Dlatego też wesołe zmarszczki pod białymi oczyma Ti'ena ani trochę Jaskółki nie zaniepokoiły. Zastanowiło ją za to jedno: jak mężczyzna zamierza tu oszukiwać?
- Gotowy? - powiedziała. Nie musiała słyszeć odpowiedzi. Policzyła do trzech i pojedynek się zaczął.
Trzeba przyznać - facet krzepy trochę miał. Cienisty najwyraźniej w prawdziwej walce na pięści miałby sporą szansę na zwycięstwo. Lena niemal wyczuwała w sile mężczyzny przepracowane lata treningów. Wyczuła jednak, że nie ma do czynienia z szermierzem, ani kimkolwiek władającym bronią białą. Siłowała się już tyle razy, że była w stanie rozpoznać typowe wojownikom chwyty. Przykładowo, strażnicy walczący mieczem mieli pewny uścisk mocny zamach - jeśli się choć odrobinę ugniesz, szybko przyłożą twoją pięść do blatu. Równocześnie ich samych położyć było trudno, nawet jeżeli szala stanowczo przeginała się na twoją stronę. Łucznicy natomiast więcej siły mieli w ręce, którą naciągali cięciwę i bardzo wolno się męczyli. Z doświadczenia wiedziała ile wprawiony strzelec potrafi wytrzymać trzymając naprężony łuk. Ale pan Lao nie wydawał się żadnym z nich. Jaskółka już po drodze do miasta zauważyła, że Ti'en nie ma przytroczonej żadnej broni. W sumie nie zdziwiłaby się widząc jak nagle wyszarpuje skądś sztylet. Jednakże z nożownikami także przypadało jej się siłować - mężczyzna w masce do nich nie należał.
Kim ty jesteś?, pomyślała patrząc prosto w pozbawione źrenic oczy.
W końcu dziewczyna poczuła jak ręka Cienistego się poddaje. Uśmiechnęła się zbójecko, pewna swojego zwycięstwa. Wtedy ku jej zdziwieniu Ti'en zaśmiał się cicho, szyderczo, po czym puścił jej rękę...a w miejscu jego dłoni pojawiła się identyczna, ciemniejsza, a nawet półprzezroczysta. Mężczyzna wstał ze swojego miejsca, pozostawiając w nim swój żywy cień. Usiadł na trzecim krześle z boku i z założonymi rękoma najwyraźniej rozbawiony całą tą sytuacją. Lena posłała mu mordercze spojrzenie, nie przerywając pojedynku z zielonooką kopią zakapturzonego tułacza.
Czyli jednak można oszukiwać siłując się na rękę.
Krasnoludzica nie poddawała się jednak, pewna, że pokona nie tylko Ti'ena, ale także i jego Cień. Problem polegał na tym, że niemy bliźniak Cienistego wydawał się nie męczyć - jego palce tkwiły w tej samej pozycji, jak u kamiennego posągu, a ręka ani razu mu nie drgnęła. Scout mogła napierać na nią ile wlezie, ale tylko traciła siły. Nagle to przeciwnik naparł lekko. Dziewczyna zaczynała się poddawać. Wtedy zadowolony Lao wrócił na swoje miejsce, wsuwając swoją dłoń z powrotem i jednym, stanowczym ruchem docisnął rękę Leny do końca.
Krasnoludzica zmarszczyła nos naburmuszona i pokręciła dłonią rozcierając nadgarstek. Mężczyzna odchylił się do tyłu śmiejąc się. Od jego niskiego, świszczącego głosu ciarki przechodziły po plecach, jakby sama Kostucha śmiała się nad twoim uchem.
- Ostrzegałem - powiedział jedynie Ti'en. - Zresztą sama wspominałaś, że byłbym zdolny siłować się z moim Cieniem na rękę.
- Po czym dodałeś, że nie tylko ty - przypomniała sobie kwaśno Lena, domyślając się, że nie tylko przegrała, ale i padła ofiarą dowcipu. - No dobra, wygrałeś. Śpisz tu za darmo.
- Tak czy siak sypiam za darmo - Cienisty wzruszył ramionami. - Jak nie tu, to gdzie indziej.
- I gdzieś przyjęliby przejezdnego w metalowej masce i podejrzanym stroju zupełnie za darmo? - mruknęła dziewczyna spodziewając się już odpowiedzi.
- A muszę pytać kogokolwiek o pozwolenie? - pod okiem mężczyzny ponownie pojawiła się znajoma zmarszczka uśmiechu.
* * *
Howlett jak zwykle wstała dość wcześnie. Mieszkała w jednej z gościnnych sypiali w dormitorium kryjówki klanu Wilków. Jak na razie była chyba jedynym stałym bywalcem tego budynku. Reszta najwyraźniej miała w mieście własne mieszkania.
Dziewczyna ubrała się po czym siadła przed lustrem i zaczęła rozczesywać włosy. Była to jedyna część przygotowań, którą wykonywała z niemal chorobliwą dokładnością. Starannie rozczesała sięgające ramion rude delikatne loki. Zaraz po tym zaczęła je zaplatać. Usatysfakcjonowana poczuła się dopiero gdy z uplecionego warkocza ułożyła porządny koszyk, który nie rozpadnie się od byle czego. Uśmiechnęła się do siebie i przyglądnęła jeszcze stanowi swojego makijażu. Starł się już zupełnie. Jaskółka poczuła typowy sobie przymus, by i o tą część swojego wyglądu zadbać. Jakby nie było, dzisiaj wieczorem będzie zmuszona pokazać się przed ludźmi w Ikramie. Co z tego, że przed samym wyjściem nie będzie już niczego poprawiać - dla niej makijaż choćby z przedwczoraj byłby wystarczający, no ale nie poprawiała go od tygodnia. Sięgnęła więc po kredkę do oczu, ale zanim zdołała cokolwiek zrobić usłyszała pukanie do drzwi.
Gdy je otworzyła odruchowo spojrzała do góry (większość osób, których się tam spodziewała były jednak od niej wyższe). W progu czekał jak zwykle nienagannie ubrany, wysoki młodzieniec o białych włosach i oczach jak z kryształu - Albus, lider klanu. Wyglądał na lekko zniesmaczonego.
- Coś się stało szefie? - rzuciła niedbale Lena i ziewnęła nie mogąc się powstrzymać.
Kernisni jedynie kiwnął palcem, by dziewczyna ruszyła za nim i skierował się w stronę wejścia do głównej sali. Scout usłuchała zdziwiona, ciekawa co też mogła źle zrobić. Chyba się komuś nie naprzykrzyła, prawda? Czyżby kupiec jednak złożył jakąś skargę? Weszli do małego salonu. Sala obrad Wilków bardziej przypominała pomieszczenie przeznaczone do spotkań towarzyskich z herbatką: na krawędziach dużego dywanu stały cztery sofy, między nimi fotele, a w jego rogach okrągłe stoliki. Środek był pusty, przeznaczony dla przemawiającej osoby. Ściany miały ciepły, brązowy kolor, a meble obite były, jak przystało dla barw Ironwood, zielonym suknem. Dziewczyna spojrzała pytająco na młodszego mężczyznę. Ten jedynie machnął ręką w stronę kanapy naprzeciwko...
...a na niej, ku niemałemu zaskoczeniu Howlett, leżał jej nowy znajomy.
Ti'en nie wyglądał jak on sam. Może dlatego, że pogrążony był w kamiennym śnie. Szczerze, to Lena nie spodziewała się, że osoba jego pokroju umie porządnie zasnąć. Ale Lao najwyraźniej nie miał z tym żadnych problemów. Krasnoludzica wpatrywała się w niego zamurowana, aż w końcu Albus odchrząknął znacząco.
- Zgaduję, że to twój znajomy? - powiedział. - Wiesz, jeśli chciałaś tu kogoś zaprosić wystarczyło...
- NIE! - wypaliła gwałtownie dziewczyna, po czym zreflektowała się i odpowiedziała spokojniej. - Znaczy, ja nikogo tutaj nie zapraszałam. Spotkałam tego dziwaka wczoraj w lesie...i przegrałam z nim zakład, więc postawiłam mu nocleg w ,,Złotym karpiu"...
- Co to co on tu robi? - lider podniósł pytająco brew.
- Sama chciałabym wiedzieć - w Lenie coś zawrzało.
Podeszła stanowczo do wywalonego na sofie mężczyzny i bez ogródek walnęła go ręką w brzuch. Cienisty skulił się wypuszczając gwałtownie powietrze.
- Dzień dobry? - mruknął niepewnie. - Wy wszyscy się tak tutaj witacie?
- Co tu robisz? - warknęła Jaskółka.
- Śpię - odparł niewinnie Ti'en.
- Przecież zapłaciłam ci za nocleg!
- Koleś w pokoju obok strasznie chrapał.
Krasnoludzica wzniosła błagalnie wzrok do góry. Albus natomiast wydawał się całym zajściem rozbawiony. Dopiero gdy się cicho zaśmiał, Lao zauważył jego obecność i usiadł.
- Dobra, nieważne - Lena machnęła lekceważąco ręką. - Jak się tu dostałeś? Nigdzie cię nie zapraszałam.
- Po prawdzie, to nie wiedziałem, że mieszkasz akurat tutaj - mężczyzna podrapał się po głowie. - Drzwi były zamknięte to wlazłem oknem.
- Tak po prostu otworzyłeś sobie okno? - rzuciła sarkastycznie dalej wściekła dziewczyna.
- Podważyłem - poprawił ją Cienisty. - Dalej nie rozumiem po jaką cholerę ktokolwiek rygluje okna.
- Och, ciekawe dlaczego - odwarknęła zirytowana.
Ti'en? Albus? Ursa, możesz się wyszaleć :P