Całe to zamieszanie tylko mnie zniechęciło i utwierdziło że jak na razie
muszę porzucić swoją misję. Chętnie bym zabiła tego cwaniaczka ale ta
krasnoludzica i jej banda stanęli mi na drodze. Nie chciałam zranić
kogoś, kto nie był moim celem, więc postanowiłam się oddalić. Gwizdnęłam
i po chwili przybiegła Sonia. Złapałam ją za wodze gdy nagle
usłyszałam:
- Słuchaj wojownicza księżniczko - zaczął. - Chyba musisz mi coś
wyjaśnić... – powiedział mój cel zwany Ti’en i zastąpił mi drogę.
Pochyliłam się by włożyć sztylet przy łydce i w tedy nagle naszyjnik ze
srebrnym liściem dębu wypadł mi zza koszulki przez przypadek.
- Niezła błyskotka – powiedział nagle.
Z początku nie wiedziałam o co mu chodzi ale zaraz zrozumiałam! Szybko schowałam naszyjnik z powrotem i powiedziałam:
- Ta… Można tak powiedzieć – odparłam szybko, wymijając go. Mając nadzieję że zapomni o naszyjniku.
- Hej! Poczekaj no paniusiu! – krzyknął nagle Ti’en.
Zatrzymałam się i popatrzyłam przez ramię:
- Nie martw się! Nie będę już na Ciebie polować – odparłam.
- Dlaczego nagle zmieniasz zdanie? – spytał podchodząc do mnie.
- Powiedzmy że straciłam ochotę… Po za tym nie chcę wywoływać sporów między klanami. – powiedziałam spokojnie.
Ruszyłam w stronę mojego konia, który już na mnie czekał. Jednak jak zwykle kto mi zagrodził drogę? Ti’en Lao!
- Jesteś strasznie upierdliwy wiesz? – powiedziałam wydychając ciężko powietrze z poirytowania.
- Kto Cię nasłał? – spytał.
- Nie mogę Ci powiedzieć – odparłam.
- A to czemu? – znowu spytał.
Zaśmiałam się z lekka.
- Ciekawi Cię to co? – spytałam.
- Ta… I to bardzo – odpowiedział.
- A więc mi powiedz! Dlaczego mam Ci odpowiedzieć na to pytanie skoro Cię nie znam? – spytałam.
- Jakoś Ci to nie przeszkadzało gdy jeszcze przed chwilą chciałaś mnie zabić. – powiedział.
- Cwaniak z Ciebie ale ja mam swoje żelazne zasady i nie powiem Ci tego. – powiedziałam spokojnie.
- A zakład? – spytał.
- Nie.
- A czemu?
- Bo nie.
- Małomówna jesteś księżniczko.
- Nie nazywaj mnie tak! – warknęłam.
Wyminęłam go szybkim krokiem, wskoczyłam na konia i poganiając go zniknęłam nagle pomiędzy drzewami, lecz jeszcze krzyknęłam:
- Może się jeszcze spotkamy! – krzyknęłam.
Mój cel był bardzo przebiegły i sprytny… Wiedziałam że godny z niego
przeciwnik! Ucieszyłam się w duchu, że wreszcie natrafiłam na godnego
przeciwnika. Który zapewne będzie chciał mnie odnaleźć by poznać
odpowiedź kto mnie nasłał na niego. Po za tym! Liczyłam na kolejną walkę
z nim.
Ti’en Lao? :3 Sorki za tandetę :C
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz