środa, 18 lutego 2015

Od Yormunda (CD Mir)

  Niech szlag trafi tą zimę! Byłbym w Castelii już wczoraj, gdyby nie te zaspy, pomyślałem. Przedzierałem się przez Ironwood zdecydowanie za długo. Do cholery, ile może tak sypać?! Śniegu po łokcie i znowu zaczęło! Brnąłem przez zaspy niemal sięgające mi brody miotając wszelkie krasnoludzkie przekleństwa jakie przyszły mi do głowy. Nagle poczułem, że noga mi ugrzęzła. Szarpnąłem nią, ale chyba musiała utknąć między korzeniami. No pięknie! Nie dość, że śnieg nie chce mnie przepuścić, to jeszcze musiałem wdepnąć między jakieś pieprzone korzenie!
  Szarpałem się parę minut kiedy nagle usłyszałem warknięcie. Obejrzałem się powoli. Jakiś metr ode mnie, na wysokości mojej głowy stał biały wilk. Patrzył na mnie marszcząc nos i odsłaniając kły. Co chwila dobiegały mnie ostrzegawcze warknięcia. Wyszarpnąłem zza pasa topór i podniosłem go ponad poziom śniegu, co musiało wyglądać komicznie.
  - Tylko spróbuj, a wypcham cię trocinami! - zagroziłem.
  Wilki raczej nie rozumieją wspólnej mowy. Ten może zrozumiał, ale nawet jeśli, to chyba się nią nie przejął. Fuknął tylko i zaczął się zbliżać. Nagle z zza wilka doszedł mnie kobiecy głos:
  - Silver! Waruj!
  Bydle o dziwo usiadło.
  Spomiędzy krzewów wyszła za to wysoka elfka o długich czarnych włosach spiętych w warkocz, przy których jej cera wydawała się nienaturalnie blada. Spojrzała na mnie i po minucie z trudem powstrzymała uśmiech.
  - Spokojnie, mała - powiedziała do wilka. - To tylko jakiś krasnolud zgubił drogę.
  Burknąłem tylko coś pod nosem i nie przejmując się nowo przybyłą podjąłem kolejną próbę wyciągnięcia nogi z potrzasku. Elfka przykucnęła i przyglądała się moim poczynaniom. Tym razem nie powstrzymywała już uśmiechu.
  - Czyżbyś utknął? - spytała.
  - Skądże! - wypaliłem nawet na nią nie patrząc.
  - A ja bym jednak poprosiła na twoim miejscu o pomoc...
  - Nie ma potrzeby! Sam. Sobie. Świetnie. Poradzę! - pomiędzy każdym słowem próbowałem wyszarpnąć nogę spomiędzy korzeni.
  Nieznajoma zaśmiała się i mimo moich protestów podeszła i chwyciła mnie za kołnierz. Wyciągnęła mnie z zaspy z łatwością. Szybko wstałem i otrzepałem się. Spojrzałem na swoją stopę, ale na szczęście but nie został pod śniegiem. Elfka wstała i popatrzyła na mnie wyczekująco.
  - Dziękuję - wycedziłem przez zęby i poprawiłem pas na piersi.
  - Czy ty w ogóle wiesz gdzie się znajdujesz? - spytała.
  - Oczywiście! Jesteśmy na trakcie do Castelii.
  - Blisko, ale ten trakt jest pół mili stąd.
  Spojrzałem na nią zdziwiony. Przez cały czas szedłem w złym kierunku?!
  - Może cię do niego zaprowadzić? - zapytała elfka.
  Już miałem palnąć nieprzyjemną uwagę, ale powstrzymałem się. Jeśli chcę dotrzeć do Castelii muszę odnaleźć ten cholerny trakt. I - niestety - jest to równoznaczne ze skorzystaniem z jej pomocy. Sam nigdy nie znajdę szlaku, a ona pewnie zna te lasy jak własną kieszeń.
  - Niech ci będzie - odpowiedziałem. - Pokaż mi gdzie jest droga w stronę Castelii i już mnie nie ma.
  Elfka uśmiechnęła się i ruszyła między drzewa. Z trudem za nią nadążałem. Na szczęście nie należała do wrednych osób i szła ścieżkami słabo obsypanymi śniegiem, mimo iż pokonywanie zasp nie stanowiło dla niej problemów - w przeciwieństwie do mnie. Silver, wilczyca prawdopodobnie należąca do nieznajomej ciągle obserwowała mnie czujnie.
  - Jak masz na imię? - spytała. - Ja jestem Mir.
  - Yormund - odpowiedziałem dodając po chwili krasnoludzkie pozdrowienie: - Do usług!
  - Na razie to tobie przydadzą się usługi - odparła Mir. - Jedziesz z Cleveland, prawda? Należysz do Borsuków?
  - Nie. Tamtejszy klan jakoś mi nie odpowiada. Szukają magików, a ja za magią nie przepadam.
  - To może zaciągniesz się do klanu z Knowhere?
  - Nienawidzę reptilian. W okolicach Soli jest ich pełno, a to jedyne miasto po drodze.
  - To w takim razie po co udajesz się do Castelii?
  - Chcę dołączyć do klanu Lwów.
  Elfka parsknęła śmiechem.
  - Hej, ja mówię poważnie! - powiedziałem.
  - Niech ci będzie - odparła Mir nadal się uśmiechając.

Dokończy Mir

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz