czwartek, 26 lutego 2015

Od Williama

  Już kilka dni idę przez ten las. Chyba się zgubiłem.... Ale to nic. I tak dojdę do Knowhere i dołączę do Słowików. Nagle koło mnie pojawiła się Asteroida i miauknęła ostrzegawczo. Rozejrzałem się dookoła. Na pozór spokojnie. Już miałem zapytać kotkę po co jej fałszywy alarm, kiedy z krzaków wyskoczył na mnie tygrys. Natychmiast wyjąłem łuk i już miałem wystrzelić śmiercionośny pocisk, kiedy na szyi poczułem dotyk stali.
  -Strzel, a zginiesz...-wyszeptał jakiś kobiecy głos. -Asher, ludzi nie zabijamy, zapomniałeś?-tygrys przestał szczerzyć kły, usiadł i popatrzył na mnie niewinnym wzrokiem. Opuściłem łuk, a stal zniknęła z mojej szyi. Natychmiast wyciągnąłem nóż i odwróciłem się w kierunku napastniczki. Albo ja byłem za wolny, albo ona za szybka. Błyskawicznie wytrąciła mi broń z ręki i ponownie jeden z jej noży wylądował na moim gardle.
  -Tego też nie radzę robić. Nie atakuje się niewinnych kobiet na warcie, wiesz? Zwłaszcza teraz...-dziewczyna miała w sobie coś takiego, że aż lekko się cofnąłem. Idę o zakład, że gdybym oprócz wyczuwania aury widział ją, to jej byłaby szkarłatna, w kolorze krwi. Blizna biegnąca przez jedno oko nadawała jej jeszcze groźniejszego wyglądu. Tak po za tym, to była ładna. Nawet bardzo.
  -Cześć, jestem Will... Will Shadow. Przepraszam, nie wiedziałem, że to twoje zwierzę...-dziewczyna opuściła sztylet, ale dalej patrzyła na mnie morderczym wzrokiem.
  -Nie wiem, co tu robisz, ale z łaski swojej rusz stąd tyłek, bo będę musiała w raporcie dla Ethana o tobie napisać... A uwierz, mam ciekawsze rzeczy do roboty...-skrzywiła się. Czy ona powiedziała Ethan?
  -Ten Ethan? Lider Słowików?-ożywiłem się.
  -Tak, dokładnie o tym przemądrzalcu rozmawiamy.
  -Proszę cię, zaprowadź mnie do niego!-zawołałem jak małe dziecko. Popatrzyła na mnie jak na wariata.
  -Już wiem, czemu masz na nazwisko Shadow...-mruknęła. Wolałem nie pytać. jej mina nie wróżyła nic dobrego.
  -Asher! Jak mnie nie będzie, to zabij każde zwierzę, jakie zobaczysz. Tylko nie ludzi, błagam. Już i tak mieliśmy kłopoty przez straszenie drwali...-przewrócił oczami. Zwierzę wyraźnie ożywione zniknęło w krzakach, a dziewczyna szybkim krokiem ruszyła w kierunku miasta.
  -Tak w ogóle to jak się nazywasz?-zapytałem.
  -Nie musisz wiedzieć...-warknęła. W milczeniu przeszliśmy resztę drogi. Weszliśmy do jakiegoś budynku. Schodami na górę i do jakiegoś dużego salonu. Siedział tam właśnie ten Ethan. Popatrzył na dziewczynę miażdżącym wzrokiem, na co ona skrzyżowała ręce na piersi i odpowiedziała twardym spojrzeniem. Przez chwilę czuć było między nimi napięcie, ale potem ona z głośnym świstem wypuściła powietrze i odwróciła wzrok.
  -Annabelle...-zaczął lider klanu, ale ta mu przerwała. Swoją drogą, to ładne ma imię...
  -Tak, tak, wiem, wiem. Ale jego się pytaj. Poza tym Asher pilnuje lasu, wiec wszystko będzie w porządku... Nie, nie zabiliśmy nikogo.... Nie, żadnych potworów-wyprzedziła jego pytania przewracając oczami. Ethan wbił błagalne spojrzenie w sufit, na co dziewczyna z dziwnym uśmieszkiem oparła się o framugę drzwi.
  -Jestem William Shadow.... Chciałbym dołączyć do słowików...-powiedziałem przerywając milczenie.
  -Dobra, formalności to nie moja działka... idę zapolować....-stwierdziła Annabelle i wyszła.
  -Jasne, witaj w naszych progach-uśmiechnął się Ethan. Już go lubię. Jeszcze bardziej niż dotychczas...
  -Hej,mam takie pytanie... Ta Annabelle zawsze taka jest?
  -Nasza Annie? Taaak...-dziwnie się uśmiechnął. Po chwili przed nosem przeleciał mi sztylet i wbił się w ścianę milimetr nad głową Ethana.
  -Słyszałam!-dobiegł nas ze schodów wściekły głos.

Ethan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz