czwartek, 26 lutego 2015

Od Ethana (CD Williama)

  Poczekałem aż usłyszę trzask drzwi po czym parsknąłem śmiechem i wyrwałem ze ściany nóż.
  - Wybacz za nią - powiedziałem w końcu. - Nie cierpi zdrobnień. Co do twojego pytania, to owszem, ona zawsze taka jest. Siadaj.
  Will usiadł naprzeciwko i odłożył łuk. Nagle znikąd na stół wskoczył ocelot.
  - Asteroida! Miałaś czekać na zewnątrz - skarcił ją chłopak.
  - Nic się nie stało - rzuciłem. - Może tu zostawać nawet na noc, o ile nie będzie tu przynosić swoich zdobyczy - rzuciłem okiem w stronę zaschniętej już plamy krwi na dywanie po ostatnim posiłku Ashera.
  To jakaś plaga dzikich kotów, pomyślałem wspominając jeszcze Agullettę, podopieczną liderki Lwów. Dopełniliśmy formalności i William opowiedział trochę o sobie. Przyznam, że chyba polubię tego chłopaka. Świetnie władał łukiem (przynajmniej według jego mniemania), chociaż jestem pewny, że paru sztuczek można go jeszcze nauczyć. Później wyjaśniłem mu krótko ideę klanów, nasze obowiązki i przywileje. Will słuchał uważnie, a jego kotka, Asteroida, ułożyła się na dywanie do snu.
  - No to chyba wszystko - zakończyłem. - Widziałeś już miasto?
  - Jeszcze nie - odpowiedział chłopak. - Dopiero co tutaj dotarłem.
  - W takim razie chyba przyda ci się oprowadzka. Chodź, musisz poznać parę osób.
  Udaliśmy się więc do miasta. Na początek zaprowadziłem Williama do koszar, gdzie przedstawiłem mu dowódcę straży, szanownego pana Howlett'a. Gdy wyszliśmy na placu treningowym zaczął się trening łuczników. Przystanęliśmy na chwilę, by popatrzeć na zmagania żołnierzy. Widać, że niektórzy dobrze sobie radzili, ale wielu wyglądało, jakby pierwszy raz trzymało broń w ręku. Co chwila wyrywały się mi, albo Willowi ciche uwagi na ten temat.
  - Pokażemy im jak to się robi? - rzuciłem ze złośliwym uśmiechem.

William? Wybacz długość :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz