czwartek, 19 lutego 2015

Od Ethana (CD Annabelle)

  Zmarszczyłem brwi, ale po chwili lekko się uśmiechnąłem. Taka jest pewna siebie? Zobaczymy...
  Usiadłem po drugiej stronie stołu równie niedbale co moja ,,rozmówczyni". Musiało ją to lekko zaskoczyć.
  - Cóż, skoro jesteś taka GENIALNA, że nie potrzebujesz treningów, to może pomożesz mi w zadaniu? - rzuciłem.
  - Pft! Wolne żarty... - Annabelle założyła ręce na piersi.
  - A co? Boisz się?
  Dziewczyna zmierzyła mnie morderczym spojrzeniem. Westchnęła i machnęła ręką żebym mówił dalej.
  - Nie wiem czy słyszałaś o ostatnich wydarzeniach - zacząłem. - Na granicach Ironwood zaczęły tajemniczo znikać karawany z zaopatrzeniem. I to nie tylko u nas. Niedawno wróciłem z Castelii i Lord Soren ma identyczne problemy. Dam głowę, że do Ikramu i Cleveland również nic nie dotarło. Lord Ibn'Lshad poprosił mnie o pomoc w tej sprawie...
  Urwałem na chwilę.
  - Mów dalej - odparła Annabelle lekko prostując się na krześle.
  - Jutro z samego rana z Knowhere rusza karawana do Thes Deo. Moim - lub naszym - zadaniem jest ochrona karawany przed tym, co tak zajadle pilnuje granicy.
  Annabelle oparła łokcie na stole i położyła brodę na dłoni.
  - A wiadomo co nieco o tym ,,czymś"? - zapytała już bardziej zaciekawiona.
  - Nic! Była karawana - nie ma karawany. Na szczęście miałem okazję widzieć jeden ze splądrowanych wozów. Czegoś takiego na pewno nie zrobili bandyci. Wszędzie odciski pazurzastych łap, wozy całe w śladach pazurów, plandeki i ciała rozszarpane, a z przewożonego towaru nic nie zostało.
  - Co przewozili?
  - W tym rzecz, że właśnie nic cennego...przynajmniej dla ludzi i innych rozumnych ras. Przyprawy, jedzenie dla wojska, trochę drzewa żelaznego i żelastwa. Podejrzewam, że to po prostu jakieś stado drapieżników...lub jeden o więcej niż czterech nogach.
  - Czyli możemy wykluczyć smoka i bandrochłapa - skwitowała Annabelle. - Obstawiałabym w takim razie krenshary...
  - Albo behira - dorzuciłem.
  - Jak tak, to tych stworów musi być prawdziwa plaga. Behiry poruszają się szybko, ale nie na tyle by jeden mógł ogarnąć wszystkie przejazdy graniczne.
  - Czyli rozumiem, że się zgadzasz?
  Annabelle skrzywiła twarz udając zastanowienie.
  - Zgoda - odpowiedziała i wstała. - No to do jutra.
  Gdy tylko wyszła zdjąłem z biblioteczki bestiariusz i przeglądałem strony w poszukiwaniu jakichś odpowiedzi. Wszystko jednak wskazywało na krenshary lub behiry. Te drugie polują w pojedynkę...ale znowu pierwsze nigdy nie występowały w takiej liczebności, by trzymać w szachu granice Ironwood.
  Cholera. Ta sprawa jest bardziej zagmatwana niż sądziłem.

Annabelle, to jak będzie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz