierunku dziedzińca i stajni. Wciąż była pewna ,że brak miejsca jest zjawiskiem niemożliwym. Mimo remontu siedziba orłów mogła pomieścić wszystkich przedstawicieli klanów a nawet kilka osób więcej.A jednak miejsc zabrakło , chyba tych dodatkowych osób było zbyt dużo. Gdyby tylko lord Ikramu zgodziła się przyjąć liderów w swoim zamku.. tam właśnie zamierzała się udać.
Dante usłyszała za sobą kroki.
-Problemy?- Spytał Matteo przechodząc obok niej, pod pacha trzymał książkę którą wcześniej czytał
-Taa- rzuciła Dante
Na dziedzińcu zastali tylko dziewczynę z Borsuków która wcześniej przedstawiła się jako Moonlight i białowłosego Wilka , Rubkat miała problem z przypomnieniem sobie jego godności. Para kłóciła się zawzięcie. Dziewczyna potrząsała swoja laską z surowym wyrazem twarzy a mężczyzna próbował się tłumaczyć
-Zobaczysz jak następnym razem będziesz potrzebował pomocy..-groziła czarnowłosa
-Ale Moonli ..-przerwał jej blondyn
-Nie nazywaj mnie tak!
Dante minęła ich i skierowała się w stronę stajni. Skata czekała w boksie węsząc gorączkowo i przestępując z nogi na nogę. Fireheart siedział na belce wspierającej sufit.
-Dante , mru, Dante, Dante- zamiauczał na jej widok
-Nie teraz -odpowiedziała mu otwierając boks swojego wierzchowca.
Skata zaryczała nisko i zanim Dante zdążyła się obejrzeć wypadła ze stajni.Pozostałe konie rżały ze strachu mało nie rozwalając swoich boksów.Mimo hałasu Rubkat doskonale usłyszała słowa swojego kota
- Było mnie posłuchać.
Kiedy Dante wyszła ze stajni na dziedzińcu rozgrywała się naprawdę osobliwa scena. Kelpie zamiast uciec przez otwartą bramę rzuciła się na białowłosego wilka, teraz Dante przypomniała sobie jego imię , Rei uskakiwał przed szczękami konia wodnego wymachując mieczem.Skata atakowała go z niezwykłą nawet jak na swój gatunek zajadłością. Czerwone ślepia ziały nienawiścią a z nozdrzy buchała para. W jednej chwili klacz przestała przypominać konia. Pokryty łuskami potwór kłapnął zębami tuż obok twarzy Reia. Długi ogon smagnął Dante po ramieniu kiedy biegła by rozdzielić walczących. Szybko zorientowała się ,że bez swojego miecza nie ma szans w otwartej walce z wściekłym kelpie , jej umysł pracował na najwyższych obrotach, musiała wymyślić jakiś plan i to szybko.
Tymczasem Skata zdążyła już dopaść Reia , wbiła kły w jego rękę i już przymierzała się do oderwania mu jej kiedy Wilk zdzielił ją w głowę płazem miecza.Klacz puściła jego rękę po czym złapała w zęby ostrze kalecząc sobie dziąsła, zakwiczała wściekle i uniosła się na tylnych nogach.W tym właśnie momencie Dante schwyciła jej ogon i pociągnęła w tył. Kelpie straciło równowagę i przysiadło na zadzie z głośnym plaśnięciem. Potwór był tak zaskoczony ,że odzyskał końską postać. Z pokaleczonych dziąseł spływała krew jednak Skata nie wypuściła miecza z pyska. Podniosła się i płonącymi żądzą mordu oczyma spojrzała na leżącego na bruku białowłosego. Chętnie by go teraz zagryzła gdyby nie to ,że Dante zdążyła stanąć między nimi. Skata zarzuciła łbem i... przegryzła miecz na pół po czym ostentacyjnie podeptała leżące na ziemi kawałki .Fireheart usiadł na leżącym na ziemi Wilku i popatrzył na Dante.
-Skata mówi, że on - wskazał głową na swoją Reio-poduszkę - będzie następny
Matteo który również zrozumiał słowa kota zaśmiał się nerwowo. Skata zawtórowała mu niskim pomrukiem po czym niespodziewanie rzuciła się na poturbowanego Wilka. Dante wiedziała ,że tym razem nie zdąży go uratować.
Wtem powietrze stało się lodowato zimne, budynkiem wstrząsnął wybuch.Dante potrząsnęła głową próbując się pozbyć niemiłego wrażenia, że zamarzł jej mózg , Rei zajęczał usiłując się podnieść. Ze ściany obok nich wystawały ogromne kryształy błękitnego lodu , podobną bryłą Skata została przygnieciona do bruku. Kelpie wiło się sycząc jednak nie udało mu się poruszyć wielkiego sopla.
Kelpie został okiełznany , ściana budynku- podziurawiona.
-Ups... nie to zaklęcie- powiedziała cicho Moonlight
-Moonli to ty to zrobiłaś?!- spytał zaskoczony Rei
-Nie duch Święty wiesz- wymamrotała dziewczyna pod nosem po czym dodała głośniej- O czym ty mówisz człowieku?
Białowłosy otworzył usta żeby coś odpowiedzieć ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć Moonli znikła za drzwiami.
-Wiecie co- powiedziała Dante do pozostałych na dziedzińcu mężczyzn- ja chyba jednak piechotą się przejdę.
***
Pierwsze na miejscu zdarzenia pojawiły się Vanessa i Vela które siedząc w jadalni usłyszały wybuch. Dante odstawiła swojego rumaka do stajni, bryła lodu nie wyrządziła kelpie żadnej krzywdy czego nie można było powiedzieć o Reiu , ani tym bardziej o ścianie siedziby orłów.O ile uprzątnięcie pozostałości po lodowym zaklęciu z placu nie sprawiło większych kłopotów to doprowadzenie pokoi do stanu używalności graniczyło z niemożliwym.
-Tutaj to sobie już raczej nie pomieszkam-stwierdził Teo wchodząc do swojego pokoju wyglądającego jak po przejściu tajfunu.
Noga od rozniesionego w drzazgi krzesła tkwiła w oknie , ze ściany od strony dziedzińca sterczały olbrzymie sople,na pokrytej grubą warstwą lodu leżały rozrzucone rzeczy Teo.
-Nie rozumiem problemu...- zamiauczał Fireheart -łóżko jest..
-Ty to już lepiej nic nie mów...- odpowiedziała mu Dante mimo że tuż obok niej stała liderka słowików.
Vela wymieniła zaskoczone spojrzenie z idącym na końcu Reiem jednak obyło się bez komentarzy.
-Nie ma co - stwierdził Teo próbując oderwać jedną ze swoich książek od lodu- ma dziewczyna talent.
-Mówisz o Moonli?- spytał Rei nagle rozpromieniony
Mag skinął głową.
-To twoja siostra?
-Jasne, że..
-NIE!!!- dokończyła temat ich rozmowy pojawiając się z znikąd na końcu korytarza.
Problem brakującego miejsca jeszcze się pogorszył, teraz bez pokoju została nie tylko Vela ale i kilka innych osób: Matteo Moonlight oraz niestety, sama liderka Słowików.
Dante zaproponowała im oprowadzenie po mieście w nadziei ,że uda jej się wymyślić rozwiązanie problemu. Rzeczywiście , kiedy przemierzali zastawione straganami ulice do jej głowy wpadł pomysł. Chyba nawet nie był aż tak głupi. Zatrzymała Liderkę Słowików która mimo wszystkich niedogodności nie wyglądała na bardzo wkurzoną .
- Czy gdybym zaproponowała wam nocleg w moim domu była by to wielka obraza?
Vanessa? Vela? Rei? Teo? a może ty Moonli?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz