piątek, 24 lutego 2017

Od Flo (CD Reimenth'a) - Za dużo podziękowań

        Kobieta nie spodziewała się niczego, co wydarzyło się tego wieczoru. Potworów, występu muzycznego, zaproszenia do tańca, a już na pewno nie spodziewała się w żadnym stopniu, że Rei pomoże jej bez żadnej prośby. Wszystko (no może poza pierwszym) było dla niej naprawdę miłym zaskoczeniem.
  Ale na podziękowania czas przyjdzie później. Na razie słyszała za sobą wcale nie nieznajomy głos kapitana ikramskiej straży, który najwyraźniej rozmyślił się co do puszczenia jej kradzieży obrazu płazem.
  Ikramu najwyraźniej żadne z nich dobrze nie znało. Ani Rei, ani Flo nie zatrzymywali się ani na chwilę, by przemyśleć kolejny ruch, czy też pociągnąć towarzysza za rękaw, bo biegnie w złą stronę. Dla kogoś nie znającego żadnej drogi, każdy kierunek wydawał się tym dobrym. I to może właśnie przez tę chaotyczność i brak przemyślenia udało im się w którymś momencie zgubić pościg. W jednej chwili Wiedźma po prostu chwyciła Reimenth'a za ramię i ściągnęła do zacienionej bocznej uliczki, akurat gdy strażnicy wybiegli zza rogu. Uciekinierzy przycisnęli się do ściany, bojąc choćby głośniej odetchnąć. Żołdacy rozejrzeli się skonfundowani, aż w końcu kapitan ostatecznie odpuścił i ruszyli z powrotem w stronę sali balowej. Oszustka ostrożnie wyjrzała zza węgła. Gdy tylko niebezpieczeństwo minęło całkowicie, oparła się z westchnieniem ulgi o ścianę, a z jej ust wyrwał się niekontrolowany chichot. Rei po chwili do niej dołączył.
  - Blisko było - rzucił. - Chyba mi na kilka minut serce stanęło.
  - Jakby mało nam było wrażeń na jeden wieczór - uśmiechnęła się zdyszana Flo. Bieg wyczerpał ją zdecydowanie szybciej niżby mógł pod działaniem pieczęci. - Który już raz ci będę dzisiaj dziękować?
  - Bez znaczenia - chłopak machnął ręką.
  - Poważnie pytam - uparła się Floriana. - Trzeci?
  - Raczej drugi - poprawił ją Rei. - Pierwszy raz za tą paskudę, a drugi teraz.
  - A taniec?
  - Taniec?
  - Tak, taniec - płomiennooka uśmiechnęła się lekko. - Wierz mi lub nie, ale ostatni raz tańczyłam kilka lat temu i to niekonieczne wedle własnej woli. Także i za to muszę ci podziękować.
  - Dobra, może lepiej stąd chodźmy - zaproponował białowłosy, również uśmiechając się delikatnie.
  Kobieta kiwnęła głową i ruszyli w dół ulicy, bez jakiegoś konkretnego celu. Ominęli jedynie główną ulicę, by przypadkiem głupio nie wpaść prosto na wracających w stronę sali balowej strażników. W którymś momencie Wiedźma zdała sobie sprawę, że Reimenth chyba jednak wie gdzie idzie.
  - Prowadzisz mnie gdzieś? - zapytała w końcu.
  Białowłosy jakby otrząsnął się z zamyślenia. Zaśmiał się nerwowo, na co dziewczyna uniosła jedną brew. Zachowywał się tak odkąd padł ostatni potwór. Co go tak onieśmielało?
  - Wybacz, zamyśliłem się - wyjaśnił. - Nieumyślnie kierowałem się do domu Dante...przyjaciółki - dodał widząc, że Flo imię niewiele mówiło.
  - Nic się nie stało - odpowiedziała. Nagle przypomniała sobie, że dalej ma na ramionach płaszcz Rei'a. Oddała mu go szybko. - Chyba powinnam już iść...
  - Czekaj, masz gdzie nocować? - przerwał jej chłopak. Brzmiał jakby faktycznie się zmartwił.
  - Tak, mam wynajęty pokój w mieście - odpowiedziała szybko Oszustka. - I tak już za dużo razy mi pomogłeś.
  - A co mogłem zrobić? - uśmiechnął się. - To...do jutra?
  - Do jutra. Mam nadzieję - odpowiedziała pogodnie Floriana, ruszając w przeciwną stronę.
  Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Było jej...głupio. Dziwnie to brzmi w przypadku zawodowego kłamcy, ale rogata czuła się jakby podle wykorzystała Reimenth'a. Najpierw uratował ją przed tamtym potworem. Potem z niczego zaprosił ją do tańca. Już sama prośba była niezwykle uprzejma z jego strony, nie mówiąc już o tym, że naprawdę dobrze tańczył. Czuła się przy białowłosym szermierzu jak kulawa, chociaż raczej nie przyznałaby się do tego na głos. A co ona zrobiła? Skłamała, że należy do Lwów. Po co?! Aż tak się przyzwyczaiła do fałszu? Potem pomógł jej uciec przed strażnikami, teraz jeszcze oferował nocleg. Tylko za co? Przecież nawet jej nie znał. Jak miałaby się mu za to wszystko odwdzięczyć?

        Stary wałach nie wyglądał jakby chciał bawić się w królika doświadczalnego. Sapnął nieufnie widząc zatrzymującą się przed boksem rogatą elfkę, jakby przewidział, że w torbie miała dla niego przygotowaną pieczęć. Rozejrzała się, czy nikt nie patrzy - jakby nie było, próbowała zakazanej magicznej sztuki na koniu ze stajni Orłów - i wślizgnęła się do środka. Pogładziła zwierzaka po gniadym boku. Wałach uspokoił się, ale gdy kucnęła przy jego tylnej nodze zatupał nerwowo.
  - Ćśś, spokojnie - powiedziała kobieta, szperając w torbie. - To naprawdę nie boli. Tylko ci się może w głowie zakręcić.
  W sumie informowanie o tym konia chyba mijało się z sensem. Chrzanić to.
  W końcu znalazła odpowiednią pieczęć. Wyjęła ją i przyjrzała się uważnie wzorom. Nie chciała przypadkiem wypróbować na zwierzęciu ludzkiej pieczęci. W sumie to nawet nie miała pojęcia co mogłoby się wtedy stać, ale nigdy nie miała czasu na takie testy. No i męczenie zwierząt raczej nie leżało w jej ulubionych zajęciach, nawet jeśli jej sztuce magicznej przypisywano to aż nader często. Okrągła pieczęć w ręce Flo miała rozmiar wnętrza dłoni. Tak jak każda, pośrodku miała wybrzuszenie w kształcie koła, otoczone przez drobne, misterne runiczne ryty. Przygotowanie jej zajęło dziewczynie ostatnie trzy dni i liczyła na rychły sukces swojej pracy.
  - Co to?
  Oszustka niemal przewróciła się na kolana, z niczego słysząc za sobą wesoły ton głos. Spojrzała w górę i westchnęła z ulgą. O drzwi do boksu opierał się Rei. Najwyraźniej miał coś do załatwienia w okolicy.
  - Nie strasz mnie tak - mruknęła Flo, ale w jej głosie nie było słychać jakiejś przesadnej wrogości. Właściwie to polubiła białowłosego.
  - To chyba nie jakaś wyspecjalizowana nazwa? - naigrywał się chłopak, najwyraźniej dalej domagając się odpowiedzi.
  - Kto by tak coś nazywał? - kobieta uśmiechnęła się lekko.
  - No to co to jest?
  Zawahała się chwilę. Nie była pewna, czy w Ikramie Fałszerstwo było tak ścigane jak w Cleveland czy Ironwood. A nawet jeśli, to nie wydawało jej się, by Rei należał do osób lubiących wydawać kogoś straży z byle powodu. Wczorajszy wieczór już jej tego dowiódł. Stwierdziła, że chyba warto zaryzykować.
  - To pieczęć - odpowiedziała.
  Reimenth podniósł jedną brew.
  - Doprawdy zaskakujące odkrycie - powiedział nie bez cienia sarkazmu.
  - MAGICZNA pieczęć - poprawiła Wiedźma, przewracając oczami.
  - W jaki sposób? Zaklęta?
  - Ciężko mi to wyjaśnić - zamyśliła się chwilę. Po minucie zdecydowała: - Lepiej będzie, jak ci to pokażę.
  Przyłożyła kamień wygrawerowaną stroną do wewnętrznej strony tylnej nogi wałacha i przekręciła, tak jak robiła to ze swoją na szyi. Gdy odkleiła pieczęć, w jej miejscu z niczego wyrósł ten sam granatowy lak. Po chwili Fałszerstwo zaczęło działać i, ku wielkiemu zdziwieniu Rei'a, koń zaczął młodnieć w oczach. Sierść wygładziła się, zasklepiając łysą od gryzienia łatę na zadzie, postrzępiona grzywa i ogon na powrót stały się gęste i gładkie, a w zmęczonych oczach zabłysła energia. Nie trwało to jednak długo - po około minucie wspaniały rumak znów stał się zmęczonym życiem wałachem.
  - Psiakrew - zaklęła Flo, bezsilnie patrząc jak granatowe znamię odłazi i spada na podłogę. - Coś przekręciłam...
  - C-co to było? - wydusił dalej zszokowany szermierz. - Takiego rodzaju magii jeszcze nie widziałem...
  - Wiesz... - zaczęła niepewnie kobieta. Nosz cholera jasna, jesteś mu jednak coś winna, zganiła się w myślach i dokończyła: - To pewnie dlatego, że to nie do końca dozwolona sztuka.
  - Na czym to polega? - zapytał ze szczerą ciekawością w głosie.
  - Na pieczęci wykrawam nową historię jakiegoś przedmiotu czy zwierzęcia - wyjaśniła. Nie dodała jednak, ze własną również umiałaby zmienić. - Mogę na przykład wmówić twojemu mieczowi, że przez lata nikt się nim nie zajmował. Jeśli byłaby to odpowiednio wiarygodna wersja, po nałożeniu zaklęcia pokryłby się rdzą i szczerbami.
  - Ale ta się nie przyjęła? - zgadywał wskazując na konia.
  - Myślałam, że zaniedbywali tego konia - odparła Flo. - W mojej historii zajmowano się nim o wiele lepiej...ale najwyraźniej ten koń nigdy nie był pod złą opieką. Dlatego pieczęć nie umiała się przyjąć.

Rei? Doświadczasz tutaj nauk tajemnych xP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz