Revan zmierzył wróżkę wzrokiem. Jej wygląd jedynie utwierdził go w już dawno ustanowionych stwierdzeniach. Dalej ciekawiło go, dlaczego pospólstwo nazywa kobiety parające się tarotem ,,wróżkami". Przecież w większości są to stare baby lub wytatuowane dzikuski. Albo - jak widać - jeszcze większe dziwadła. Wedle jego pamięci termin ,,wróżka" oznaczał małe, bajkowe stworzonko, które opiekowało się księżniczkami i prowadziło zagubione książęta przez ciemne lasy ku zamkowi gdzie przetrzymywano jego ukochaną. Przynajmniej tak było w stereotypowych bajkach, których każdy się nasłuchał w dzieciństwie. I choć Re nie miał okazji słuchać ich zbyt długo zdecydowanie nie umiał porównać właścicielki namiotu do skrzydlatego elfika w różowej koronce. Jej wężowe kły również mu tego nie ułatwiały.
Prześladowcę rozpoznawano głównie po jego stalowym, przeszywającym spojrzeniu. Teraz miał okazję po raz pierwszy w życiu poczuć się jak jego zleceniodawcy. Owa wróżka miała spojrzenie jak sztylety. Na dodatek wydawała się czytać w myślach, wiedzieć o tobie wszystko jedynie patrząc ci w oczy. Mimo to Szary się nie speszył (a przynajmniej tego nie pokazał) i bez skrupułów odwzajemnił sztyletujące spojrzenie kobiety. Ta widząc to uśmiechnęła się jadowicie. Było to wyjątkowo niepokojące.
- Odłóż to, młoda damo - powiedziała odrywając w końcu wzrok od Nocnego Prześladowcy i przenosząc go na kurierkę.
Chowlie wyszczerzyła się do nieznajomej i odłożyła trzymaną za plecami głowę na półkę.
- A więc... - zaczęła wróżka uśmiechając się ponownie. Re nagle zastanowiło dlaczego jej język nie jest rozdwojony. - Czego tu szukacie, tajemniczy wędrowcy? Nie bójcie się tej lalki, korsarzu - tu zwróciła się nagle do Thalii, która nie mogła powstrzymać się od patrzenia przez ramię na upiorną kukiełkę. - Nie ma rączek, którymi by mogła trzymać nóż.
Szarego ogarnęło nieprzyjemne przeczucie, że lalka straciła łapki ponieważ dowiedziała się, gdzie wróżka trzyma zastawę stołową. Szybko jednak odgonił od siebie głupie wymysły. Lalki nie ożywają. Nie ma takiej magii. Nawet nekromancja skupia się jedynie na trupach. Chociaż...Ile on właściwie wiedział o voodoo?
- Oj, wierz mi, niewiele wiesz - mężczyźnie zjeżył się włos na głowie gdy usłyszał odpowiedź na zadane w myślach pytanie.
Czarnoskóra kobieta dalej uśmiechała się niepokojąco. Chow i Sargent szybko pojęły, że to zdecydowanie nie jest zwykła wróżka.
- Skoro już tu weszliście i przegrzebaliście moje rzeczy...- tu rzuciła oskarżycielskie spojrzenie zwłaszcza szatynce -...może zostaniecie tu na kilka minut? Tak dawno nie miałam tu gości.
- Ciekawe dlaczego... - rzucił z przekąsem Revan. Skoro jego myśli nie są tu bezpieczne, to po co je tłumić?
- Nie sądzę byśmy... - zaczęła Sargent, ale Chowlie od razu jej przerwała:
- A ja chętnie posłucham wróżb!
Szary i piratka spojrzeli na nią błagalnie. Kurierka jedynie wzruszyła ramionami i usiadła naprzeciwko wróżki.
- No co? - powiedziała. - Ta miła pani twierdzi, że nie ma się czego bać. Chyba nie spękacie, co? - uśmiechnęła się zbójecko.
To ostatecznie przekonało Szkwał do zajęcia drugiego krzesła. Prześladowca widząc, że nic tu nie zdziała, westchnął zrezygnowany i również usiadł. Wróżka ponownie upiornie się uśmiechnęła. Zaczęła tasować karty pokryte miniaturami i niezrozumiałymi symbolami.
- A więc na pierwszy ogień idzie nasza szanowna kurierka - Chow nawet nie drgnęła powieka, gdy kobieta odgadła kim jest. Czarnoskóra jednym płynnym ruchem rozłożyła karty jednolitą stroną ku górze, po czym odwróciła niby przypadkowe trzy z nich. - Koń bez jeźdźca...Chyba znajdziesz sobie pupila.
- Wypadałoby... - zamyśliła się szatynka.
Kobieta zerknęła na następną kartę. Widniał na niej rysunek iglastego drzewa trafianego przez piorun.
- Rozdarta sosna - wymamrotała wróżka. - Czeka cię ciężka decyzja. I ostatnia...Nabijana gwoździami pałka. To symbol konfliktów i bijatyk, których na pewno nie ominiesz.
- To chyba oczywiste - Chowlie z lekkim rozczarowaniem wstała i zamieniła się na miejsca z Thalią.
Piratka zarzuciła nogę na nogą i oparła łokcie na stole wyczekująco. Wróżka zebrała karty i przetasowała je jeszcze raz. Ponownie rozłożyła je na stole. Pierwszą kartę odwróciła od razu, bez zastanowienia - widniał na niej statek na morzu. Drugą po pewnym zastanowieniu. Na tej widoczny był rysunek ciemnej sylwetki z workiem na plecach. Nad trzecią kartą jej ręka wisiała niemal minutę, zanim kobieta niepewnie ją odwróciła. Rysunek na nim wyglądał jak rozstaje, a na dwóch osobnych drogach identyczne postacie.
- Zobaczmy, co my tu mamy - wróżka zatarła ręce i położyła palec na miniaturze statku. - Tęsknisz za morzem, nieprawdaż? Wyczuwam jednak, że szybko na nie nie wrócisz. Druga...Złodziej. Ktoś ci coś skradł, ale odzyskanie twojej własności nie jest rzeczą pewną. Nie mogę orzec, czy w ogóle będziesz w stanie odnaleźć samego złodzieja. Trzecia natomiast...Czeka cię spotkanie z członkiem rodziny. Prawdopodobnie nigdy się nie widzieliście i choć jesteście do siebie podobni ruszyliście osobnymi ścieżkami.
Sargent zmrużyła oczy. Szybko jednak przybrała swój zwykły uśmiech i wstała. Wskazała Szaremu zachęcającym gestem puste krzesło. Mężczyzna zwlókł się ze swojego miejsca odstępując jej krzesło i usiadł naprzeciwko czarnoskórej kobiety. Jej kły błysnęły w wyjątkowo paskudnym uśmiechu, co tylko upewniło Re, że jego przepowiednie będą wyjątkowo wyszukane. Zebrała talię, przetasowała, cały czas patrząc w jego stalowo szare oczy i rozłożyła karty. Odwróciła trzy karty, ale tym razem robiła to regularnie, każdą co pół minuty. Jakby wszystko miała dokładnie zaplanowane, lub chciała wywołać większy efekt.
- Pierwsza karta - położyła palec wskazujący na pierwszym rysunku. Zakrwawiony sztylet. Jak dla Revana była to oczywista wróżba: - Masz krew na rękach, panie Prześladowco. W przeszłości...i w przyszłości - urwała oczekując reakcji.
- Nic nowego - Revan wzruszył ramionami.
Wróżka wskazała następną kartę. Ta wyglądała na bardziej skomplikowaną, chociaż przekaz dla mężczyzny był równie logiczny i zrozumiały. Na rysunku była szubienica. Przy dźwigni stał kat...ale pętla była pusta. Skazańca nie było.
- Kroczysz po cienkiej granicy - powiedziała niemal szeptem czarnoskóra. - Jesteś nieuchwytny, niczym cień. Nikt nie umie cię pochwycić na długo...ale kat czeka. Uważaj, by ci się noga nie powinęła.
- No to trochę poczeka - przerwał jej Nocny Prześladowca.
Kobieta cmoknęła niezadowolona kręcąc głową. Sięgnęła ku trzeciej karcie. Był na niej miecz. Tego przesłania Re nie umiał sobie wyjaśnić. Zaciekawiła go i wróżka chyba to zauważyła, bo uśmiechnęła się jadowicie.
- Król Mieczy - wyjaśniła z tryumfem. - Chłodna ocena sytuacji, pewny lęk, ale też walka z samym sobą lub z otoczeniem. Wyczuwam w twojej przeszłości sporo przemocy. Zarówno fizycznej, jak i psychicznej.
Spojrzała na niego wyczekująco. Szary nie reagował. Mimowolnie się uśmiechnął, a rozbawienie widoczne w jego oczach przygasiło dobry humor wróżki. Szkwał podniosła pytająco brew. Chowlie też nie umknęło dziwne zachowanie Revana. Zaśmiał się lekko, a dźwięk ten potrafił przyprawić o ciarki. Nachylił się nieco do czarnoskórej kobiety.
- W przyszłości też będzie go wiele, już ja tego dopilnuję - powiedział dalej rozbawiony i wstał. - To tyle?
Wróżka zmrużyła oczy i ponownie zmierzyła go wzrokiem. Tym razem jednak jej spojrzenie nie było ciekawskie, tylko czysto wrogie. Zebrała karty w talię, co chyba znaczyło, że to koniec wróżenia na dzisiaj. Chowlie wstała zawiedziona, a jej papuga zagwizdała kilka razy. Thalia po raz ostatni popatrzyła w stronę wróżki i ruszyła śladem towarzyszki. Re natomiast skinął kobiecie głową i uniósł lekko kapelusz w pożegnalnym geście. Czarnoskóra kobieta prychnęła tylko i machnęła ręką by znikał jej z oczu.
Mężczyzna uśmiechnął się po raz ostatni i opuścił namiot.
Thalia? Chow? Nawet ja nie wiem co mu odbiło, ale wyszło znośnie x3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz