-Zapominasz, że za nami jadą jeszcze trzy wozy...-zignorował moją uwagę na temat pilnowania się. Pff...
-Mamy tu jakiś zwiadowców, czy coś w tym stylu?-odwróciłam się w siodle próbując wypatrzeć kogoś chociażby zbliżonego wyglądem do zwiadowcy.
-Powinniśmy mieć. Czemu pytasz?-cholera. I nici z wypadów do przodu.
-Nieważne...-ucięłam rozmowę i zaczęłam z siodła wypatrywać jakichkolwiek ruchów przed nami. Kilka godzin później zaczęliśmy zbliżać się do granicy. Wszystko wyglądało normalnie. No, może oprócz wykopanych w ziemi rowów. Szturchnęłam Ethana, który patrzył w przeciwnym kierunku.
-To może być ciekawe...-stwierdziłam. Asher wyraźnie ożywiony wskoczył do najbliższego rowu, a po chwili wrócił niosąc w pysku kilka niebieskich łusek i kawałek mięsa ze sztywną sierścią. Zabrałam mu znaleziska, nie słuchając jego protestów.
-Coraz ciekawiej, nie powiem... Może być niezła jatka...-uśmiechnęłam się na samą myśl.
-Nie uważasz, że to trochę dziwne?-zapytał Ethan uważnie przyglądając się porysowanym łuskom i czarno-brązowej sierści.
-Nie. Według mnie, wszystko jest jasne. Ten tam... jak mu było... O, Ivan. Według mnie, chce się zemścić. No bo pomyśl - wozy wiozły zaopatrzenie dla wojska, nie? Idę o zakład, że on też ma całkiem ładne wojsko, ale środki do jego utrzymania już nie.
Ethan? XD Robimy Wojnę, czy może raczej nie? xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz