sobota, 21 listopada 2015

Od Dante

        Przez szparę w zamkniętych okiennicach do pokoju wdarł się pojedynczy promień słońca , potem dołączyły do niego kolejne pasma rozjaśniając panujący w pomieszczeniu mrok i podświetlając wirujące w zadymionym powietrzu drobinki kurzu.W koncie leżał przywalony stosem kocy siennik.Na niskim stołku kawałek dalej stał talerz z resztkami kolacji porzuconej w pośpiechu poprzedniego dnia.Po zakurzonej podłodze przebiegła szara mysz, drobne łapki cicho stukały o deski.Chwilę później dotarła do stołka i zaczęła wspinać się po jednej z jego nóg z całej siły wbijając drobne pazurki w wysuszone drewno.Jej mały nosek podrygiwał szaleńczo , w nozdrza uderzył ją silny zapach nieświeżego sera, w zasadzie nie przepadała za nim specjalnie jednak odurzająca woń pożywienia w połączeniu ze straszliwym głodem sprawiało ,ze resztki jawiły jej się jako coś wspaniałego.Dotarła wreszcie do talerza. Usiadła na jego brzegu i potarła drobnymi łapkami wąsy, kolacja była na wyciągnięcie ręki ....wtedy coś usłyszała.Mysz zamarła w bezruchu kilka centymetrów od sera. Dźwięk powtórzył się, potem drzwi zadrżały we framudze. Mysz pośpiesznie schwyciła kawałek sera i rzuciła się ze stołka w dół ...na najeżoną drzazgami podłogę.Z nieprzyjemnym plaśnięciem wylądowała na brzuchu, drzwi jęknęły żałośnie i zakołysały się na nadwyrężonych zawiasach.Mysz zupełnie zapomniała o jedzeniu które zdobyła z takim trudem, prędko pomknęła w kierunku siennika po czym wczołgała się pod niego, do ukrytej pod deskami skrytki pełnej słodko pachnących owiniętych papierem paczek.
Tym razem zawiasy nie wytrzymały, drzwi runęły z hukiem na podłogę.Do środka wkroczyła wysoka kobieta z twarzą zaczerwienioną od wysiłku.
-Co jak co ale drzwi to akurat porządne zrobili-powiedziała jakby do siebie.
-Miiiaaau.-stwierdził kot ocierając się barkiem o framugę.
Kobieta odgarnęła spocone mlecznobiałe włosy z twarzy i rozejrzała się po pomieszczeniu.Usłyszała na schodach za sobą kroki kogoś kto starła się iść cicho powodując przy tym jeszcze więcej hałasu.Reka kobiety instynktownie powędrowała do rękojeści miecza, na jej usta przywędrował kpiący uśmieszek.Gdy tylko głowa mężczyzny wychyliła się nad podłogę kobieta wyciągnęła miecz.Rosły mężczyzna przystanął zdziwiony, grymas samozadowolenia natychmiast spełzł z jego twarzy zastąpiony przez całkowite zdziwienie
Szybka jednak opanował się i wszedł na górę po schodach.Jasnowłosa postąpiła parę kroków w bok rozluźniając mięśnie ramion , jednoczenie cały czas nie spuszczając wzroku z przeciwnika.Gdy rzucił się na nią z zamiarem przygwożdżenia kobiety do podłogi ta odsunęła się pozwalając by uderzył w ścianę.Zamroczony podniósł się z podłogi marszcząc krzaczaste brwi.Dante, bo tak miała na imię jasnowłosa kobieta, nie czekała aż przeciwnik odzyska ostrość widzenia.Podskoczyła do niego i wymierzyła mu cios pięścią w podbródek,trafiła bezbłędnie, mężczyzna nieprzytomny zwalił się na podłogę.Dante wytarła ręce o spodnie i wróciła do pomieszczenia.Chwile zajęło jej przeszukanie pokoju.Wreszcie po odciągnięciu na bok siennika i usunięci dwóch luźnych desek jej oczom ukazała się skrytka wypełniona paczkami o charakterystycznym zapachu.Opium. Wzięła jedną z nich i schowała do uwieszonej przy pasie sakwy.
-Fireheart idziemy-powiedziała i wyszła
Kocur potruchtał za nią głośno tupiąc i pomrukując pod nosem.
Szara mysz skryta wśród paczek opium odetchnęła z ulgą.


Oddała przemytnika w ręce komendanta straży miejskiej w Lotorii , przekazała również informacje które zebrała na temat siatki przemytników w tej części Ikramu. Wszystko udało się bez większych problemów jednak ilość procedur i to całe wypełnianie dokumentów straszliwie ją zirytowało.Kiedy wreszcie opuściła komendę, była wściekła głodna i zmęczona.Naprawdę jedyne czego teraz chciała to walnąć się do łózka i spać aż do południa następnego dnia.Ceny w karczmie wzrosły od poprzedniego dnia o połowę a zwykła opłata za zapewnienie wyżywienia jej klaczy pochłonęła prawie wszystkie pieniądze jakie zabrała ze sobą z domu.W stajni okazało się ,że jej siodło się ,,zgubiło'' Dante wątpiła ,ze może być gorzej.A potem kiedy sprzeczała się ze stajennym Skata wraz z uczepionym jej grzywy rudym kotem niepostrzeżenie opuściła boks. Kobieta całkowicie pochłonięta kłótnią spostrzegła brak kelpie dopiero gdy ta zaatakowała przywiązanego przed stajnią ogiera. Koń wydał z siebie dziki przerażony kwik na co Skata przeżuwając kawał mięsa wyrwany z jego zadu odpowiedziała wysokim wwiercającym się w uszy rżeniem charakterystycznym dla wszystkich koni wodnych, najeżony do granic możliwości kot zawtórował jej wściekłym sykiem. Dante w jednej chwili znalazła się miedzy klaczą a jej ofiarą, nie czekając aż reszta ludzi przed zajazdem dojdzie co się stało wsiadła na grzbiet swojego wierzchowca i wyjechała z podwórca na ulicę. Miała ochotę popędzić przed siebie nie oglądając się w tył, uciec przed odpowiedzialnością. Ale nie tak powinna postępować liderka Orłów. Zawróciła konia i podprowadziła go z powrotem do zajazdu, do cholery jest przecież liderką Orłów i musi brać odpowiedzialność za siebie i swoje zwierzaki. Postarała się przybrać minę w stylu ,,to nie ja ,koń poniósł'' i wjechała na podwórzec karczmy. Natychmiast spostrzegła stojącego przy ugryzionym ogierze młodego przystojnego mężczyznę ,jak się domyślała jego właściciela. Ich spojrzenia spotkały się.
- Maau - zamiauczał Fireheart siedzący na zadzie klaczy Dante doskonale rozumiała co chciał powiedzieć i całkowicie się z nim zgadzała, ,,przerąbane''

Tajemniczy właścicielu konia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz