Piratka, jeszcze zanim pospieszyła konia, by zrównać z prowadzącym ich
gońcem, rzuciła ostatnie spojrzenie w kierunku Ikramu. Z miejsca, w
jakim się w przez chwilę znajdowali, mogła dokładnie obejrzeć miasto,
choć właściwie to nie czuła potrzeby wdawania się w zbędne szczegóły.
Pierwszym, co rzuciło jej się w oczy był ogromny zamek, właśnie w
którym, jak mniemała, miał odbyć się bal z okazji święta tolerancji.
Cóż, pomijając fakt, że Szkwał nie widziała najmniejszego sensu w
wyprawianiu przyjęcia na cześć czegoś co jest jedynie niematerialnym
poglądem i właściwie nigdy nie obchodziło ją kto jakiej jest rasy, z kim
jest spokrewniony, ani jak się z tym czuje, to zwiedzenie zamku od
środka mogło być całkiem ciekawym doświadczeniem.
Od pałacu odbiegała jedna, główna droga, która zaraz rozgałęziała się na
kilka mniejszych uliczek, ciągnących się wzdłuż budynków mieszkalnych,
straganów, oraz wszelkich innych obiektów, których nie sposób było
zidentyfikować po jednym spojrzeniu z oddali. Trudno było jednak nie
dostrzec, iż budynki znajdujące się bliżej środka miasta, a tym samym
bliżej pałacu, należały do tych zamożniejszych mieszkańców. W miarę, jak
uliczka oddalała się od najważniejszej siedziby miasta, domy ciągnące
się wzdłuż niej, były coraz biedniejsze. Nie był to jednak nietypowy
widok- w taki oto sposób zbudowane było właściwie każde miasto, choć w
większości z nich punktem, którego bliskość decydowała o zamożności był
targ, bądź też główny plac. Właściwie tylko to wyróżniało stolicę, od
zwykłych miast, poza tak oczywistym faktem, jak wielkość. Owszem, było
tutaj ładnie, choć Ikram był po prostu stolicą krainy, taką, jak każda
inna. Nie było tutaj na czym przez dłuższy czas zawiesić oka, gdyby nie
fakt, iż tuż przy mieście rozciągał się szeroki pas morza, który niczym
błękitna wstęga muskana przez wiatr, falował przy lądzie, co jakiś czas
podmywając fragmenty graniczących z nim skał. Na ten widok Thalia
uśmiechnęła się smętnie, choć w następnej sekundzie już śmiałą się z
siebie w myślach za ten czyn. Gdyby była bohaterką powieści,
powiedziałaby, że patrząc w stronę oceanu, czuła, jakby spienione wody
wołały ją ku sobie. Ale przecież życie to nie bajka, nie wspominając już
o tym, że tylko osoba mająca nierówno pod sufitem stworzyłaby ze Szkwał
materiał na bohatera opowiadań. A przynajmniej tak to wyglądało z
punktu widzenia piratki.
Nagle z tych dziwacznych rozmyślań wyrwało Thalię chrząknięcie Chow,
które jednoznacznie sugerowało „chyba o czymś zapomniałaś”. Dziewczyna
pospieszyła konia, zrównując z dwoma pozostałymi wierzchowcami, po czym
obrzuciła kompankę badawczym spojrzeniem. Uniosła pytająco brew, choć na
swej drodze napotkała tylko zbójecki uśmiech Chow.
-No co?- rzuciła w stronę kurierki, nie domyślając się, że tym jednym i z
pozoru niegroźnym pytaniem właśnie wydała na siebie wyrok śmierci.
Dotarło to do niej chwilę później, gdy szatynka posłał jej przebiegłe
spojrzenie, ozdobione w zadowolony z siebie uśmiech złodzieja, który
obrobił największego bogacza w mieście, pod czujnym okiem jego ochrony, a
ten nawet się nie zorientował.
-Nasz zamaskowany koleżka przed chwilą ładnie nam wszystko wyśpiewał.-
mówiąc to, wskazała na jadącego obok Prześladowcę. Thal domyśliła się,
że specjalnie zaakcentowała słowo „wyśpiewał”, jakby ze znajomości
miasta rodzinnego i wymyślonego nazwiska była w stanie ułożyć sobie w
głowię biografię mężczyzny.- Coś mi się zdaję, że teraz twoja kolej.-
wyjaśniła, wzruszając ramionami, jakby od niechcenia, choć dalej nie
przestała się uśmiechać.
Thalia wywróciła oczami.
-A cóż takiego mam opowiadać? Kto jak kto, ale zdaje mi się, że ty wiesz już wszystko, co potrzebne.
-Historia za historię brzmi uczciwie.- Nocny Prześladowca, ku
zaskoczeniu Thalii, dołączył do rozmowy, zgadzając się z kurierką. Widok
tek wydał się piratce nawet zabawny, biorąc pod uwagę, że jeszcze
chwilę temu to Pan Szary znajdował się na jej miejscu.
-I ty Brutusie przeciwko mnie?- odparła, z teatralnym oburzeniem zwracając się do zamaskowanego mężczyzny.
-Brutusie?- powtórzył, jak echo Poursuivant, choć wyraźnie wyczuł w wypowiedzi Szkwał niejedną kpiącą nutę.
-A więc..?- odezwała się Chowlie, poganiając towarzyszkę.
-Wiesz co? Mogłam Cię wtedy wyrzucić za burtę, gdy jeszcze mogłam.-
piratka, posłała gońcowi przebiegły uśmiech, który nijak miał się do
jej obecnej sytuacji.
-Mogłaś, ale przegapiłaś taką okazję.- odparowała dumnie kurierka, choć
dalej przyglądała się Szkwał wyczekująco, i z niemalże chorobliwą
satysfakcją. Thalia gwizdnęła przeciągle, po czym wywróciła oczami,
nawet nie miała pojęcia który raz z kolei.
-Niech będzie.- rzuciła w końcu, po czym uśmiechnęła się przebiegle,
kontynuując.- Urodziłam się w dwieście dziewięćdziesiątym trzecim roku, w
pewnym…
-Jasna cholera.- mruknęła Chow, chwilę przed tym, gdy z dzioba jej
papugi wydobyło się wszystkim dobrze znane „k*rrrwa mać”. W tamtym
momencie Sargent przeszło przez myśl, że ta dwójka naprawdę nieźle się
dobrała.- Jak dalej będziesz tak gadać, sama zacznę żałować, że nie
wyrzuciłaś mnie wtedy za burtę.- dodała kurierka, uśmiechając się
złośliwie. Bez problemu wyczuła podstęp piratki, choć wątpię by plan
zanudzenia wszystkich na śmierć można było nazwać podstępem.
Szary obserwował wszystko, jednak nie odezwał się ani słowem, być może
zastanawiając się co takiego zdarzyło się wcześniej między jego dwoma
towarzyszkami, skoro zaczęły sobie grozić wyrzuceniem drugiej za burtę.
Choć Thalia, widząc jego minę kątem oka, raczej wątpiła, czy faktycznie
chciał poznać odpowiedź.
-Ale czekaj, skoro znam Twoje imię, wypytywanie nie będzie już takie
dociekliwe…- szatynka mruknęła, jakby do siebie, zastanawiając się o co w
takim razie może się zapytać piratki.- Pochodzenie? Miasto rodzinne?-
rzuciła od niechcenie, najwyraźniej odrobinę zawiedziona, że nie ma
pomysłów na lepsze pytanie.
-Ocean.- odparła Szkwał, posyłając całemu światu pełen zadowolenia
uśmiech. - Przeklęta Syrena- dodała szybko nazwę swego statku. Bo
chociaż niedawno go straciła, to miała zamiar wszystko odzyskać. A
kiedy, gdzie i w jaki sposób? Nad tym zastanowi się kiedy indziej.
-Mogłam się tego spodziewać.- kurierka westchnęła, choć zaraz
uśmiechnęła się złośliwie, jakby właśnie wpadła na genialny plan, który
jak najskuteczniej umożliwi jej zepchnięcie na dno połowy znanego im
świata.- Ale skoro już przy tym jesteśmy, chyba jesteś mi winna opowieść
o tym co stało się z Twoim statkiem. Masz teraz świetną okazję.-
odparła, krzyżując ręce na piersi ze zbójeckim uśmiechem na ustach.
Szkwał odwzajemniła przebiegły uśmiech, choć po raz pierwszy w życiu
zastanawiała się, czy, biorąc po uwagę okoliczności, aby na pewno jest
on na miejscu. Niestety, skończyło się tylko na zastanawianiu się.
Właściwie to nie miała nic przeciwko opowiedzeniu tej historii, ot
zwykła opowieść, którą co poniektórzy mogliby nazwać zmyśloną bajką, ale
to już inna kwestia. Tylko, że obecnie trójka jeźdźców znajdowała się w
mieście, i to nie byle jakim, a wśród zwykłych gapiów i prostych
obywateli, kryli się ludzie, których nie tylko ona nie chciała spotkać.
Sądząc po spojrzeniu, jakie Prześladowca ukradkiem posłał mijanym przez
nich strażnikom, on również nie miał ochoty na ponowne oglądanie celi.
Podobnie było z Chowlie, bo chociaż kurierka oficjalnie nie należała do
świata przestępców, Thalia znała ją na tyle, że mogłaby dać sobie rękę
uciąć, iż ta dziewczyna w niejedne kłopoty już się wpakowała.
-Nie wydaje mi się.- odparła po chwili, rozglądając się ukradkiem.- To
chyba nie miejsce na opowieść o tym, jak pirat stracił piracki statek i
piracką załogę.- odparła wymijająco, specjalnie powtarzając słowa
„pirat”, by podkreślić co ma na myśli.
-Niech Ci będzie.- kurierka po dłuższej chwili zastanowienia, machnęła ręką na znak zgody.
Szkwał uśmiechnęła się zadowolona, gdyż właściwie przez tą plątaninę
słów, ta dwójka nie dowiedziała się o niej niczego więcej, niż wiedzieli
do tej pory. Nie miało to jednak nic wspólnego z jakże oklepanym
tajeniem swej przyszłości z obawy przed reakcją innych, bądź dla samego
ukrywania swojej historii. Myślę, że w przepadku Thalii miało to więcej
wspólnego z czymś w rodzaju psychologii odwrotnej, przez którą nie
chciała czegoś zdradzić tylko dlatego, że oczekiwano od niej odpowiedzi
tu i teraz. Zawsze można jednak poczekać na tam i potem.
Brunetka ruszyła przed siebie, popędzając srokatego wierzchowca. Gdyby
ktoś przysłuchiwał się grupce wędrowców, wsłuchał się dokładniej i na
chwilę wyrwał z codziennego pędu i zwykłego życia, mógłby dosłyszeć
urywki nuconej przez piratkę melodii, która porwana przez wiatr, płynęła
leniwie przez kręte i ciasne uliczkach Ikramu.
Żeglowaliśmy razem, przez fale, pod wiatr
Do krainy, gdzie morza szeleszczą
W dół krętej rzeki Rhine
Podążaliśmy za pieśnią…
Wyblakłe treści legend, opowieści mówiono nam
Próbowano nas wszystkich ostrzec, nim skończymy na dnie
Żeglarze nazywają ją Loreley
Hej, złodzieju! Ostrożnie nim za głosem wpadniesz…
A kiedy wiatry płakały, umierali mężowie
Fale kłaniały się Loreley, o której wciąż śpiewa morze…
Chowlie, teraz chyba Twoja kolej :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz