Najlepszy sen to ten zasłużony, gdy po długich godzinach nieustannej
pracy w końcu padasz na łóżko i masz w głębokim poważaniu wszystko i
wszystkich wokół. Wtedy też najbardziej ten sen doceniasz. Vela bardzo
ceni sobie każdą minutę tego błogiego stanu, naprawdę. Tym bardziej, że
nie musi w tedy słuchać tego okropnego, zgrzytliwego głosu...
- Vela! Jerkan kazał przekazać, że jeszcze trzy minuty i cię zabije- poinformował dziecięcy głosik.
Dziewczyna tylko owinęła się mocniej kocem i odwróciła plecami do drzwi
mrucząc coś niezrozumiale. Rozległ się odgłos bosych, łuskowatych stóp
zderzających się ze stopniami schodów. Po chwili dał się słyszeć głośny
krzyk kogoś mocno niezadowolonego i posłaniec wrócił.
- Vela, Jerkan kazał przekazać, że jeszcze dwie minuty i cię zabije.
Przez chwilę panowała kompletna cisza. W końcu nieco poirytowana i zaspana reptilianka wydusiła z siebie coś niezbyt mądrego:
- Przekaż mu, że ja go zabiję jak się za minutę nie zamknie.
Mały, stojący w drzwiach jaszczurkowaty chłopiec, na oko dziesięciolatek, przestąpił z nogi na nogę.
- Nie będzie zachwycony.
Dziewczyna skrzywiła się siadając na łóżku. Rzuciła bratu niezbyt przytomne spojrzenie.
- Spójrz mi w oczy i zastanów się czy zależy mi na jego zadowoleniu.
- Nie muszę w nie patrzeć, by wiedzieć, że nie- mrukną i z pewnym ociąganiem ruszył w stronę schodów.
Tymczasem Vela dźwignęła się z łóżka i ziewając co parę sekund
powędrowała ku szafie. Mebel był dość stary i podniszczony, a lewe
drzwiczki wypadały z zawiasów. Wyciągnęła z wnętrza swoje ubrania
wsłuchując się we wściekłe okrzyki Jerkana. Przebrała się tak szybko jak
to było możliwe i spokojnym, powolnym krokiem ruszyła po schodach.
Minęła na nich swojego brata , który najwyraźniej właśnie niósł dla niej
poselstwo. Przechodząc obok wyszeptał trzy słowa ,,On-cię-zabije". Ta
wzruszyła tylko ramionami i skupiła się na własnej twarzy. Zaraz zejdzie
do knajpy, paru gości ze wczoraj pewnie jeszcze śpi na krzesłach. Być
może ktoś przyszedł na śniadanie. Musi wyglądać sympatycznie. Nawet
jeśli dzięki temu wzbogaci się Jerkan. Na parterze czekał ją mało
przyjemny widok.
Ogromny mężczyzna. Mięśni na niedźwiedzich łapach miał prawie tylce co
tłuszczu, czyli dużo. Krzywe, żółte zęby ,,lśniące" w dziwnym grymasie.
Z tymi czerwonymi policzkami wyglądał jak pomidor. Poważnie, włosy na
czubku jego głowy do złudzenia przypominały szypułkę. Małe, ciemne oczka
złowrogo spoglądały na Velę.
- Wołałeś mnie?- spytała rzucając mu niewinne spojrzenie.
Nie odpowiedział od razu. Na razie niemal trząsł się z gniewu. Oboje
dobrze wiedzieli, że teraz nie skleci żadnego normalnego zdania.
Jaszczurka odczekała więc chwilę w milczeniu.
- Tak- warknął- Do roboty...Ale już!
- Się robi proszę pana- powiedziała Vela uśmiechając się promiennie- Niezwłocznie zajmę się swoimi obowiązkami.
Minęła go. Zmusiła się by po drodze ,,przypadkiem" nie przewrócić
stojącego na barku piwa, najpewniej należącego do Jerkana. I co, że to
ona musiałaby posprzątać?
Dawniej słuchanie tego spaślaka było dosyć łatwe. Nie miała innego
wyboru. Albo tu, albo nigdzie. Potem nauczyła się walczyć i dołączyła do
Słowików. Wtedy jej ego nieco urosło i słuchanie tej paskudy zrobiło
się o wiele bardziej upokarzające. Zapytacie ,,Skoro miała lepszą
robotę, to czemu nie odeszła?". No cóż, gdyby chodziło o nią o już dawno
by to zrobiła, ale byli jeszcze oni. Jej rodzeństwo. Czworo
wkurzających jaszczurek w wieku od dziesięciu do piętnastu lat. Rodzice
nie potrafili dojść do porozumienia nawet w tak prostej sprawie jak
podział dzieci. Vela poradziłaby sobie sama, zostało czworo, po dwa na
łebka i rób ta co chce ta. Ale, nieee. Nawet nie znaleźli nikogo z
rodziny, żeby tą bandę porozdawać, tylko poleźli każde w swoją stronę.
Niente wielokrotnie próbowała wcisnąć komuś chociaż jednego brata lub
siostrę, ale nikogo nie zdołała namówić. Najchętniej wywaliłaby ich na
ulicę, ale trochę jej jeszcze sumienia zostało.
Jakby tego było mało parę tygodni temu została pełnoprawnym członkiem
klanu. I weź teraz słuchaj tej beczki. Aż dziwne, że dotąd nie
zorientował się kto robi u niego za kelnerkę. Ale, no cóż... Rzadko
wychodził na miasto i nie za bardzo miał z kim rozmawiać, więc nawet o
wojnie dowiedziałby się dopiero gdy zapukałaby do jego drzwi. Gdyby nie
rodzeństwo wygarnęłaby Jerkanowi co o nim myśli i wyniosła się stąd.
Ale, nie. Musi tu jeszcze trochę wytrzymać. Jeszcze rok, dwa i koniec.
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
Podeszła do lady i rozejrzała się po sali. Tu i ówdzie leżeli stali
bywalcy, wiecznie na kacu. Poza tym było kilka pustych stolików i paru
znudzonych, statystycznych obywateli. Kolejny dzień, którego wcale się
nie chce.
No, i tak oto przechodzimy z poranka prosto do wieczora. Dlaczego? Bo
nie ma tu czego opisywać. Przez prawie cały dzień Vela latała w te i z
powrotem z tacką. Poza tym kilkakrotnie nadepnęła Jerkanowi na
przysłowiowy odcisk. Tak, by wiedział, że nim gardzi, ale nie mógł jej z
tego powodu wywalić. Tym bardziej, że kolejka na jej stanowisko była
dość krótka. Podejrzewam z resztą, że gdyby to właściciel obsługiwał
klientów, cały lokal miały o wiele gorszą sławę. W prawdzie, powiadało
się, że kilka osób zostało skopanych przez kelnerkę, ale gdy patrzy się
na Velę to raczej trudno w to uwierzyć.
- Jeszcze dwa kufle!- zawołał siedzący przy drzwiach chłopak.
Po chwili reptilianka przyniosła mu i jego koledze piwo. Kiedy już miała
odejść drzwi otworzyły się za jej plecami i do budynku weszła jakaś
dziewczyna. Usiadła gdzieś w kącie. Powracając za barek wiodła za nią
wzrokiem nie mogąc powstrzymać się od wrażenia, że gdzieś już ja
widziała. Wprawdzie widywała na ulicy wielu klientów, ale ta tutaj...
,,Aaaa... To chyba ta nowa." przypomniała sobie. Widziała ją parę dni
temu w siedzibie klanu. Słowików nie jest wiele więc jaszczurka nie
miała nic na usprawiedliwienie tego, że nie orientuje się w składzie
klanu. Spojrzała na dziewczynę. Siedziała i obserwowała gości.
Upewniwszy się, że żaden klient niczego nie potrzebuje, a Jerkan nie
patrzy szybkim, ale cichym krokiem podeszła do stolika w kącie
pomieszczenia i usiadła.
-Obserwujemy, co?
Dziewczyna spojrzała na nią marszcząc lekko brwi.
- Tak, a kto pyta?
- Vela Niente, do usług- reptilianka uśmiechnęła się. Jeszcze raz
zerknęła w stronę barku i schodów na piętro. Na szczęście nigdzie nie
zauważyła Jerkana.
Przez chwile jej rozmówczyni milczała, najwyraźniej usiłując coś sobie przypomnieć.
- Słowik, zgadza się?- Vela potaknęła- W knajpie?
Niente wzruszyła ramionami.
- Uwierz mi na słowo, że sprawia mi to wątpliwą przyjemność- mruknęła
uśmiechając się słabo- A, ty? Jak się zwiesz? Bo tego jeszcze nie
ustaliłyśmy.
- Alice- odparła dziewczyna i lekko uniosła brew spoglądając na coś ponad stołem.
Reptilianka skierowała wzrok w to samo miejsce i dostrzegała małe, łuskowate coś. Swojego brata.
- Jerkan kazał przekazać następującą wiadomość- zaczął zerkając z
zaciekawieniem na nową znajomą siostry- ,,Wyszedłem na miasto. Masz
zamknąć wcześniej. Nie chcę pożaru."
Dziewczyna zrobiła nieco wymowną minę opierając głowę na łokciu.
- A szkoda. Dawno niczego nie podpalałam. Aż korci, by coś wysadzić w powietrze- mruknęła po czym odprawiła go gestem dłoni.
Chłopiec uśmiechnął się wesoło i zaczął biegać po gospodzie informując
wszystkich zgromadzonych, że zamykają. Z pomącą przybyłego rodzeństwa
wytoczył z budynku tych bardziej upartych gości. Kiedy skończyli
ustawili się w szeregu przed stolikiem przy którym siedziały Alice i
Vela, zasalutowali i odbiegli. Reptilianka wstała od stołu i odetchnęła z
ulgą.
- No. Przydałoby się chyba trochę pointegrować z członkiem klanu-
powiedziała po czym zwróciła się ku nowej znajomej- Przebiorę się i
pójdę trochę przejść... Umiesz się wspinać?
Alice? Sory, że tak długo to trwało i tak marnie wyszło ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz