piątek, 19 lutego 2016

Od Ti'ena - Ile można gadać do cienia?

        Który to już raz?, pomyślał Ti'en, wbijając łokieć w jabłko Adama próbującego zajść go od tyłu rabusia. Błąkam się po wsiach o godzinach godnych stałych bywalców tawern, a gdy tylko słyszę zamieszanie zjawiam się niczym jakiś pie*rzony rycerz w lśniącej zbroi i ratuję miejscową ludność. Odwrócił się na jednej nodze i drugą kopnął z góry tego samego nieszczęśnika piętą w potylicę. Mężczyzna zwalił się na ziemię. Nie było czasu na dobijanie go - z boku drugi zdążył się zebrać. Cienisty odchylił się lekko do tyłu i przed jego twarzą przeleciała pięść. Bandyta stracił równowagę zaskoczony, lecąc dalej. Lao chwycił go jednak za kark, po czym pomógł mu się rozpędzić na ścianę budynku. Uparciuch wyrżnął łbem w mur, w końcu padając bez przytomności na drogę.
  Ti'en po raz kolejny zastanowił się, po co mu to wszystko. Nie zarobi na tym, bo za typowych mąciwodów nagród pieniężnych z miejsca nie dają. Odpada także zachwyt i wdzięczność ratowanej osoby, gdyż napadnięta dziewczyna wydawała się bardziej przerazić niego samego niż bandytów, gdyż zniknęła zanim zdążył zadać pierwszy cios. Co więc pozostało? Prymitywna, nieludzka satysfakcja z zadawanego bólu połączona z zastrzykiem adrenaliny, a wszystko to wymieszane z dreszczykiem emocji?
  W sumie...czemu nie?
  Lao uśmiechnął się kwaśno pod maską, równocześnie unikając zadanego z ukosu cięcia nożem. Gdyby jego mistrz usłyszał w tym momencie jego myśli zupełnie by się załamał, a widząc do czego się dopuszcza - pewnie zszedłby na zawał. Tak nieodpowiedzialnego, upartego i równie sadystycznego ucznia nie miał nigdy. Ti'en był pierwszym, któremu udało się doprowadzić starego mędrca do szewskiej pasji, a następnie - jakby mu było mało - sprawił, że ten już zupełnie stracił wiarę w ludzkość.
  Cienisty wykonał kolejny zwód. Bawił się wyśmienicie, czego nie można było powiedzieć o desperacko broniącym się trzecim ze zbirów. Bandyta chyba zdał sobie sprawę z przegranej pozycji, bo jego ataki zakrzywionym sztyletem były równie pełne determinacji zagonionego w róg zwierzęcia co czystej furii. Facet po prostu wmówił sobie, że on i jego dwaj koledzy bez trudu powalą jednego pozbawionego broni włóczęgę i najwyraźniej dalej nie mógł wyjść z tego przekonania, mimo iż wyżej wymienieni leżeli bez ducha.
  - Dobra, koniec tej zabawy - powiedział sam do siebie.
  Jak na rozkaz za zbirem pojawił się Cień. Bliźniacza sylwetka Ti'ena chwyciła nieszczęśnika od tyłu pod pachy. Czy to było nie fair? Pewnie tak, ale biorąc pod uwagę fakt, że wcześniej ta trójeczka, mając stanowczą przewagę liczebną i niecne zamiary, napadła na młodszą od nich bezbronną kobietę - chyba mu się należało. Lao walnął mężczyznę pięścią w nasadę nosa, a gdy się odchylił po siłą uderzenia, Cień wbił mu w plecy kolano, zmuszając do wyprostowania się. Wtedy Ti'en stanął bokiem na jednej nodze i wbił stopę poziomym kopnięciem w brzuch bandyty. Uderzenie było tak silne, że facet zgiął się wpół i zwrócił na drogę zawartość żołądka. Cień puścił go i zbir sflaczały opadł na ziemię.
  Cienisty przeciągnął się powstrzymując ziewnięcie. Machnął ręką na swojego półprzezroczystego klona i ruszył przed siebie ulicą. Cień przez chwilę stał w zastanowieniu gapiąc się w pobojowisko po czym dogonił mężczyznę.
  - Nie ma to jak mała rozgrzewka w środku nocy, co? - rzucił Ti'en wesoło do swojego nieodłącznego towarzysza.
  Cień pokręcił głową z niedowierzaniem. Gdyby mógł, pewnie by westchnął.
  - Co jest? Szkoda ci ich?
  Bliźniak pretensjonalnie wskazał ręką za nich.
  - Zasłużyli sobie.
  Ciemna sylwetka stanęła w miejscu zakładając ręce na piersi. Patrzył w Lao wyczekująco swoimi zielonymi, pozbawionymi źrenic oczami. Mężczyzna westchnął.
  - Znowu zaczynasz? - powiedział zirytowany. - Od kiedy ty się nimi przejmujesz?
  Cień wykonał gest jakby coś łamał.
  - Ludzkie kości zrastają się tak samo jak każde inne - Ti'en przewrócił oczami. - Możemy już ruszać?
  Klon tym razem udał przeczesywanie długich włosów.
  - Nie obchodzi mnie ta dziewczyna.
  Zaczął wyliczać niewidzialne monety na otwartej dłoni.
  - Wątpię, byśmy coś za nich dostali.
  Cień podniósł pretensjonalnie ręce w niemym pytaniu ,,No to po co to wszystko?!". Ti'en chwilę siedział cicho, po czym uśmiechnął się, co było widać jedynie przez delikatne zmarszczki pod oczami.
  - Przecież wiem, że ty też uwielbiasz się bić - odpowiedział.
  Bliźniak machnął niedbale ręką i rozpłynął się sam z siebie, co miało oznaczać koniec tej rozmowy. Cienisty zaśmiał się, co musiało wyglądać nieco dziwnie, biorąc pod uwagę, że teraz stał tutaj sam. Ruszył dalej. Szybko jednak zrobiło mu się nieco głupio. Największą zaletą Cienia była jego świadomość - potrafił myśleć, rozumieć i przekazywać konkretne informacje (co prawda na migi - najwyraźniej mowa w większości zależy od istnienia strun głosowych). Gdy Ti'en pracował nad jego ożywieniem widział jedynie taktyczne zastosowanie własnego sobowtóra. Możliwości bliźniaka przerosły jego oczekiwania...i to nie tylko w walce. Nie spodziewał się, że ożywiając Cień na stałe, stworzy sobie niezawodnego kompana w podróży, który na pewno nie wbije mu noża w plecy, gdy będzie spał. Po fakcie, gdyby to zrobił, zginąłby razem z Lao. Całe szczęście Cień po ,,oswojeniu" przywiązał się do Ti'ena także emocjonalnie, zresztą z wzajemnością. I teraz, gdy mężczyzna szedł spokojnym krokiem ku bramie pogrążonego w śnie miasteczka, poczuł się osamotniony. W końcu warknął zirytowany, odwrócił się i spojrzał w swój płaski cień na bruku.
  - Niech ci będzie, wasza wysokość. Przepraszam za podważanie pańskiego autorytetu - powiedział sarkastycznie.
  Po chwili plama zaczynała blaknąć, aż w końcu z samego Cienistego wyłonił się jego ciemniejszy sobowtór o zielonych oczach. Cień wyglądał na dumnego z siebie. Ti'en parsknął śmiechem.
  - Zgoda? - powiedział wyciągając rękę.
  Cień teatralnie uścisnął jego dłoń, po czym klepnął go w plecy w stronę bramy miasta. Dwie nie posiadające własnych cieni sylwetki minęły ją w końcu i ponownie znalazły się na bezdrożach Ironwood.
  - Wiesz, podobno od gadania do czegoś nieżywego, a przykład cienia, można zwariować - zaczął udawanym tonem specjalisty Lao.
  Klon przekrzywił głowę na bok i wzruszył ramionami.
  - Masz rację - odparł z uśmiechem mężczyzna. - Pewnie już i tak jestem wariatem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz