Czasami zastanawiam się czy ona robi to specjalnie. Patrzy się na mnie
lodowatym wzrokiem pełnym rozczarowania. Nie rozumiem o co jej chodzi.
Była taka od kąt matka przyprowadziła ją do naszego domku. Pamiętam to
jak dziś, Powiedziała wtedy: ,,Od dziś to twoja młodsza siostrzyczka
Rei, opiekuj się nią.'' Od tamtej chwili byłem skazany na tą
dziewuchę... To były najszczęśliwsze lata mojego życia. Po mimo jej
zimnej postawy, razem uczyliśmy się z mamą szermierki i strzelania z
łuku. Potem mama odkryła jej zdolności do robienia czary-mary. Wyjechała
potem na polowanie i już nie wróciła. Zaczęliśmy podróżować z
Moonlight, pewnego razu nawet wyjechaliśmy poza ojczyznę. Piękne
wspomnienia. Ułożyłem się wygodnie na grzbiecie Ayami. Tyle pięknych
miejsc odwiedziliśmy, tyle wspaniałych osób poznaliśmy. Mi najbardziej
zapadł w pamięć połykacz ognia.
-Rei- Odezwała się w końcu Moonlight, ostrym i pewnym tonem który
rozerwał płótno ciszy, na której zapisywałem moje przemyślenia.
Przypomniała mi się pewna poskramiaczka zwierząt. Jej kocie szmaragdowe
oczy, śliczna twarzyczka i duże, okrągłe, przepiękne....- Rei!!
-Oczy! Oczy! Chodziło mi o oczy!- Poderwałem się wręcz do pionu.
Spojrzałem przerażony na Moonlight. Po jej spojrzeniu zrozumiałem
jednak, że nie chodzi o to.
-Czy ty mnie słuchasz? -Poprawiła torby przy siodle Snow. Niekiedy
przerażały mnie jego ogromne kły, był małym kociakiem kiedy przyszedł z
Moonlight do naszego domu. Ayami pojawiła się dużo później ale był jeden
taki kot...- Rei!
-Yyyy... Tak, słucham cię- poprawiłem się lekko na grzbiecie Ayami Uśmiechnąłem się krzywo- A co mówiłaś?
-Idioto...- Moonlight potarł skronie i się uśmiechnęła. Zaśmiałem się.
Zmierzaliśmy prosto do Ikramu. Podobno stamtąd wywodzą się najlepsi
łucznicy i poeci. Chciałbym jeszcze trochę się podszkolić z łucznictwa.
To królestwo musi być cudowne. Moonlight, bardzo chciała tam pojechać ze
względu na poprawę umiejętności leczenia. Ja chciałbym jednak zobaczyć
czy tamtejsze konie przegonią moją ukochaną Ayami! Każdy się dziwi, że
chodź jesteśmy podróżnikami jesteśmy tak dobrze wykształceni. Nie powiem
schlebia mi to. Pamiętam jak pewnego razu zabraliśmy się z wędrownym
cyrkiem aż za ocean.
-Hej! Moonlight pamiętasz jak mówiłaś do mnie braciszku? Powiedz tak jeszcze raz!
-A idź z tym panie...- zaśmiała się. Miała taki prześliczny uśmiech.
-Wiesz, mam kolejne pytanie- Powiedziałem zmieszany. Uśmiechnęła się. Zawsze się uśmiechała gdy tak mówiłem.
-Więc pytaj..
-Przebyliśmy tak długą drogę... Ale po co? Niby odkrywamy świat. Chyba
tak naprawdę szukamy siebie... i naszego miejsca. Poznajemy nasz
charaktery, stajemy się bardziej tolerancyjni. Wchłaniamy wiedzę
nieświadomie, tak jak i wszystkie inne, dobre wartości. Podróże
kształcą. Formują nas jak morze kawałki szkła i kamyczki. Szlifuje i
nadaje kształt.
-Chyba sam już sobie na to odpowiedziałeś- Powiedziała i zaczęła grzebać coś w torbie,
-Umm, nie... chciałem zapytać się czy my... uciekamy przed... miłością?
-No to teraz dowaliłeś...- Zaśmiała się.
-Spójrz... Czy tak nie jest? Zakochałaś się? Bo ja nie. Jeszcze ani
razu... -Zauważyłem, że Moonlight usnęła. Mocno przytulona do szyi Snow.
Postanowiłem jej nie budzić i tak lada moment będziemy w Ikranie.
Ktoś dokończy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz