Imię: Amita (Można to zdrabniać ile dusza zapragnie. Głównie dlatego, że poza Ami lub Ita nic ciekawszego do głowy nie przychodzi)
Nazwisko: Nadała sobie własne - Ishwari. Prawdziwego chyba nie miała. Mieszkała długo w domu dziecka...i chyba nieźle dawała w dupę, skoro nikt jej nie chciał adoptować.
Przydomek: Poza niezbyt godnymi młodej damy wulgarnymi epitetami chyba się jeszcze żadnego specjalnego przezwiska nie dorobiła. W szkółce dla sierot koledzy nazywali ją złośliwie Kapturkiem, ale sama Amita zdecydowała się na lepiej brzmiące ,,Hood"
Wiek: 16 lat
Płeć: Kobieta
Rasa: Rakszasa - nieliczny, pradawny lud zza oceanu. W ojczyźnie Ami (której w życiu nie widziała) przypisuje się im etykietkę sługów Yalunga, demona zniszczenia. Wiąże się ich także z wszelkimi odłamami czarnej magii. Postacie rakszasów pojawiają się w wielu religiach, choć pod innymi nazwami.
Rodzina: Chyba jej nie ma. Gdyby jakaś istniała, nie trafiłaby do sierocińca tysiące mil od swojego ojczystego kraju. No chyba, że nieodpowiedzialność odziedziczyła po rodzicach...to by sporo wyjaśniało.
Miłość: Ekhem! Cóż, jest tu kilka stanowczych czynników, które trzymają Amitę z dala od chłopaków i vice versa. Pierwsze: Amita jest...Amitą, to chyba może wiele wyjaśnić. Drugie: jej wiek - o ile jej rówieśniczki już się spieszą do zamążpójścia, Hood woli korzystać z młodości i wolności. Trzecie: zwykła straszyć zainteresowanych. Często robi to nawet specjalnie.
Aparycja: Amita wydaje się po prostu...mała. Nie tyle, że niska, co po prostu drobnej budowy, przez co na pierwszy rzut oka wszyscy ją biorą za dziecko (nie żeby jej to przeszkadzało). Nie da się jednak zauważyć, że posiada sylwetkę, którą można ująć słowem ,,atrakcyjna". Charakterystyczną cechą jest jej ubiór, a konkretnie błękitny kaptur od tuniki, który zdejmuje wyjątkowo rzadko. I to nie przez ,,anonimowość" czy coś w tym stylu. Po prostu go lubi i tyle, a poza tym dzięki temu ludzie w jej towarzystwie mogą się czuć niekomfortowo, co jej wyjątkowo odpowiada. Poza tym nosi zawsze ciasne bryczesy, wysokie sznurowane buty z miękką podeszwą, ową błękitną tunikę z kapturem, skórzany kaftan i nieznanego pochodzenia naszyjnik. Jest to najzwyklejsza łezka z wypolerowanego grafitu na długim rzemyku (Amita musi podwójnie owinąć go na szyi) z kilkunastoma drewnianymi paciorkami, malowanymi na biel, zieleń i czerń. Hood nie zna jego pochodzenia, podobno znaleziono ją z nim już przed żłobkiem. Na czole dziewczyny widnieje osobliwe znamię: błękitna gwiazda z trzema kropkami (dwie pomiędzy górnymi ramionami, jedna między dolną parą). Nie jest to tatuaż, tylko znak jej pochodzenia - wszyscy przedstawiciele rakszasa noszą podobne symbole. Ma duże, jasne, szarawo zielone oczy, które podkreśla mocnymi cieniami. Makijaż raczej nie ma na celu ładnie wyglądać, a raczej - we współpracy z kapturem - budzić w rozmówcy niepokój. Trudno rozmawia się z kimś, kogo twarz przez ciemne cienie do powiek niemal zlewa się z cieniem kaptura. Ma ciemnobrązowe włosy sięgające ramion, które zawsze zaplata w krótki, nieprzeszkadzający jej warkocz. Mimo tego wiele kudłów z niego wyłazi, przez co Amita wydaje się (mimo starań) nieuczesana. O ile Hood do tej pory wydaje się w miarę ludzka, sytuacja się zmienia, gdy ta się uśmiechnie (a bardzo lubi to robić). Kły dziewczyny są nieco dłuższe i ostrzejsze niż u zwykłego człowieka. Nie przywodzi to na myśl wampira...raczej wilka, czy dzikiego kota.
Zainteresowania: Ami stanowczą większość czasu spędza poza ,,terenami zabudowanymi". Nienawidzi nudy i ma tysiące sposobów by jej zaradzić. Zajmuje ją chociażby liczenie gwiazd, gapienie się w chmury czy choćby sama przebieżka. Lubi strzelać do celów z łuku...Bywa, że ruchomych i wrzeszczących. Ćwiczy przy tym swoje zdolności strzeleckie, a i zabawy przy tym może być sporo. A propos ruchomych celów, Hood UWIELBIA straszyć ludzi. Zwłaszcza po zmroku. Tu ma cały arsenał coraz ciekawszych pomysłów. Czasami najzwyklej w życiu poszczuje kogoś dzikimi zwierzętami, zetnie włos z głowy strzałą, albo będzie łazić za biedaczyskiem nucąc kołysanki w jej ojczystym języku (brzmiącym niczym szept demona). Niektórzy mówią, że ma bardzo ładny śmiech...spróbuj no nie dostać zawału gdy usłyszysz go nad uchem w środku lasu po północy. Ogólnie lubi śpiewać i nie wstydzi się to robić przy ludziach (całe szczęście rzeczywiście ma całkiem ładny głos). Wiersze i rymowanki też zna, ale specjalistką od literatury pięknej nie jest.
Charakter: Dziewczyna jest przede wszystkim wyjątkowo optymistyczną osobą. Na jej twarzy wiecznie widnieje uśmiech. Amita sama w sobie po prostu lubi szczerzyć ząbki (strasząc przy tym wszystkich swoim nieludzkim uzębieniem). Śmieje się aż drżą ściany, śpiewa, porusza się sprężystym, swobodnym krokiem. Gdy już jednak przestaje się uśmiechać...cóż, na pewno nie przez smutek. Zasmucenie jej jest chyba niemożliwe. Rozwścieczenie - jak najbardziej. Hood ma cierpliwość tylko do łuku i zwierząt, w przypadku wszystkiego innego szybko ją traci. Uważaj więc, by jej do siebie szybko nie zrazić. A gdy już do tego dojdzie dziewczyna nie spocznie póki ci nie uprzykrzy życia. Lubi się mścić, w ten czy inny sposób. Nigdy jednak nie zabiłaby w tym celu. Umie się pohamować przed bezsensownym mordem. Pod tym względem jest jak zwierzę: zabija z potrzeby, a nie z chęci. Mści się poprzez docinki i dowcipy. Osobom, których nie lubi wykręca numery znacznie częściej niż tym, które potrafi tolerować. Kocha zwierzęta - im dziksze, większe i bardziej zębate, tym lepiej. Bez wahania przytula się do węży mówiąc im, jakie są piękne. Gdyby nie jej zdolności, prawdopodobnie dawno temu padłaby trupem w paszczy niedźwiedzia. Szczerze nienawidzi ludzi znęcających się nad zwierzętami. Często spotkanego na drodze przypadkowego jeźdźca ocenia po stanie jego konia. Nie brzydzą ją jednak polowania. Taki jest porządek świata i nie wolno go zakłócać. Co innego, gdy ktoś poluje w sposób nieczysty, na przykład poprzez sidła. Dziewczyna wydaje się czasem brzmieć jak jakiś mistyk. Zdarza jej się mówić rzeczy, które zwykłemu człowiekowi wydają się pozbawione sensu, chociażby ocenianie ile istnień zginęło tej nocy po barwie wschodzącego słońca. Przypomina to atak jakiejś choroby: dziewczyna urywa w połowie zdania, nagle poważnieje (co w przypadku Amity jest niezwykle rzadkie), skupia wzrok na nieokreślonym punkcie przed nią i mówi owe niezrozumiałe rzeczy, czasem nawet w obcym języku. Po czym nagle jakby się otrząsa i wraca do przerwanego tematu jakby nigdy nic. Sama Hood wyjaśnia sobie, że to przez jej pochodzenie. W ogóle ma małego hopla na punkcie swoich korzeni. Zbiera wszelkie informacje na temat ludu rakszasa starając się uporządkować w jedno własną historię. Amita mimo swojej wredoty może być dobrą, oddaną przyjaciółką. (Bo jak tu takich postaci nie lubić? ^^)
Song Theme: Wild And Free - Harlin James & Paul Lewis
Miasto rodzinne: Pochodzi z kraju za oceanem. Ale nie wie którego i gdzie dokładnie leży. Wychowała się w sierocińcu w Dinalis.
Klan: Borsuki z Cleveland
Pozycja: Nowicjusz
Punkty pojedynku: 10
Profesja: Łucznik, Mag
Broń: Łuk (ma charakterystyczne błękitne brzechwy na strzałach), sztylet (jeśli dojdzie do walki wręcz), można też uznać, że wszystko co naturalne jest po jej stronie.
Umiejętności: Jest przede wszystkim świetną łuczniczką. Można powiedzieć, że żadna strzała z jej kołczanu się nie marnuje. Umie wytwarzać różnego rodzaju bomby dymne, a nawet ogłuszające. Jest to jeden z jej pilnie strzeżonych sekretów, który odkryła poszukując informacji o swojej rasie. Z nikim się ową recepturą nie podzieliła i nie zamierza tego robić. Co do umiejętności magicznych, Amita potrafi zapanować nad każdym naturalnym zwierzęciem i wykorzystać je do swoich celów. Nie potrafi jednak panować nad potworami, których natury nie umie zrozumieć, więc musi pozostać przy pumach, orłach, wilkach i niedźwiedziach. No, czasem wróblach (jeśli przeżyłeś atak wściekłego roju wróbli to wiesz, że nie ma się tutaj z czego śmiać). Jednak ulubioną umiejętnością Hood zdecydowanie jest stawanie się niewidzialnym. Dziewczyna potrafi dosłownie zniknąć na nawet piętnaście minut. Niestety razem z nią znikają rzeczy, które trzyma, więc straszenie przechodniów lewitującymi meblami odpada.
Towarzysz: Gdyby mogła zaadoptowałaby każde żywe stworzonko.
Wierzchowiec: To samo co w przypadku towarzyszy. Wszystkie są takie kochane, że albo przygarnęłaby każdego konia w Cleveland, albo żadnego. Zdecydowanie bardziej praktyczna jest ta druga opcja.
Nick na howrse: RedRidingHood
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz