Lao podniósł brew. Nie powiem, krasnoludzica mile go zaskoczyła.
- Moja sława mnie wyprzedza? - rzucił niedowierzająco.
- Przynajmniej wśród kupców - odparła dziewczyna. - Ja...przepraszam, nie zamierzałam nikogo postrzelić...znowu.
- Pechowy dzień, jak mniemam - Cienisty uśmiechnął się lekko. - Mnie rano napadli jacyś chłopi z widłami. Ba! Jeden przebił kołkiem mojego kompana. To jakiś miejscowy zabobon?
- Niewykluczone. Tutejsi nie są zbyt mile nastawieni do pałętających się po lasach nieludzi.
- Czyli wnioskujesz, że nie jestem człowiekiem? - zaciekawił się mężczyzna.
- Zwykli ludzie nie są w stanie dotknąć swojego cienia, nawet magowie - łuczniczka uśmiechnęła się półgębkiem. - Ty zapewne byłbyś zdolny ze swoim siłować się na rękę.
- Nie tylko ja - Lao już polubił nieznajomą. Ukłonił się teatralnie i przedstawił: - Ti'en Lao, znany jako Cienisty z Carvahall, jak się już domyśliłaś.
- Lena Howlett - dziewczyna odkłoniła się równie przesadnie. - Znana jako Scout bądź Jaskółka.
- Szalenie miło panią poznać. A teraz skoro już skończyliśmy te zbędne grzecznościowe wygłupy mógłbym spytać, którędy do Ironwood?
- A co pana tam prowadzi? - odpowiedziała Lena, ale machnęła ręką, by mężczyzna ruszył za nią.
- Właściwie to jestem przejazdem - wyjaśnił. - Liczyłem, że zabiorę się z Wilkami do Ikramu.
Jaskółka spojrzała nań pytająco.
- Chcesz dołączyć do klanu?
- Sprytna jesteś - Ti'en uniósł jedną brew. - Nie jadę tam bynajmniej dla święta...wątpię, by ktokolwiek mojego pokroju wyruszał w tamtą stronę dla tańców i zatłoczonych sal balowych.
- W sumie...dobrze się składa - uśmiechnęła się Howlett. - Lord Denesle wyrusza dopiero jutro z rana. Jako jedna z Wilków jadę tam jako obstawa. Myślę, że nikt nie będzie miał nic przeciwko, byś ruszył z nami. Ale noc będziesz musiał przeczekać w mieście.
- To dla mnie nie problem - Cienisty umilkł na chwilę. - Więc mówisz, że należysz do klanu Ironwood?
- Od niedawna - przyznała Lena. - Ale staram się o awans. A ty? O którym klanie myślisz?
Lao zastanowił się.
- Nie jestem pewien. Nie zastanawiałem się jeszcze nad tym - odpowiedział bez ogródek. - Co wiesz o reszcie klanów?
- Raczej niewiele. Jak już mówiłam, póki co jestem jedynie nowicjuszem. Ale słyszałam wymieniane nazwiska. Głośno się zrobiło o liderkach z Ikramu i z Knowhere. Reszta jak na razie niewiele się angażuje w sprawy poza swoimi królestwami.
- A jakieś ogólne informacje?
- Ogólne, mówisz? - Scout zastanowiła się. - Lwy z Castelii raczej przyjmują najodważniejszych i bezinteresownych. Rubkat, lider Orłów, ceni u swoich członków szerokie kontakty i prędkość przekazywania informacji.
- Czyli kurierzy? - wtrącił Ti'en.
- Coś w tym stylu. W moim klanie podstawą jest współpraca. Jak u wilków w watasze. Borsuki lubią bawić się strategią, a większość z nich to magowie. Natomiast Słowiki...to dość dziwna grupa. Sama ich liderka, niejaka Anello, to dość tajemnicza i dziwna osoba, a przynajmniej tak słyszałam. Klan Knowhere, chociaż są jedną ekipą, to wolni strzelcy oraz najemnicy. Pomogłam?
- Co nieco - odparł Cienisty.
Droga zaskakująco się Lao nie dłużyła. Głównie dlatego, że z panną Howlett rozmawiało mu się zaskakująco miło. Nawet jeśli tematami była polityka i ogólna sytuacja kraju. Najbardziej odpowiadał mu fakt, że dziewczyna o nic jego samego nie pytała. Po prostu nie obchodziło ją kim był, skąd się tu wziął i co robił do tej pory. Ti'en nie pozostawał dłużny - nie wypytywał Leny o to, o czym nie chciałaby mówić. I oboje byli zadowoleni. Gdy już zbliżali się do miasta, Cienisty z rozbawieniem odkrył emanującą od jego cienia zazdrość.
Strażnicy przy otwartej bramie z miejsca wesoło pozdrowili Scout, mężczyznę natomiast zmierzyli podejrzliwym wzrokiem. Lena zapewniła ich, że dopilnuje, by Ti'en się nie wychylał, ale mimo to dalej nie spoglądali na niego zbyt przychylnie. Szerokie, zdobione klombami (obecnie wyłysiałymi) brukowane aleje tętniły życiem. Straż miejska była tu lepiej zorganizowana niż w innych miastach. Nawet w dzień po ulicach spacerowały czteroosobowe grupy żandarmów w lekkich zbrojach i zielonych tunikach. Lena rzucała krótkie pozdrowienia do niemal każdego ze strażników, a ci odpowiadali wesoło. Wydawała się znać większość z nich z imienia, co nieco zaskoczyło Lao.
- Znasz każdego żołdaka w tym mieście? - zapytał nieco złośliwie.
- Pewnie - odparła Scout ze zbójeckim uśmiechem. - Wyrzucono mnie ze straży miejskiej. Tylko dlatego dołączyłam do Wilków.
- Oh, a za co niby?
- ,,Niedopuszczalne metody działań i niesubordynację" - zacytowała jakby z pamięci.
Instynkt samozachowawczy Ti'ena podpowiedział mu, że chyba nie ma ochoty dowiedzieć się na czym polegały te ,,niedopuszczalne metody". Chociaż Howlett nie sięgała mu uszami powyżej łokcia raczej nie powinien jej prowokować. Jak zresztą żadnego krasnoluda, o czym już się przekonał, gdy dobre dziesięć lat temu, zaraz po przybyciu na wybrzeże Clevelandu, zirytował dwójkę krótkonogów. Cóż, to nie była chyba do końca jego wina. Przecież w życiu nie widział żadnego krasnoluda i widok brodatych ludków ledwo wyrastających powyżej jego pasa niezwykle go rozbawił. Skąd miał wiedzieć, jak bardzo nie lubią pytań o swój wzrost?
Howlett skierowała się do gospody ,,Złoty karp". W wejściu trafiła na jakiegoś kolejnego znajomego, jakiegoś kupca. W środku poleciła Cienistemu usiąść gdzieś w kącie, a sama ruszyła w stronę baru. Nie oponował. Skorzystał z faktu, że żaden z gości nie zwrócił na niego większej uwagi i zaszył się pod ścianą w zacienionym miejscu. Tam nagle wyłonił się z niego Cień. Siedział obok z założonymi rękoma, znowu obrażony.
- Zazdrosny? - zaśmiał się cicho Ti'en. - Przecież Lena to całkiem miła osoba - machnął ręką w stronę gadającej z barmanem Jaskółki.
Cień obrócił głowę w bok, zupełnie jakby prychnął.
- Przecież nie szukam ci zastępstwa - mężczyzna przewrócił oczami. - Jesteś moim cieniem i przyjacielem, ciebie nie da się NIKIM zastąpić.
Klon odwrócił głowę z powrotem, przez chwilę popatrzył Lao w oczy po czym rozpłynął się. Chwilę potem do stolika wróciła Scout.
- Udało mi się sprzedać tą kaczkę - odchyliła się na krześle i założyła ręce za głowę zadowolona. - Załatwiłam nam kolację.
- Nam? - powtórzył.
- Chyba ci coś wiszę za strzelenie w twojego przyjaciela, nie sądzisz?
- Nie cierpię wyłudzać zadośćuczynienia - odparł mężczyzna.
- To potraktuj to jako prezent - nie poddawała się dziewczyna.
- Prezentów też nie przyjmuję - mruknął nieusatysfakcjonowany. Po chwili wpadł na lepszy pomysł: - To może się załóżmy. Wygram i będziemy kwita.
Lena roześmiała się nagle. Gdy zauważyła, że Ti'en nie żartuje, uspokoiła się z lekka zaskoczona.
- Ty tak na poważnie? - uśmiechnęła się złośliwie. - Chyba nie wiesz na co się piszesz.
- Zobaczymy - Cienisty odwzajemnił uśmiech. - Jestem świetnym oszustem.
- Nawet w siłowaniu na rękę? - rzuciła wyzywająco Jaskółka.
- Znajdzie się jakiś sposób - Lao postawił łokieć na stole. Krasnoludzica uczyniła podobnie i uścisnęła jego dłoń.
- Oby - odparła. - Bo inaczej sam za wszystko płacisz.
Czyli innego wyjścia nie mam, pomyślał mężczyzna wesoło.
Lena? Tobie zostawiam wynik tego starcia x3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz