Dante uśmiechnęła się krzywo chowając słoiczek do przewieszonych przez
grzbiet Skaty toreb.Kiedy odwróciła się z powrotem do swojego towarzysza
ten nadal siedział na pniu podejrzliwie przyglądając się maści
pokrywającej przedramię zielonkawej maści.
-Wiesz-zaczęła Dante skubiąc jeden ze swoich białych warkoczy- moja
babka zawsze mówiła ,że co cię nie zabije...po tym będziesz rzygać
Matteo popatrzył na nią spode łba
-Dzięki za słowa otuchy - zmarszczył brwi ponownie oglądając skaleczenie
- Czy teraz mógł bym się dowiedzieć po co mnie obsmarowałaś tym
mazidłem czy cokolwiek to jest?
- W zasadzie to nie wiem z czego jest ta maść -Dziewczyna zrobiła naprawdę poważną minę- nigdy przedtem jej nie używałam...
-Czekaj...-Mężczyzna wstał z pnia i uważnie przyjrzał się twarzy
białowłosej- nosisz ze sobą coś co nie dość ,że jest ci niepotrzebne to
jeszcze nie wiesz do czego służy
Przywódczyni Orłów uniosła ręce w geście poddania.
- Dobra masz mnie -przyznała wciąż zachowując kamienną minę - noszę ze sobą coś czego nigdy nie użyłam i nie wiem do czego służy.
-Teraz to się zgrywasz.- stwierdził Teo marszcząc brwi
W pierwszej chwili Dante naprawdę nie wiedziała co odpowiedzieć , potem
głośno odetchnęła przeklinając w duchu własną głupotę powiedziała
towarzyszowi prawdę.
-To maść dla kota
-CO?!- krzyknął mag
-Ale czekaj -dziewczyna przygryzła wargę - ja ci to wytłumaczę...
-Nie chcę już żadnych tłumaczeń- Teo złapał się za głowę i opadł zrezygnowany na pień
Dante wyobrażała sobie co właśnie dzieje się w głowie mężczyzny ,, za
jakie grzechy wylądowałem w lesie z wariatką i jej kotem?'' niezrażona
podjęła kolejną próbę wydostania się z tej dziwnej sytuacji.
-Tak właściwie to była maść na ugryzienia- z każdym słowem odczuwała ,że coraz bardziej się pogrąża - węży... jadowitych węży
-Krenshary nie są jadowite.- w jego głosie słychać było cichą nutkę
niepewności mag podniósł swoje błękitne oczy na Dante jakby oczekując
odpowiedzi
-Otóż drogi przyjacielu-na twarz białowłosej powrócił uśmiech , znowu
poczuła pewny grunt pod nogami- nie tyczy się to tych z Ikramu.W
tutejszych lasach rośnie pewna paskudna silnie trująca roślinka którą te
bestyjki z upodobaniem wcinają i nie tylko....
-Stop-przerwał jej Teo i zastygł w bezruchu nasłuchując
Dante również wytężyła słuch i po chwili rzeczywiście coś usłyszała
,położyła dłoń na rękojeści miecza i już już była gotowa go dobyć kiedy z
pomiędzy niskich zarośli wypadła ruda kula mokrej zjeżonej sierści
wrzeszcząc wniebogłosy .
-Cholero!-zawołała zaskoczona dziewczyna kiedy zwierze wskoczyło jej w ramiona
Niedobrze niedobrze niedobrze bardzo niedobrze!- Zwierze zamiauczało przeraźliwie.-zmywamy się stąd JUŻ!'
-Teo?
-Hm?
-Wiejemy -Powiedziała i pociągnęła Skatę między drzewami
Teo bez zbędnej dyskusji uczynił to samo. Przedzierali się między
ogołoconymi z liśćmi gałęziami które czepiały się ubrań i ostrymi
kolcami kaleczyły odsłonięte skrawki skóry.Parę minut walki z zaroślami
później wypadli na ścieżkę na tyle szeroką ,że mogli dosiąść koni
jeszcze chwilę zajęło im wydostanie się lasu na przyprószone śniegiem
pola gdzie znacznie zwolnili.Dante obejrzała się za siebie na las i
linię pozbawionych liści drzew , spomiędzy przypominających
rozczapierzone szpony gałęzi wzleciało stado spłoszonych ptaków. Po polu
rozeszło się echem upiorne wściekłe wycie.Skata zarżała w odpowiedzi
ukazując wszystkie zęby. Ogier Teo wierzgnął nogami o mało nie zrzucając
bladego jak ściana jeźdźca ze swojego grzbietu.Teo ściągnął wodzę rumak
wyrwał mu je wściekle szarpiąc głową na boki. Skata przeżuwała wędzidło
obserwując całą scenę z diabelskim błyskiem w lśniących czerwono oczach
kiedy czarodziej zdołał już jako tako uspokoić wierzchowca Skata
zerknęła na Dante a upewniwszy się ,że ta zajęta jest czym innym powoli
zbliżyła się do ogiera.
-Może byśmy tak jechali trochę szybciej ?- spytał mag wpatrując się w ciemne sylwetki na tle lasu.
-Krenshary raczej nie opuszczają swoich rewirów dla tak małej
zdobyczy-odpowiedziała dziewczyna i wróciła do studiowania wyciągniętej z
juków mapy.
Potarła czoło wierzchem dłoni, musiała przyznać że to całe obchodzenie
rzeki trochę pomieszała jej szyki , musieli nadłożyć drogi Dante
naprawdę nienawidziła marnować czasu. Tymczasem łaciata klacz już
wyciągała szyję w kierunku karku ogiera. Ten w ostatniej chwili szarpnął
się i uniknął ugryzienia kelpie strzeliła zębami tuż obok jego ucha ,
przerażony koń zatoczył sie w bok i ograniczony przez trzymane żelazną
ręką wodze zakręcił się w kółko.
-Ej!- zawołał Teo próbując zatrzymać drepczącego i gotowego do ucieczki rumaka
-Co jest?!- zapytała Dante gniewnie marszcząc brwi
Jej wyraz twarzy zmienił się diametralnie kiedy zobaczyła co wyrabia jej wierzchowiec.
Fireherat usadowiony wygodnie na zadzie klaczy prychnął i zakaszlał
kilka razy jakby się czymś udławił jednak Teo był przeświadczony ,że
kocur śmieje się złośliwie.
-Masz racje jedźmy już -westchnęła Dante i ponagliła konia
Rudy kot przyglądał się magowi z pod przymrużonych powiek Teo wzdrygnął się i podążył za dziewczyną.
Kiedy parę godzin później zatrzymali się na krótki odpoczynek w ruinach
chaty Teo nie czuł się za dobrze. A wyglądał tak jak się czuł albo i
nawet gorzej ... w końcu zauważyła to Dante która na chorobach znała się
jak pies na gwiazdach i prędzej kierowałaby się maksymą ,, słabe
ginie'' niż tą która traktuje o pomocy innym (żadnej takiej , nawiasem
mówiąc nie znała).
-Coś ty taki zielony jesteś- stwierdziła a może zapytała białowłosa
Oparty plecami o zimną ścianę Teo zamruczał coś niewyraźnie w odpowiedzi
i wzniósł oczy ku niebu.Po domu w którym schronili się przed wiatrem
pozostały już tylko kamienne ściany ściany i rozmiękłe klepki podłogi
nad ich głowami widać było czworokąt popielatego nieba pełnego ciemnych
puszystych chmur przywodzących na myśl spienione fale.Rubkat
podejrzewała co mężczyzna sobie w tej chwili myśli.
,,Brak osiedli ludzkich na wiele kilometrów stąd , jestem tu sam tylko z
tą wariatką jej krwiożerczym koniem i kotem... rany czemu to futrzaste
bydle tak się na mnie gapi?''
Dante zagryzła wargę i spojrzała na opartego o ścianę maga do ułożonego w myślach monologu dodała jeszcze ,, niedobrze mi''.
-Ej Teo- przykucnęła przy magu - wiesz , przepraszam za to wszystko ... naprawdę nie chciałam.
Mężczyzna otworzył oczy niebieskie i bystre , bardzo nie pasujące do
poszarzałej twarzy ,przyglądał się liderce orłów przez dłuższą chwilę
jednak nie odezwał się ani słowem.
-To ja może pójdę sprawdzić czy nie mamy czegoś do jedzenia- Dante wstała i wyszła z budynku.
Teo pokiwał smętnie głową. Siedzący obok kocur przeciągnął się i ziewnął
po czym wlazł magowi na kolana. Potarł głową o jego dłoń domagając się
pieszczot zamiauczał i fuknął kiedy mężczyzna odstawił go na bok.
Ponownie przygniótł magowi nogi tym razem wczepiając się w nie pazurami.
Teo miał pewne trudności z oderwaniem kota od swoich spodni kiedy
wreszcie mu się to udało podniósł go na wysokość oczu i przyjrzał mu się
z ciekawością.
Odstaw mnie -zamiauczał kot tonem nie znoszącym sprzeciwu - teraz
Teo? Kot właśnie do ciebie przemawia :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz