Re podniósł jedną brew w niemym zapytaniu. Przez całą drogę kurierka milczała (w przenośni, oczywiście), aż tu nagle chce czegoś się o nim dowiedzieć. A był niemal pewien, że wie o nim wszystko. W końcu wieści się roznoszą. Może nie z wiatrem, ale z takimi jak ona, którzy i tak niewiele w tyle zostają. I ku ironii to właśnie ludzie starający się jak najbardziej zachować anonimowość, zacierać każde ślady i podawać fałszywe nazwiska jako pierwsi trafiają na piedestał, pozbawieni masek. Szary z miejsca sądząc, że Chowlie nie będzie miała o co go pytać dał się jej zaskoczyć, a to zdecydowanie mu nie odpowiadało. Potwierdziło jedynie jego uprzednie przekonania, że nie istnieje coś takiego jak ,,przewidywalny goniec".
Koniec końców, w pewnym stopniu miała rację. Ikram już blisko i zaraz będą służyć pod jednym sztandarem. Revan nie mógł szczerze przyznać, że ufa swoim kompanom. Nie byłby w stanie dać pannie Sargent stłuczonej butelki, nie wspominając o nożu, po czym opowiedzieć o sobie wszystko Mistral i mimo wszystko spać spokojnie. Jedyne czego chciał to porządne alibi, które pozwoli mu pojawiać się w większych miastach bez wzbudzania sensacji. Jeśli nie będzie w stanie zaufać swoim towarzyszom broni, ani tym bardziej liczyć na wzajemność, długo w klanie nie posiedzi.
Westchnął więc jedynie i powiedział:
- Czego więc o mnie nie wiesz?
Pytanie, chodź dziwnie skonstruowane, wydawało się osiągnąć efekt. Re poczuł lekką satysfakcję widząc na twarzy Chow cień zaskoczenia.
- I już? - odparła w końcu. - Od tak mi powiesz co chcę wiedzieć?
- W moim stanie zdrowotnym dalszy opór nie ma sensu - wyjaśnił z lekką złośliwością w głosie.
- W takim razie daj mi chwilę - Chowlie uniosła lekko palec wskazujący i zrobiła teatralnie przesadną minę mającą wyrazić powagę całej sytuacji. - To wiekopomna chwila, która prawdopodobnie więcej się nie powtórzy, dlatego wolę się namyślić nad pytaniem.
Thalia parsknęła śmiechem. Re zerknął na nią kątem oka. Chociaż piratka udawała zupełną obojętność nie trudno było się domyślić, że także nastawia ucha. Prześladowca poczuł się jak podczas nieprzyjemnej partii szachów, w której dostał niekompletny zestaw figur. Nie zamierzał śpiewać jak u spowiednika. Wystarczy, że powie tyle ile wystarcza, by komuś względnie zaufać. Jak każdy miał swoje tajemnice i wolał ich z miejsca nie wygadać, zwłaszcza komuś kto jeździ po Dal-Virii wzdłuż i wszerz.
- To może najpierw: skąd jesteś? - zapytała kurierka.
- ,,Najpierw"? - Revan uniósł brew. - Mam się bać?
- Więc? - nalegała brunetka.
- Kiromi - odparł krótko Prześladowca.
- No i to by wiele wyjaśniało - Chowlie uśmiechnęła się tryumfalnie. - Słyszałam, że na zachodzie Castelii lubiany nie jesteś, panie Nocny Prześladowco, ale teraz to przynajmniej jakiś konkret. A nazwisko?
Szary zgromił ją spojrzeniem stalowo szarych oczu. Czy wszyscy jej pokroju muszą zaczynać od pytań względnie bezpiecznych, a już na drugiej pozycji ustawić zgoła gorsze? No trudno, zobowiązał się sam przed sobą, to i musi swojej decyzji sprostać. Problem polegał na tym, że nie miał nazwiska. Po prostu. Zawsze był Revanem, a przynajmniej tak to pamięta. Nie byłoby to nic dziwnego, większość przedstawicieli stanów niskich nie ma nazwisk rodowych, które można by przekazywać z ojca na syna. Dostają własne, wymyślone przez siebie czy znajomych. Były to głównie odwzorowania cech, coś, dzięki czemu właściciel był od razu rozpoznawany...a czemu by nie mogło służyć jako swoiste ostrzeżenie?
- Poursuivant - odpowiedział pewnie.
Chowlie powtórzyła to sobie bezgłośnie, jakby chciała się tego nauczyć na pamięć. Chwilę się zamyśliła po czym uśmiechnęła zbójecko.
- W Kiromi nie mieszka żaden ród o takim tytule - wydedukowała. - Całkiem sprawnie ci idzie wymyślanie nazwisk na poczekaniu.
- A to coś złego? - Re uśmiechnął się lekko. - Nazwisko i tak mi się przyda. To swego rodzaju przywilej móc wymyślić je sobie samemu.
- Nawet jeśli brzmi ono ,,Prześladowca"? - wtrąciła się Sargent.
- Lepiej, że sam siebie tak nazwałem, niż gdyby zrobił to ktoś inny - zauważył Szary.
Nagle Chow ściągnęła wodze i stanęła w strzemionach. Uśmiechnęła się zadowolona z siebie i machnęła ręką.
- Panie i panowie - zaczęła. - Oto Ikram!
Stolica królestwa z ich pozycji wydawała się być na wyciągnięcie ręki. Rozległe miasto, jakby przyrośnięte do wybrzeży. Thalii na widok morza usta mimowolnie rozciągnęły się w lekko bolesnym uśmiechu. Stali tak przez jakieś dwie minuty. W końcu Revan wychylił się nieco do przodu i zmierzył wzrokiem najpierw Chow, a potem Szkwał. Odchrząknął i dziewczyny spojrzały w jego stronę.
- A po co w ogóle się zatrzymaliśmy? - zapytał wprost.
Razem z piratką spojrzeli na kurierkę. Mistral wzruszyła ramionami.
- No co? - zdziwiła się. - Trzech wędrowców ze wzgórza obserwuje majestatyczne miasto, cel swojej długiej podróży, a ty nagle psujesz klimat. Myślałam, że lubicie takie poetyckie dyrdymały - brunetka ścisnęła konia łydkami i ruszyła przodem. Papuga zagwizdała i rzuciła swoje słynne hasło.
Re rzucił pytające spojrzenie Sargent, ale kapitan jedynie wywróciła oczami i również pospieszyła konia.
Thalia? Chow? Wybacz Blue, ze kradnę ci CD, ale trzeba to wszystko popchnąć naprzód :P
Wybaczam XD Ale to cd jest moje, bo wypadałoby coś napisać :P
OdpowiedzUsuńAleż oczywiście. I zgadzam się w zupełności, bo musimy KPK rozruszać :P Ti'en i Lena sami nie dadzą rady XD
Usuń