sobota, 9 stycznia 2016

Od Thalii (CD Revana) - Przeszłość, przyszłość

        Macie świadomość tego, jak ogromną potęgą jest czas? Co więcej, ile moglibyście zdziałać, gdybyście tylko mogli go kontrolować? Oswojony, nawet w bardzo niewielkim stopniu, stanowiłby potężna broń, zdolną zmienić nie tylko wasze, ale również i cudze życie. I to nie tylko jedno! Pomyślcie o tym tylko i spróbujcie sobie wyobrazić moc, jaką byście dysponowali. Stalibyście się kimś więcej niż człowiekiem… nad-człowiekiem? Bogiem? Można wymyślić naprawdę wiele określeń, choć ostatecznie wszystkim chodzi przecież o to samo.
Dzięki zatrzymywaniu czasu moglibyście robić to, co dusza zapragnie. Nikt nie mógłby przyłapać was na gorącym uczynku, nikt nie miałby prawa wam niczego zabronić. Nawet jeśli, w razie niepowodzenia, zostalibyście przyłapani, to i tak nikt nie byłby w stanie was doścignąć, ani nawet uwodnić publicznie waszych win. Cofając się do przeszłości bylibyście zdolni zmienić bieg niefortunnych wydarzeń, które w diametralny sposób zmieniły wasze życie w piekło... Zaś zaglądając w przyszłość z łatwością pozbylibyście się niechcianych elementów swojego późniejszego życia. Moglibyście również mieć przez to wpływ na waszą obecną pozycję, majątek, przywileje… wszystko. Nie mielibyście wpływów tylko na siebie, czy na innych, poszczególnych ludzi. Jeśli tylko zdołalibyście odpowiednio wykorzystać podobny dar, moglibyście wpłynąć na całe państwa! Brak wojen między krainami, koniec kradzieży, morderstw i gwałtów, nigdy więcej nieurodzaju, ani biedoty. Możliwe, że nawet rozkwit miast i rozwój handlu… czyż nie byłoby wspaniale?
Cóż, gdyby Thalia dysponowała taką mocą, cofnęłaby się w czasie i zatłukła kapucynkę.
Dziewczyna szybko sięgnęła po kartkę, niemalże wyrywając ją z ręki zamaskowanego mężczyzny, po czym od razu schowała ją do jednej z kieszeni płaszcza, nie zadając sobie nawet trudu, by mruknąć proste „dziękuję”. Zupełnie, jakby tym zdecydowanym gestem miała zapobiec przez dostaniem się tych bazgrołów w „niepowołane ręce”. Aczkolwiek mogło się zdawać, że jeśli tym najbardziej niepowołanym, a mianowicie łapą Dexter’a, już kilka razy udało się do tej kartki dobrać, gorzej już być nie mogło. Cóż, z pewnością było w tym jakieś ziarnko prawdy… a może nawet i ogromny, niezliczony stos prawdomówny ziarnek.
Piratka pochwyciła, jak zwykle spokojne spojrzenie Prześladowcy, jednoznacznie mówiące „Jeszcze do tego wrócę”. W tym momencie nie potrafiła zmusić się do zamaskowania drobnego, złośliwego uśmiechu, tańczącego jej na ustach. Nie było w nim niczego wesołego, nawet jeśli na pierwszy rzut oka mógł się taki zdawać. Szkwał zerknęła w stronę zamaskowanego mężczyzny, posyłając mu w odpowiedzi spojrzenie, mówiące krótkie „Zobaczymy”. Wyglądało to trochę tak, jakby w ten sposób rzucała mu swego rodzaju wyzwanie, ostrzegając jednocześnie przeciwnika przed konsekwencjami jego przyjęcia. Coś takiego, o ile bez zarzutów działało na przypadkowych przechodniów, lub członków załogi pirackiej, na Szarym nie robiło najmniejszego wrażenia. Właściwie to nawet nie dał po sobie poznać, że dotarła do niego odpowiedź piratki i, jakby nigdy nic, znów wyciągnąć swój tomik z kieszeni, ponownie wracając do przerwanej lektury.
Właśnie w tym momencie Dexter, który stracił zainteresowanie „nowym kolegą” wrócił z powrotem na ramie Thalii, zeskakując z niego na tył siodła. Kruczowłosa zerknęła na kapucynkę, jak na małe, nierozumne dziecko, unosząc przy tym jedną brew.
-A ty gdzie się pakujesz, co?- zwróciła się do małpy, zupełnie, jakby ta była w stanie jej odpowiedzieć. Dexter podniósł tylko głowę, przyglądając się Szkwał swymi czarnymi oczami. Gdyby nie to, że w tych ślepiach odbijało się zło całego świata, można byłoby uznać go za nawet „urocze zwierzątko” (pomijając oczywiście jego paskudny charakter).
-Wiesz co? Powinnam dać ci tą kartkę do pożarcia i patrzeć jak się nią dławisz.- rzuciła małpce, uśmiechając się złowieszczo.- Wyrzuciłabym twoje zwłoki do rynsztoku i upozorowała wypadek, co ty na to?- zwierzak najwyraźniej wyczuł, że jego właścicielka nie mówiła poważnie (choć czasem była ku temu naprawdę bliska) dlatego, mimo ostrego tonu, nie specjalnie się tym wszystkim przejął. Bez konsekwencji pokazał Sargent język, po czym zadowolony z siebie, zachichotał złośliwie.
Ciemnowłosa pokiwała głową, po czym westchnęła ze zrezygnowaniem. Przestała zwracać uwagę na Dexter’a i skierowała wzrok przed siebie, wpatrując się w drogę, jaką mieli do pokonania. A przynajmniej chciała, by tak właśnie to wyglądało. W rzeczywistości obserwowała małpę katem oka, a gdy tylko zdała sobie sprawę z tego, że ta przestała ją obserwować, złapała kapucynkę za grzbiet. Małpa pisnęła zaskoczona
-Zdrajcy nie jeżdżą na gapę.- odparła, po czym powiesiła zwierzaka na jednej z niskich gałęzi drzewa, zwisających nad szlakiem. Szybko pogoniła konia, zrównując go z jadącą na przedzie Chow. Była z siebie bardzo zadowolona.
Oczywiście Thalia zdawała sobie sprawę z tego, że małpy świetnie odnajdują się na drzewach, ale przecież nie miała zamiaru go tutaj zostawiać (no bo jeśli znów trafi do więzienia, to kto ukradnie strażnikowi klucze do celi?). Zależało jej jedynie na chwilowym pozbyciu się zbędnego towaru, nawet jeśli wiedziała, że prędzej czy później ten chodzący koszmar znów ją nawiedzi. Ale cóż począć? Chcąc nie chcąc, byli na siebie z Dexter’em skazani. Ciekawe tylko, które z nich znosiło to gorzej?
Ciemnowłosa dziewczyna podjechała bliżej gońca, zrównując się z brunetką. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z jednej, dość istotnej rzeczy, na którą odpowiedź musiała znać… z resztą, nie tylko ona. Mężczyźnie z bandanką też zapewne przydałaby się owa wiedza. Szkwał nawet nie starała się ukryć zadziwiania, że Pan Szary nie dopytywał się o drogę. Bądź co bądź, sprawiał on wrażenie zdecydowanie bardziej odpowiedzialnego i na pewno nie ufał kurierce tak, jak piratka. A może Prześladowca znał cel podróży i dlatego do tej pory się nie odzywał?
-Chowlie, wcześniej nie miałam okazji zapytać o jedną rzecz.- odezwała się, rzucając jakby od niechcenia.- Dokąd ty nas w ogóle prowadzisz, co?- spytała się z uniesioną brwią. Pytanie zdawało się może trochę nie na miejscu, a już na pewno w niewłaściwym czasie. Na takie tematy powinno się dyskutować tuż przed podróżą, choć do tej pory nie było ku temu okazji. Nawet, jeśli wędrowali już drugi dzień. Schować się przed strażnikami, pokonać bandytów, znaleźć gospodę i wierzchowce… wszystko fajnie, ale co potem? Przecież nie mogli jechać tak w nieskończoność, nie na tym to polegało. Poza tym, czasem miło było znać cel podróży, a bez wątpienia to kurierka zmierzała ku jasno wyznaczonej ścieżce. Nawet, jeśli po drodze zboczą kilka, lub nawet i kilkanaście razy, cel wciąż będzie niezmienny.
Sokolica w odpowiedzi wyszczerzyła się złośliwie.
-Wy to macie refleks. Kto pyta się o cel wędrówki drugiego dnia?!- wybuchła śmiechem, przyglądając się to jednemu, to drugiemu kompanowi.- Zmierzamy do stolicy Ikramu, a konkretnie na Święto Tolerancji…- twarze Prześladowcy i Szkwał wykrzywiły się w grymasie niezadowolenia. Chyba żadne z nich nie było tym urzeczone, choć oboje mieli zapewne inne powody. Chow uśmiechnęła się przebiegle, widząc niezadowolenie towarzyszy. –Jak wam się nie podoba, to może wolelibyście zwiedzić Castelię? Portowe miasta są tam bardzo piękne!- na to akurat żadne z nich nie miało ochoty, a północnej i północno-zachodniej części Dal-virii oboje powinni unikać jak ognia. Przynajmniej przez jakiś czas.
Nocny Prześladowca zdawał się być mniej więcej usatysfakcjonowany z otrzymanej odpowiedzi, gdyż przestał przysłuchiwać się rozmowie i ponownie skupił uwagę na książce. Oczywiście, jak każdy wprawiony morderca nie odcinał się od świata, pozostawiając czujnym i skoncentrowanym na otoczeniu. Nawet, jeśli w tamtym momencie nie sprawiał takiego wrażenia. Sargent natomiast wzmianka o Święcie Tolerancji mówiła bardzo niewiele… właściwie to nic. Nigdy specjalnie nie interesowała się polityką, nie dochodziły też do niej słuchy o wszelkich uroczystościach. Nie, kiedy większość czasu spędzała na morzach.
-Czym jest to całe „święto tolerancji”? Grupowy uścisk i wymiana przepisów kulinarnych?- rzuciła kąśliwie, trochę od niechcenia. Chow posłała piratce zbójecki uśmiech, a ton głosu, jakim odpowiedziała wyraźnie dawał do zrozumienia, że ona również nie była zachwycona uroczystością.
-Ależ skąd! Wielki bal, na który przyjeżdża mnóstwo ważnych osób. Bogate pary, lśniące suknie, formalne rozmowy, tańce… chyba w Twoim stylu, nie?- rzuciła, posyłając Thalii złośliwe spojrzenie. Kruczowłosa tylko wywróciła oczami.
-Oczywiście! Tańce, suknie; to jest to, co korsarze kochają najbardziej!- ironia, jaką udało jej się włożyć w to zdanie, pod wpływem nadmiernej ilości zdawała się aż z niego wylewać.- Hm… myślisz, że dałoby się jakoś rozruszać to sztywne towarzystwo?- posłała kurierce zbójecki uśmiech, zerkając wymownie na pas z dopiętą szablą. W brązowych oczach Chow zatańczyły iskierki, choć zaraz pokręciła przecząco głową.
 -Jeśli zależy Ci na miejscu w klanie, lepiej niczego tam nie próbuj.- słysząc to, Thalia zaklęła cicho, wypowiadając na jednym wdechu całkiem sporą liczbę słów.- Uwierz mi, sama nie palę się na to święto. Ale mus to mus.
-I ty mówisz coś takiego?- zauważyła Szkwał, przyglądając się znajomej z niemałym zdziwieniem. Chow tylko wyszczerzyła się w odpowiedzi, choć w jej brązowych oczach znów zaczęły tańczyć zbójeckie iskierki.
-K*rrrrrwa mać!- zawołała papuga, zupełnie jakby podzielała zdanie piratki. Obie kobiety zaśmiały się krótko, zaś Ozzi podskoczył kilka razy na cieniutkich nóżkach, najwyraźniej zdając sobie sprawę z tego, że chwilowo znalazła się w centrum uwagi.
Sargent spojrzała się w górę, wciąż nie przestając się uśmiechać. Wiszące nad nimi niebo przybrało piękny, błękitny odcień, którego nie skalała żadna, nawet najdrobniejsza chmura. Zapowiadał się ciekawy dzień.

***


Właściwie to ciężko powiedzieć, które z nich wysunęło propozycję, by zajrzeć do namiotu. Był on naprawdę sporych rozmiarów, choć przez ciemne barwy i mnóstwo przedmiotów w środku nie sprawiał wrażenia przestronnego. Mimo wszystko, było w nim coś intrygującego. Sprawiał wrażenie, jakby chował w swym wnętrzu sekrety całego świata. Ciemny namiot okryty tajemnicą, oraz złą sławą. Zapewne po części miało to związek z czaszkami i wisiorkami z kości, jakie zawieszono przy wejściu, a także mnóstwem świeczek i zapalonych kadzideł, których dym nieco pogarszał widoczność, a intensywny zapach powoli drażnił nozdrza. Niemniej, żadne z Trzech Muszkieterów nie mogło przejechać obok obojętnie nie rzucając ciekawskiego spojrzenia, lub dwóch, w stronę tak osobliwego miejsca. Prędzej, czy później, któreś z nich musiało zaproponować, by do niego wejść, rozejrzeć się odrobinę i zobaczyć co jest w środku. Z czystej ciekawości. Naprawdę niecodziennie każdemu dane jest przypadkiem napotkać na swej drodze coś takiego.
Zaskakujący był jedynie fakt, że nikogo nie było w środku. W każdym bądź razie, nikogo żywego. Wewnątrz namiot przypominał obszerną salę do wróżenia. Na środku kręgu znajdował się stosunkowo niewielki, przykryty ciemnym obrusem stół. Dookoła poustawiane były szafy, szafki i półki, różnej wielkości, koloru i kształtu, choć większość z nich spełniała to samo zadanie. Na półkach aż roiło się od starych, zakurzonych ksiąg i książek, podejrzanych flakonów z różnokolorowymi płynami, kilkanaście ozdób z kości oraz od groma lalek.
Thalia znalazła pomiędzy książkami niewielką kukiełkę i aż wzdrygnęła się, widząc jej twarzy. Nigdy nie lubiła lalek, nie przepadała też za voodoo i wszelkimi dziwactwami, związanymi z odprawieniem rytuałów, lub wbijaniem szpilek w szmacianą podobiznę człowieka. Poza tym, maskotka, którą trzymała w ręku była naprawdę okropna. Wykonano ją w, zdawało by się, bardzo prosty sposób. Sprawiała skromne dzieło dziecięcej roboty, choć była niesamowicie realna i naprawdę do złudzenia przypominała człowieka. A raczej… no, powiedzmy istotę, która kiedyś mogła być podobna do ludzi. Podarte ubrania, rozprute kończyny, a na dodatek ten przeraźliwy, wykrzywiony uśmiech i oczy, świdrujące każdego na wylot. Dziewczyna odłożyła lalkę na miejsce, jeszcze raz przyglądając się jej uważnie, jakby chciała się upewnić, że kukiełka nie obserwuje ich z ukrycia.
-Coś z tym miejscem jest cholernie nie w porządku.- mruknęła, jakby do siebie. Piratka przyłapała się na tym, ze nie była w stanie całkowicie odwrócić się plecami do tamtej szmacianej lalki. Żałowała, że nie ukryła jej lepiej między stertami książek, choć nie miała zamiaru dotykać jej ponownie.
-Co ty gadasz?- odezwała się Chow, grzebiąc wśród półek. Po chwili wyciągnęła z nich coś, co przypominało… głowę. Ściętą głowę jakiejś starej kobiety. Kurierka przyglądała jej się krytycznie, trzymając znalezisko za szare włosy.- Cholernie nie w porządku dopiero będzie, jak to coś mrugnie.- rzuciła, uśmiechając się zbójecko. Zupełnie, jakby tylko na coś takiego czekała.
W tamtym momencie jedynie zamaskowany mężczyzna zachowywał się w miarę przyzwoicie. Przynajmniej, w odróżnieniu od dwóch kobiet, nie przeszukiwał on szuflad i nie grzebał wśród nie swoich rzeczy. Niemniej, jemu również owy namiot wydawał się podejrzany.
-Nie sądzę, by ruszanie tych rzeczy było dobrym pomysłem.- zwrócił się do towarzyszek, choć mówiąc to patrzył szczególnie na Chow. A raczej na sztuczną głowę, którą wciąż trzymała za włosy.- Tu wszędzie stoją zapalone świeczki, lepiej uważaj, by żadnej nie zrzucić.
-E, tam, bez nerwów.- goniec uśmiechnęła się złośliwie, bujając znalezisko raz w jedną, raz w drugą stronę, jak drobną huśtawkę.- Co takiego może się stać? Niczego nie podpalimy…
-„Podpalimy”?- mruknęła cicho Thalia, rozglądając się dookoła. Po chwili, jakby o czymś sobie przypomniała, zaczęła przeglądać po kolei wszystkie swoje kieszenie. W końcu udało jej się znaleźć to, czego tak usilnie szukała.
Kartka. Kawałek papieru, na którym zapisała wczoraj w nocy dwa wiersze. Ten sam, który dziś dostał się w łapy Dexter’a, czego skutki nie były najlepsze, przynajmniej nie dla piratki. Ciemnowłosa podeszła do jednej ze świec i bez chwili wahania nadstawiła kartkę tuż nad ogniem. Przez chwilę obserwowała, jak płomień powoli przemieszcza się po papierze, zlizując z niego kolejne zapisane fragmenty, a na koniec w całości je pochłaniając. Gdy papier ostatecznie zniknął wśród ognia, Sargent uśmiechnęła się tryumfalnie, niczym małe dziecko, które w swym mniemaniu dokonała przed chwilą niesamowitego czynu. Widząc to, Prześladowca pozwolił sobie na cień uśmiechu, choć pod zasłaniającą twarz bandanką nie było go widać. Thalia napotkała rozbawione spojrzenie mężczyzny, po czym machinalnie spiorunowała go ostrym, choć tryumfalnym wzrokiem, jednoznacznie mówiącym „I co? Już nie masz do czego wrócić?”. Szary jednak nie dał po sobie poznać, że wyłapał kolejne wyzwanie.
-Ciekawe do kogo to wszystko należy.- powiedział w końcu, jeszcze raz przyglądając się zakurzonym księgom.
Odpowiedź pojawiła się sama, choć żadne z nich nie miało pojęcia, kiedy nieznajoma kobieta usiadła przy stole. Obca uśmiechała się do każdego przebiegle, odsłaniając swoje nienaturalnie zaostrzone kły. Było w niej coś intrygującego, coś, co sprawiało, że od patrzenia się na nią włos jeżył się na karku. Ciemnoskóra przyglądała się przez chwilę każdemu z „gości”, nie mówiąc ani słowa. Najgorsze było w tym wszystkim to, że jedno jej spojrzenie metalicznych oczu zdawało się przewiercać na wylot. Zupełnie, jakby poznała Cię, zanim otworzyłeś usta i powiedziałeś cokolwiek o sobie.
-Witam.- odezwała się w końcu, choć jej głos bardziej przypominał węża, niż ludzką kobietę. Na dźwięk jej zimnych, prawie że „stalowych” słów, Thalia odskoczyła od kręgu świeczek. Piratka nie mogła jednak powstrzymać uśmiechu, gdy dostrzegła, jak Chow chowa za plecami sztuczną głowę, uśmiechając się niewinnie.

Chowlie? Revan? Co to byłoby za fantasy bez wróżenia z kości i kart tarota? x3

8 komentarzy:

  1. W tym opku ujawniła się moja chora fobia dotycząca lalek *^*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostre kły, zabawki voodoo, chuda, coemnoskóra, z gadzimi cechami... kurde... jakby coś mi przypomniało :P
    A co do fobii, to ja mam arachno... wiec wiesz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja koleżanka ma arachnofobię i kiedyś koledzy zrobili jej okropny żart... wrzucili pająka do piórnika -.- Ale chociaż pomogłam mu uciec :P

      Usuń
    2. To co ja mam powiedzieć? Boję się i lalek i pająków *^*

      Usuń
    3. To byście padły gdybym wan pokazała co mam w pokoju XD

      Usuń
    4. Może zlepek naszych najgorszych koszmarów... lalka-pająk? 0-0 Choć nie, te ludzkie są gorsze. To... pająkołak? :P

      Usuń
    5. Lepiej! https://z-1-scontent-frt3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xtf1/v/t34.0-0/p206x206/12507019_957572060994689_822537317_n.jpg?oh=37ff87fc2cd473ac06ece7a19d4d893c&oe=56945109

      To coś znalazłam u niewidomego wójka gdy sprzątałam po jego śmierci, trzymał tę lalke bo to bańka-wstańka z dzwoneczkiem w środku i wydaje dziwne dźwięki jak się ją popchnie. On lubił ten dzwoneczek, ja tym straszę ludzi jak u mnie nocują XD

      Usuń
    6. Te oczy... niby są zwrócone w jedną stronę, ale dałabym sobie głowę uciąć, że lalka śledzi wzrokiem każdego kto przechodzi 0-0
      Pamiętam, jak byłam kiedyś z kumpelą w Muzeum Starych Zabawek. Tam był dział z lalkami, z których połowa była naprawdę nieźle potyrbowana. Stwierdziłyśmy, że nawet te, które nie mają już oczu i tak nas obserwują. Urządziłyśmy też konkurs na znalezienie najstraszniejszej lalki xD

      Usuń