poniedziałek, 15 lutego 2016

Od Dante (CD Matteo)

        Dante uśmiechnęła się krzywo chowając słoiczek do przewieszonych przez grzbiet Skaty toreb.Kiedy odwróciła się z powrotem do swojego towarzysza ten nadal siedział na pniu podejrzliwie przyglądając się maści pokrywającej przedramię zielonkawej maści.
  -Wiesz-zaczęła Dante skubiąc jeden ze swoich białych warkoczy- moja babka zawsze mówiła ,że co cię nie zabije...po tym będziesz rzygać
  Matteo popatrzył na nią spode łba
  -Dzięki za słowa otuchy - zmarszczył brwi ponownie oglądając skaleczenie - Czy teraz mógł bym się dowiedzieć po co mnie obsmarowałaś tym mazidłem czy cokolwiek to jest?
  - W zasadzie to nie wiem z czego jest ta maść -Dziewczyna zrobiła naprawdę poważną minę- nigdy przedtem jej nie używałam...
  -Czekaj...-Mężczyzna wstał z pnia i uważnie przyjrzał się twarzy białowłosej- nosisz ze sobą coś co nie dość ,że jest ci niepotrzebne to jeszcze nie wiesz do czego służy
  Przywódczyni Orłów uniosła ręce w geście poddania.
  - Dobra masz mnie -przyznała wciąż zachowując kamienną minę - noszę ze sobą coś czego nigdy nie użyłam i nie wiem do czego służy.
  -Teraz to się zgrywasz.- stwierdził Teo marszcząc brwi
  W pierwszej chwili Dante naprawdę nie wiedziała co odpowiedzieć , potem głośno odetchnęła przeklinając w duchu własną głupotę powiedziała towarzyszowi prawdę.
  -To maść dla kota
  -CO?!- krzyknął mag
  -Ale czekaj -dziewczyna przygryzła wargę - ja ci to wytłumaczę...
  -Nie chcę już żadnych tłumaczeń- Teo złapał się za głowę i opadł zrezygnowany na pień
  Dante wyobrażała sobie co właśnie dzieje się w głowie mężczyzny ,, za jakie grzechy wylądowałem w lesie z wariatką i jej kotem?'' niezrażona podjęła kolejną próbę wydostania się z tej dziwnej sytuacji.
  -Tak właściwie to była maść na ugryzienia- z każdym słowem odczuwała ,że coraz bardziej się pogrąża - węży... jadowitych węży
  -Krenshary nie są jadowite.- w jego głosie słychać było cichą nutkę niepewności mag podniósł swoje błękitne oczy na Dante jakby oczekując odpowiedzi
  -Otóż drogi przyjacielu-na twarz białowłosej powrócił uśmiech , znowu poczuła pewny grunt pod nogami- nie tyczy się to tych z Ikramu.W tutejszych lasach rośnie pewna paskudna silnie trująca roślinka którą te bestyjki z upodobaniem wcinają i nie tylko....
  -Stop-przerwał jej Teo i zastygł w bezruchu nasłuchując
  Dante również wytężyła słuch i po chwili rzeczywiście coś usłyszała ,położyła dłoń na rękojeści miecza i już już była gotowa go dobyć kiedy z pomiędzy niskich zarośli wypadła ruda kula mokrej zjeżonej sierści wrzeszcząc wniebogłosy .
  -Cholero!-zawołała zaskoczona dziewczyna kiedy zwierze wskoczyło jej w ramiona
  Niedobrze niedobrze niedobrze bardzo niedobrze!- Zwierze zamiauczało przeraźliwie.-zmywamy się stąd JUŻ!'
  -Teo?
  -Hm?
  -Wiejemy -Powiedziała i pociągnęła Skatę między drzewami
  Teo bez zbędnej dyskusji uczynił to samo. Przedzierali się między ogołoconymi z liśćmi gałęziami które czepiały się ubrań i ostrymi kolcami kaleczyły odsłonięte skrawki skóry.Parę minut walki z zaroślami później wypadli na ścieżkę na tyle szeroką ,że mogli dosiąść koni jeszcze chwilę zajęło im wydostanie się lasu na przyprószone śniegiem pola gdzie znacznie zwolnili.Dante obejrzała się za siebie na las i linię pozbawionych liści drzew , spomiędzy przypominających rozczapierzone szpony gałęzi wzleciało stado spłoszonych ptaków. Po polu rozeszło się echem upiorne wściekłe wycie.Skata zarżała w odpowiedzi ukazując wszystkie zęby. Ogier Teo wierzgnął nogami o mało nie zrzucając bladego jak ściana jeźdźca ze swojego grzbietu.Teo ściągnął wodzę rumak wyrwał mu je wściekle szarpiąc głową na boki. Skata przeżuwała wędzidło obserwując całą scenę z diabelskim błyskiem w lśniących czerwono oczach kiedy czarodziej zdołał już jako tako uspokoić wierzchowca Skata zerknęła na Dante a upewniwszy się ,że ta zajęta jest czym innym powoli zbliżyła się do ogiera.
  -Może byśmy tak jechali trochę szybciej ?- spytał mag wpatrując się w ciemne sylwetki na tle lasu.
  -Krenshary raczej nie opuszczają swoich rewirów dla tak małej zdobyczy-odpowiedziała dziewczyna i wróciła do studiowania wyciągniętej z juków mapy.
  Potarła czoło wierzchem dłoni, musiała przyznać że to całe obchodzenie rzeki trochę pomieszała jej szyki , musieli nadłożyć drogi Dante naprawdę nienawidziła marnować czasu. Tymczasem łaciata klacz już wyciągała szyję w kierunku karku ogiera. Ten w ostatniej chwili szarpnął się i uniknął ugryzienia kelpie strzeliła zębami tuż obok jego ucha , przerażony koń zatoczył sie w bok i ograniczony przez trzymane żelazną ręką wodze zakręcił się w kółko.
  -Ej!- zawołał Teo próbując zatrzymać drepczącego i gotowego do ucieczki rumaka
  -Co jest?!- zapytała Dante gniewnie marszcząc brwi
  Jej wyraz twarzy zmienił się diametralnie kiedy zobaczyła co wyrabia jej wierzchowiec.
Fireherat usadowiony wygodnie na zadzie klaczy prychnął i zakaszlał kilka razy jakby się czymś udławił jednak Teo był przeświadczony ,że kocur śmieje się złośliwie.
  -Masz racje jedźmy już -westchnęła Dante i ponagliła konia
  Rudy kot przyglądał się magowi z pod przymrużonych powiek Teo wzdrygnął się i podążył za dziewczyną.

        Kiedy parę godzin później zatrzymali się na krótki odpoczynek w ruinach chaty Teo nie czuł się za dobrze. A wyglądał tak jak się czuł albo i nawet gorzej ... w końcu zauważyła to Dante która na chorobach znała się jak pies na gwiazdach i prędzej kierowałaby się maksymą ,, słabe ginie'' niż tą która traktuje o pomocy innym (żadnej takiej , nawiasem mówiąc nie znała).
  -Coś ty taki zielony jesteś- stwierdziła a może zapytała białowłosa
  Oparty plecami o zimną ścianę Teo zamruczał coś niewyraźnie w odpowiedzi i wzniósł oczy ku niebu.Po domu w którym schronili się przed wiatrem pozostały już tylko kamienne ściany ściany i rozmiękłe klepki podłogi nad ich głowami widać było czworokąt popielatego nieba pełnego ciemnych puszystych chmur przywodzących na myśl spienione fale.Rubkat podejrzewała co mężczyzna sobie w tej chwili myśli.
,,Brak osiedli ludzkich na wiele kilometrów stąd , jestem tu sam tylko z tą wariatką jej krwiożerczym koniem i kotem... rany czemu to futrzaste bydle tak się na mnie gapi?''
  Dante zagryzła wargę i spojrzała na opartego o ścianę maga do ułożonego w myślach monologu dodała jeszcze ,, niedobrze mi''.
  -Ej Teo- przykucnęła przy magu - wiesz , przepraszam za to wszystko ... naprawdę nie chciałam.
  Mężczyzna otworzył oczy niebieskie i bystre , bardzo nie pasujące do poszarzałej twarzy ,przyglądał się liderce orłów przez dłuższą chwilę jednak nie odezwał się ani słowem.
  -To ja może pójdę sprawdzić czy nie mamy czegoś do jedzenia- Dante wstała i wyszła z budynku.
  Teo pokiwał smętnie głową. Siedzący obok kocur przeciągnął się i ziewnął po czym wlazł magowi na kolana. Potarł głową o jego dłoń domagając się pieszczot zamiauczał i fuknął kiedy mężczyzna odstawił go na bok. Ponownie przygniótł magowi nogi tym razem wczepiając się w nie pazurami. Teo miał pewne trudności z oderwaniem kota od swoich spodni kiedy wreszcie mu się to udało podniósł go na wysokość oczu i przyjrzał mu się z ciekawością.
  Odstaw mnie -zamiauczał kot tonem nie znoszącym sprzeciwu - teraz

Teo? Kot właśnie do ciebie przemawia :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz