Lord Noctourn oparł łokcie na blacie, rozmasowując palcami poprószone siwizną skronie. Powoli otworzył oczy, jakby licząc, że wymagające uwagi raporty znikną, jeśli odpowiednio zmruży powieki. Kartki zlały się w jedną całość i rozmazały niczym iluzja. Ale iluzje zwykły się rozpływać gdy tylko tego zapragnął. Dokumenty natomiast wydawały się opierać wszelkim magicznym talentom, nawet samego władcy Thanadeimu. Trwały w tym samym beznamiętnym bezruchu, przez blask pojedynczej świecy zyskując pożółkłą barwę, niczym prastare mistyczne pergaminy. Szkoda, że nie znał składu papieru robionego dla urzędów - może dałoby się z tego wytwarzać antymagiczne pancerze?
Kruczowłosy władca uśmiechnął się lekko i pokręcił z niedowierzaniem głową. Że też potrafi mu się zbierać na dowcipy w takiej sytuacji. Nawet pomniejsi baroni są bliscy żałoby licząc podłe plony, a przecież pod swoim władaniem mają jedynie po kilka hektarów. Ivan miał ich na głowie kilkaset. W proporcji zbiorów do powierzchni sytuacja całego państwa wydawała się gorsza niż samej szlachty. Wcale mu się to nie podobało. Trzeba będzie tym moczymordom przypomnieć od kogo dostali swój własny skrawek ziemi. Najlepiej porządną reformą.
Wzrok maga wbrew woli powędrował w stronę pierwszej od góry szuflady biurka. Zmarszczył czoło w namyśle. Czekała tam pewna specjalna ustawa. Przygotowana została już wiele lat temu, ale gdy próbował ją wprowadzić od razu, spotkał się z głośnym protestem arystokracji. Wtedy jeszcze szanował zdanie wyżej postawionych, a kraj nie stał na skraju rozpaczy i klęski głodowej. Zachował dokument na lata kryzysu jako deskę ratunku dla mieszkańców Thanadeimu. Teraz kłuło go w serce wrażenie, że oto po setkach lat w miarę dobrego prosperowania bez castelijskiego reżimu nadszedł dzień, w którym niemal przynzaje Sorenowi rację. Thanadeim nie umie sobie poradzić kierując się tradycyjną gospodarką, dostosowaną do kilku współpracujących ze sobą królestw...
Ale może dać radę działając sam. Nowa ustawa przewidywała zniesienie szlachty, stawiając w jej miejscu wojskowych, zarządzających sporymi połaciami terenu nienależącymi do nich, lecz bezpośrednio do państwa. W ten sposób nie ma właścicieli ziemskich, mogących zatajać faktyczny odsetek plonów przywłaszczonych sobie. Dokument głosił równość wszystkich pozostałych obywateli wobec prawa. Wszystko na papierze brzmiało wspaniale, ale Ivan widział już do czego doprowadza taki system po dłuższym czasie. Nie chciał, by Thanadeim tak skończył.
Teraz jednak nie miał wyboru. Przecież nie zamierzał zostawić tego na stałe. Sytuacja się uspokoi, jedzenia przez ciężko pracujących znowu będzie pod dostatkiem, a mając nad zbiorami pełną kontrolę będzie mógł je sprawiedliwie rozdzielić. To tylko kwestia kilku lat. A czymże jest kilka lat dla nieśmiertelnego?
Sięgnął w kierunku szuflady i powoli wyjął podbity wiekową już pieczęcią dokument. Położył go na blacie, wsunął obsadzoną na gęsim piórze stalówkę do słoiczka z kałamarzem. Na sekundę przed tym jak miał dotknąć nim papieru w miejscu podpisu, drzwi do gabinetu uchyliły się. Kropla atramentu spadła na drewniane biurko, gdy mężczyzna cofnął rękę i spojrzał na stojącego w progu starszego lokaja.
- Lordzie Noctourn - zaczął. - Państwo El'Sahaar przybyli.
Władca uniósł pytająco jedną brew. P a ń s t w o El'Sahaar?
- Co proszę? - wymsknęło mu się mimowolnie.
- Zapraszał pan do siebie pana El'Sahaara, milordzie - przypomniał mu niepotrzebnie lokaj.
- Tak, owszem - przyznał Ivan. - Tylko jego.
- Kazał się zapowiedzieć w towarzystwie małżonki.
Lord Thanadeimu przetrawił to zdanie w myślach. Ostatni raz widział się z Seneką wiele lat temu. Zdawał sobie sprawę, że przez ten czas sporo rzeczy mogło ulec zmianie...nie spodziewałby się jednak nigdy, że będzie można do nich wliczyć stan kawalerski mistrza szpiegów. Kimże musiała być ta kobieta, by uwieść mgielnego upiora?
- Wpuść tylko pana El'Sahaara - polecił. - A panią El'Sahaar przeproś w moim imieniu. Nie chcę, by poczytała moje zachowanie jako brak szacunku - dodał po krótkim namyśle.
Lokaj skłonił posłusznie głowę i odszedł. Po dwóch minutach wrócił, otwierając drzwi przed gościem lorda. Seneka w rzeczy samej nic się nie zmienił: te same luźne, czerwone szaty, ta sama matowa lekka zbroja, te same karwasze skrywające zdradliwe zakrzywione ostrza. I nieodłączny hełm, kształtem przywodzący na myśl rycerski. Ale błyszcząca para czerwonych oczu bez źrenic i białek zdecydowanie nie mogłaby należeć do szlachetnego wojownika. Dwa płomienie zdobić mogły jedynie twarz istoty spoza ludzkich domysłów. Upiora. Albo jeszcze gorzej.
Jedyną nowością był jakby wkuty w rękawicę prosty, nie zdobiony niczym pierścień na serdecznym palcu. Chociaż wieść o zaślubinach Elzahara dotarła do władcy dopiero dnia dzisiejszego, obrączka była już zupełnie matowa. Wnioskując po niechęci byłego szpiega do rzucania uwagi, można by pomyśleć, że specjalnie kazał go zetrzeć, aby nie zdradził go kiedy błyskiem. Ale równie dobrze zetrzeć mógł go czas. Noctourna ponownie zastanowiło ileż to czasu minęło od ostatniego spotkania z Seneką.
- Mam nadzieję, że nie uraziłem małżonki przyjmując na rozmowę tylko ciebie - powiedział władca splatając dłonie na opartych łokciach. - Nie spodziewałem się, że przyjedziesz tu w jakimkolwiek towarzystwie...tym bardziej kobiety. Z całym szacunkiem dla twojej żony, ale to poufna rozmowa. Lepsza para uszu mniej, niż więcej.
- Na obrażoną nie wyglądała - mężczyzna wzruszył ramionami. - Ale pewnie odbije się to dopiero potem. Na mnie. Uroki małżeństwa.
Lord uśmiechnął się lekko. Dobrze wiedzieć, że charakter El'Sahaara nie uległ znacznej zmianie. Będzie mu teraz wielce potrzebny niezawodny i godny zaufania człowiek. Spojrzał na niepodpisany papier.
- Przyjacielu - zaczął. - Musimy poprowadzić ten kraj ku poważnym zmianom...
Na gałęzi za oknem usiadł kruk. Zerknął bokiem głowy na dwójkę ludzi w pałacu. Zakrakał i zerwał się do lotu. W stronę gór.
W stronę Dal-Virii.
Cholerny kruk... Nyan, i tak go dopadnę *^*
OdpowiedzUsuńSpokojnie, jeszcze będzie okazja do gonienia za krukami >3
UsuńNo ja mam nadzieję! Już mi się nie wymknie, skubaniec jeden xD
UsuńHell YEAH ! Borze szumiący jak cudownie! Wpis fabularny, normalnie oczom własnym nie wierze. Wreszcie jakaś aktywność na blogu...*rzuca prace domową i naukę w chol*re *
OdpowiedzUsuńChyba czas wciągnąć różowe majtki na spodnie i być jak Superman piszący opo!
~Dan
No ba, nawet ci opo od Teo napisałam! Patrz jaka mnie dzisiaj fala motywacji zalała xD
Usuń