piątek, 1 stycznia 2016

Od Revana (CD Thalii) - Nie taki diabeł straszny...

        Ten poranek należał do chyba najprzyjemniejszych jakie Szary miał okazję mieć. Nie tylko dlatego, że spał w prawdziwym, wygodnym łóżku, po dobrej kolacji i to jeszcze nie jako nieproszony gość. Obawiał się stanu swojego snu przez towarzystwo piratki i kurierki - jak się okazało, niepotrzebnie. Zawsze miał lekki sen (jego zawód tego wymaga) i był zdolny obudzić się przy byle szeleście z miejsca dobierając sztyletu. To głównie z tego powodu wizja dzielenia pokoju z jego przymusowymi kompankami napawała go niepokojem o to, jak w ogóle będzie w stanie wstać z łóżka. Gdy więc niedługo po tym jak zgasił światło uchylił jedną powiekę na dźwięk otwieranego okna przeżył miłe zaskoczenie. Cóż, jedną gadułę mniej. Poszedł spać ponownie, jednak może jakąś godzinę później wstała Thalia. Przez jakiś czas siedziała w miejscu, a później (ku niemałemu zaskoczeniu Revana) wyciągnęła stary rulonik papieru i rysik, po czym coś tam na nim skrobała. Po pierwszej próbie była zapewne bliska wybuchnięcia śmiechem, tyle przynajmniej dało się wyczytać z jej twarzy. Po drugiej próbie była zdecydowanie bardziej zadowolona. Wtedy przez okno do pokoju wlazła...kapucynka. Zwierzak drażnił się ze Szkwał, która najwyraźniej była jego właścicielką. W końcu oddał jej kartkę, na której w ogóle Thalii nie zależało. Re był w stanie sobie wyobrazić co by się stało, gdyby chciała ją usilnie odzyskać. Psychologia odwrotna - niezwykle przydatne narzędzie w przypadku małych wredot, które sądzą, że są sprytniejsze od reszty świata.
  W końcu Pani Chaos postanowiła obudzić Chowlie rzucając w nią poduszką. Gdy się okazało, że po kurierce została jedynie zwinięta kołdra szybko doszła po otwartym oknie do wniosku, co się mogło z nią stać i ruszyła na poszukiwanie towarzyszki. A małpa dorwała się do jej rysika i porzuconej kartki.
  Revan odczekał jeszcze dla pewności dwie minuty i przeciągnął się wzdychając z zadowolenia. Kapucynka drgnęła zaskoczona patrząc na niego z przekrzywionym łebkiem. Mężczyzna spojrzał na niego pytająco.
  - No co? - rzucił. Małpa pokręciła główką jakby mówiła ,,A nic, nic. Leż sobie dalej", po czym kontynuowała zabawę. Znalezienie nowego zajęcia zajęło jej niewiele czasu - Thalia zostawiła swoje buty bez opieki.
  Szary patrzył na zwierzaka z pewnym rozbawieniem. Zastanawiał się równocześnie jakim cudem ta małpa jeszcze żyje, jeśli wyczynia takie numery Szkwał na okrągło. Chyba powinienem lepiej doceniać cierpliwość piratki, pomyślał.
  Tak więc mimo niedopatrzenia służby, Revan w pewnym sensie w końcu dostał sypialnię tylko dla siebie i po raz pierwszy od długiego czasu porządnie się wyspał.

* * *

        - ...Nie sposób jest zasnąć, gdy ktoś w środku nocy przeklina małpę i rzuca w łóżko poduszkami - powiedział Prześladowca patrząc wymownie na Thalię, która w końcu wygrała walkę z kapucynką o but i wyszczerzyła się do mężczyzny.
   Obie kobiety wróciły do pokoju dopiero rano, włażąc tą samą drogą, którą go opuściły, czyli przez okno. Gdy więc Trzech Muszkieterów się wyzbierało i zostawiło po sobie porządek (a przynajmniej Re o to zadbał) wszystko wyglądało tak, jakby nikt się przez noc stąd nie ruszał.
  - A co ze śniadaniem? - zapytała nagle Chow.
  - Ja już zdążyłem się rano wyślizgnąć do kuchni - Szary wzruszył ramionami. - Was mieli chyba...
  Wtedy jak na życzenie kurierki do drzwi ktoś zapukał i szparze między framugą pojawiła się wesoła twarzyczka Marry, prosząc na śniadanie. Revan nie mając nic do roboty usiadł do stołu ,,dla towarzystwa", ale nic nie jadł. Dziewczyny nie rozsiadywały się, na szczęście, długo. Gdy skończyły jeść służba posprzątała ze stołu brudne naczynia. Re od samego początku czuł się wyjątkowo niezręcznie. Został przyjęty w gości, spędził noc w skromnym, jednak nie byle jakim dworku, a służba sprzątała po nim po kolacji i śniadaniu. Nie pasowało mu to. Po prostu nie przywykł do takiego życia. Nie żył tak od czasu...kiedy ostatnio był w domu? Gdy skończył 7 lat? Życie zleceniowego mordercy nauczyło go nie tylko powstrzymywania się od zadawania zbędnych cierpień, brakiem zainteresowania co będzie, gdy zlikwiduje swój cel, czy braku zaufania do nowo poznanych osób. Nauczył się także empatii; wyrwany z rodzinnego dworu, jak ten tutaj, i zmuszony do życia wśród pospólstwa dzieciak zdał sobie sprawę, jak bardzo był rozpuszczony. Zmienił się. W zastraszającym tempie zapomniał jak to jest, gdy ktoś po tobie sprząta, gdy jesteś bezkarny i robisz co chcesz. Spał na siennikach wypchanych grochem, jadł tyle ile potrzebował, a nie ile chciał, nie lubił siedzieć bezczynnie. I takie życie lubił. Za nic nie zamieniłby go z powrotem.
  Powrót Marry przywrócił go do rzeczywistości.
  - Pan Herbig prosi państwa do drugiej stajni - powiedziała dygając z gracją, po czym udała się do kuchni.
  - No nareszcie! - rzuciła Thalia, nieco niestosownie okazując swoje zniecierpliwienie, ale co poradzić? Przyjmowanie pod dach pirata zawsze wiąże się z pewnymi niedociągnięciami.
  Razem z Szarym spojrzeli pytająco na Chow. Skoro służka nie miała za zadanie ich zaprowadzić do odpowiedniego budynku, wywnioskowali, że kurierka wie gdzie powinni być. I tak właśnie było. Chowlie z zadowoloną miną wstała od stołu z Ozzim pogwizdującym na jej ramieniu. Szkwał i Revan ruszyli jej śladem. Dexter, kapucynka Thalii, dogonił ich w korytarzu, gdy udało mu się otworzyć drzwi (ku wielkiemu niezadowoleniu piratki). Kurierka wydawała się świetnie znać drogę do stajni drugiej. Przynajmniej świadczył o tym jej pewny krok. Wyszli na zewnątrz głównym wejściem i ruszyli równą wydeptaną ścieżką w stronę kompleksu budynków stajennych.
  Stajnie były cztery. Były to piętrowe budynki z drewna z szeregiem okien po obu stronach - po jednym na każdy boks. Wszędzie uwijali się stajenni. Gdy weszli do środka, Re zauważył ustawione co kilka metrów drabiny. Spoglądając na górę dostrzegł iż nad każdym boksem znajdowała się identycznej szerokości półka, a na niej równo odmierzone porcje paszy i siano dla każdego zwierzęcia. Na tyłach znajdowała się siodlarnia.
  Chowlie rozglądnęła się i gdy zauważyła znajomego już im staruszka podeszła do niego witając się wesoło. Szary niezbyt zainteresowany rozmową między nimi podszedł do boksu, gdzie młody stajenny oporządzał jednego z obiecanych im koni. Pamiętał podane wczoraj imiona: Kasztanek, Siwek i Srokacz. Ten, wnioskując po umaszczeniu, był owym Srokaczem. Ogier był całkiem wysoki i masywny, zapewne mieszaniec z koniem pociągowym, chociaż Re nie był na tyle dobrze wyedukowany w hodowli koni, by móc to dokładnie ocenić. Miał elegancko wygiętą szyję i stał spokojnie, jakby siodłający go chłopak w ogóle nie istniał. W drugim boksie niewiele młodszy od Prześladowcy mężczyzna szarpał się z Kasztankiem. Był to smukły, młody i narwany rumak. Gryzł złośliwie założone mu wędzidło i próbował powstrzymać zmęczonego stajennego przed zarzuceniem mu na grzbiet kulbaki. Przestępował z nogi na nogę, odsuwając się co chwila o krok od zniecierpliwionego mężczyzny.
  - Może pomóc? - zaproponował nagle Szary, nie kryjąc rozbawienia.
  Stajenny spojrzał na niego zdziwiony, ale wzruszył ramionami w stylu ,,Jak chcesz, to próbuj". Re wszedł do boksu i wedle polecenia bardziej doświadczonego mężczyzny pociągał ogiera lekko za uzdę, a drugą ręką naciskał na jego łopatkę, gdy chciał się odsunąć. W końcu Kasztanek miał już zapięty popręg i z poczuciem porażki gryzł lejce. Stajenny z uśmiechem podziękował Revanowi za pomoc i Szary opuścił boks. Dopiero teraz zwrócił uwagę na obserwującą całe zajście Thalię.
  - Widzę, że masz doświadczenie z wrednymi zwierzakami - rzuciła złośliwie.
  - Powiedziała właścicielka kapucynki - odparował mężczyzna. Akurat wtedy ze strony małpy na ramieniu dziewczyny padł złośliwy, piskliwy chichot.
  Nie zdążyła odpowiedzieć, bo wtedy wtrąciła się Chow oznajmiając krótkie ,,Na koń!" ze znajomym łobuzerskim  błyskiem w oku. Revan nawet nie zdążył zauważyć kiedy pożegnała się z Gilbersgiem. Stajenni wyprowadzili konie. Chow z miejsca zdecydowała się na Kasztanka (ciągnie swój do swego?). Revan już miał przejąć wodze Srokacza, gdy uprzedziła go Thalia.
  - Szary pan, szary rumak - odparła na jego pytająco podniesioną brew.
  Mężczyzna nie zamierzając się kłócić niczym pięciolatek dosiadł Siwka. Wierzchowiec właściwie nie był czysto siwy, a ,,siwy w hreczkę", czy jak to się mówiło, czyli był niemal czysto biały w drobne szarawe plamki przypominające końską wersję piegów. Całe szczęście nie był tak narwany jak Kasztanek, ale za to wykazywał większe zainteresowanie światem niż Srokacz. Zanim ruszył zdołał obwąchać Revana i dopiero wtedy zdecydował się posłuchać polecenia.
  Herbig nie pojawił się w stajni, co Re w ogóle nie zaskoczyło. Pewnie był czymś zajęty i postanowił polegać na służbie oraz ufać, że jego goście nie zrobią nic głupiego. Patrząc na Chow Szary nie był zbytnio przekonany o rozsądku gospodarza. Sam na jego miejscu zbytnio nie ufałby kurierce, zwłaszcza, że on znał ją krótko, a pan Herbig najwyraźniej dłużej, powinien więc być świadom charakteru szatynki. Jednak mimo wszystko nic jej do głowy dziwnego nie wpadło i z tego chyba należało się cieszyć. Wyjechali z włości spokojnym stępem, dając się koniom rozgrzać i rozprostować nogi, po czym przyspieszyli do galopu. Gdy wjechali w las zwolnili z powrotem, by nie obrywać po głowach gałęziami, ani  nie musieć się martwić o to, czy któryś koń się wyrobi na nierównym gruncie.
  Nie gadali wiele. Sargent i Chowlie co chwila rzucały między sobą jakimiś tekstami, a Revan jadąc z tyłu zdecydował się wyciągnąć z kieszeni swój tomik. Jechali więc tak spokojnie, każdy zajęty czymś innym. I choć im czas mijał całkiem przyjemnie, Dexter musiał się najwyraźniej ogromnie nudzić. Przekrzykiwanie Ozziego nie zajęło jego uwagi na zbyt długo. A znudzona kapucynka pokroju Dextera to nic dobrego. Nagle przeskoczył z zadu Srokacza na szyję zaskoczonego Siwka. Revan ściągnął wodze, by wierzchowiec nie zerwał się do galopu i poklepał go uspokajająco. Dexter natomiast bezkarnie wlazł mu na ramię, jakby nigdy nic. Thalia obejrzała się i zmierzyła go groźnym wzrokiem.
  - No patrzcie państwo! - zawołała żartobliwie. - Wszyscy przeciwko mnie spiskują? Panie Szary! Ładnie to tak cudze zwierzaki przeciwko właścicielom nastawiać?
  - Cóż, ja go do chowania twoich butów nie namawiałem - odpowiedział niewinnie Szary, uśmiechając się pod bandaną.
  - Jak chcesz, to możesz go sobie wziąć - zaśmiała się piratka. - Problem w tym, że strasznie się do mnie przyczepił.
  - Bo najwyraźniej denerwowanie cię to świetna rozrywka - wtrąciła się Chowlie.
  Kobiety znowu zaczęły się ze sobą przekomarzać, a Re wrócił do swojej lektury. Pamiętając jednak tendencje Dextera do przywłaszczania sobie cudzych rzeczy pilnował siedzącą mu na ramieniu kapucynkę, by nie wpadło jej przypadkiem do głowy zabrać mu książkę. O dziwo małpa siedziała spokojnie. Patrzyła piętnaście minut na tomik w ręce mężczyzny, ale chyba nie miała zamiaru mu go zabierać. Coś jednak musiało jej zaskoczyć w głowie, kojarząc układ niezrozumiałego jej tekstu z tajemniczą kartką z poprzedniej nocy. Przeskoczyła z powrotem na konia jadącej z przodu Thalii, ale zanim ta cokolwiek zdążyła powiedzieć wyrwała jej z kieszeni rulonik. Sargent nie zdążyła zareagować i małpa wróciła na szyję Siwka. Dziewczyna zaklęła siarczyście.
  - Dexter, wracaj tutaj! - warknęła ściągając wodze Srokacza, by wyrównać się z Revanem. Kapucynka pokazała jej język. - ANI. MI. SIĘ. WAŻ - dodała twardo, gdy Dexter wyciągnął łapkę z trzymanym rulonikiem do Prześladowcy.
  Zaskoczony mężczyzna wsunął do kieszeni tomik i mimo ostrzegawczych protestów przyjął ,,prezent". Rozwinął rulonik podejrzanie zerkając to na Dextera, to na Sargent. Znajdował się na niej tekst...wiersz?! To dopiero go zaskoczyło. Nie mogąc się powstrzymać przeczytał go w myślach zaintrygowany. Były to właściwie dwa wiersze, pierwszy w sumie był jedynie zaczątkiem. Gdyby życie było lądem, a marzenia morzem...Hmmm...Interesujące. Revan nigdy w życiu nie podejrzewałby piratki o pisanie, a zwłaszcza romantyków. Drugi wiersz już bardziej do niej pasował. Budował napięcie, niepokój. Trzymał się w charakterze grozy, uczucia nadchodzącego zagrożenia. Ten również się mężczyźnie podobał. Kto by pomyślał?, stwierdził w duchu. Nie taki diabeł straszny, jak go malują. Nawet morski.
  Chowlie zainteresowana znaleziskiem kapucynki odwróciła się w siodle jadąc tyłem i wychylając się do przodu.
  - Co tam masz? - zapytała tonem ciekawskiego dziecka.
  Revan podchwycił spojrzenie Thalii. Dziewczyna piorunowała jego i Dextera wzrokiem (a ZWŁASZCZA Dextera). Gdyby spojrzenia mogły zabijać, małpa padłaby trupem. Jednak ku zaskoczeniu Sargent, Re pojednawczo zwinął kartkę z powrotem.
  - Nic interesującego - wzruszył ramionami.
  Chow zmrużyła oczy.
  - Coś kręcicie - powiedziała nieprzekonana.
  Odwróciła się w siodle i podjechała po drugiej stronie Siwka, po czym sięgnęła ręką chcąc zabrać Prześladowcy rulonik. Mężczyzna uprzedził ją i również wychylił się w bok, trzymając papier w wyprostowanej ręce. Szatynka wychyliła się jeszcze bardziej, opierając się już jedną ręką o łęk siodła Siwka, ale Revan miał przewagę wzrostu i za nic nie była w stanie wyrwać mu kartki. Warknęła sfrustrowana i dała za wygraną, z powrotem siadając w siodle.
  - Jeszcze kiedyś dorwę ten papier - rzuciła Szkwał niemal ostrzegawczo ze swoim zbójeckim uśmiechem.
  - Czyli przy następnym postoju go spalę - odparła dziewczyna tryumfalnie.
  Revan podał jej papier, a Dexter jakby zupełnie niezadowolony z jego reakcji przesiadł się z powrotem na ramię właścicielki. Szary rzucił jej spojrzenie w stylu ,,Jeszcze do tego wrócę" i wszyscy jakby zapomnieli już o sprawie.

Thalia? Chow, dasz jej dokończyć? Jestem niesamowicie ciekawa reakcji Szkwał x3

22 komentarze:

  1. Pisz,pisz, nie zjem jęk przecie... na razie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jedz, nie jestem smaczna :P

      Usuń
    2. To da się sprawdzić, jak satanisci jedzą koty, to ja mogę Maury ^^

      Usuń
    3. Maury to ginący gatunek, nie próbuj XD

      Usuń
    4. Nikt nie będzie krzywdził Maur gdy NyanKot na straży *^* Za dużo mi fajnych opków obiecały!

      Usuń
    5. Rzadki rarytas, tym lepiej :D

      Usuń
    6. Specjalna odmiama gatunku- Niebieski Maur :P

      Usuń
  2. Czyli zakładasz sektę Ursanistów? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako odłam satanistów kotku... :D

      Usuń
    2. Sataniści jedzą koty...Well, fuck me. 'Cause I'm going to be eat by a ursanist ;-;

      Usuń
    3. Well... so I guess that's how The End looks like, right?

      Usuń
    4. That's not a good end, mate ;-; It's really, really bad end...

      Usuń
    5. I agree with you, my bro. This end really sucks...

      Usuń
  3. Mogę jej nie jeść tylko pod warunkiem że jakiś przedstawiciel gatunku Maurowatych napisze też coś na PA :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Jak kocha to poczeka"...?

      Usuń
    2. Chyba głodna jestem...

      Usuń
    3. Znów ta zła karma za zaległości zwróciła się przeciwko mnie *^*

      Usuń
    4. Tym razem nie karma - to Ursaniści!

      Usuń
    5. Ten złowieszczy śmiech nie wróży niczego dobrego 0-0 To ja już wolę złą karmę *^*

      Usuń
    6. Musicie złożyć mi ofiarę >:D

      Usuń
    7. Teraz jedno opko już nie wystarczy *^*
      bubum bubum bubumm (przyspieszony rytm serca)

      Usuń