czwartek, 5 maja 2016

Od Chow - Nudna rozmowa

        Chow została wyrwana z snu przez nagłą fale zimna która była efektem wylanego na nią kubła wody. Głośno nabrała powietrza w płuca i zamrugała kilka razy.
  -Jasna cholera…- zaklęła pochylając się do przodu i uwieszając się na rękach przywiązanych za plecami do krzesła na którym siedziała.
  -Wybacz za taką pobudkę, ale już nie mogłem się doczekać. - Nachylił się do niej blond mężczyzna z ohydnym wyrazem tryumfu na twarzy, szybko jednak jego mina zmieniła się w okropny grymas gdy sokolica kaszlnęła mu resztką wody w twarz.
  -W życiu tak chorego snu nie miałam.- Mówiła całkowicie nie zwracając uwagi na niezadowolenie blondyna oraz na nieciekawą sytuacje. -Kurde… to wszystko przez Thalie, gdyby nie ten jej sierściuch to nie zobaczyłabym tego potwora z mojej wyobraźni.
  -O czym ty mówisz?- Zaciekawił się opowieścią dziewczyny na chwile
  -Wyobraź sobie hybrydę najgorszego sortu.- Mężczyzna uniósł pytająco brew, nie rozumiejąc o czym mówi. -Gdyby istota tak wredna i głupia jak gadając miała łapy i ogon? Połączenie papugi i małpy taki Ozzy i Dexter… Dobrze żeś mnie obudził jeszcze trochę a ten demon opanowały mój umysł.- Kręciła głową dalej przeżywając swój sen.
  -Wzruszająca historia, teraz jednak zająłbym się tym co aktualne, bo jeśli nie dostanę tego co od ciebie chce to może zaboleć…- W jego dłoni błysnął nóż.
  -I co ty tą wykałaczką chcesz mi zrobić? Wydłubać brud spod paznokci?- Wyszczerzyła się po raz pierwszy podnosząc głowę. Patrzyła prosto w oczy rozmówcy, jednak kątem oka obserwowała izbę zapamiętując każdy szczegół pomieszczenia w jakim się znajdowała. Rozstaw ścian, układ nielicznych mebli a przede wszystkim osoby zebrane w pomieszczeniu. Najmniejszy ruch i najmniejszy szczegół doskonale zapadał jej w pamięć i nikt nie pomyślałby że wie już wszystko o swoich przeciwnikach, czy nawet zdążyłaby się im przyjżeć. Niestety przez zasłonięte okna i brak jakichkolwiek szczegółów nie mogła domyśleć się gdzie była, po zapachu jedynie mogła stwierdzić że w śmierdzącej melinie, ale takich przecież w okolicy jest pełno.
  -Może na początek usunę ten brud razem z paznokciami? Myślę że ułatwi tobie to gadanie, co? Ale to może za chwilkę, na razie zobaczymy jak zachowasz się bez mojej pomocy.
  -Przestań smęcić tylko mów że, bo zaraz będziesz musiał posłać jednego z tych swoich osłów do studni po wodę żeby mnie obudzić. Choć i tak możesz, zaschło mi w ustach, chyba nie spałam z otwartą gębą co?- Chow zachowywała się wyjątkowo swobodnie, cały czas szczerząc się i żartując.
  -Słuchaj ptaszyno…- Zniecierpliwiony mężczyzna złapał ją za podbródek i ścisną tak że poczuła niewielki ból. -Pośmialiśmy się, a teraz do rzeczy… Gdzie jest mój transport? Poza tym trochę mnie zdenerwował ten twój wybryk… Wszystkie moje interesy dzięki tobie szlak trafi…
  -Nie było ciężko wykiwać takiego idiotę jak ty.- Na ustach tańczył jej złośliwy uśmieszek, rozzłoszczony mężczyzna zamachnął się i uderzył dziewczynę obuchem noża w twarz, zostawiając na policzku zaczerwienienie i podłużne zadrapanie. Mikerm przykucnął i objął pochyloną sokolice ramieniem.
  -Ja jestem człowiekiem o złotym sercu, więc jeśli będziesz grzeczna to długo nie będę się znęcał, a tylko szybciutko zabije. Ale jeśli nie, użyje drugiego końca…- Mówiąc to wskazał na ostrze. Podparł się o nią wstając.
  -Nie rozumiem o co ty się wściekasz? Kilka małych zabawek?- Podniosła głowę i odchyliła na krześle.
  -Zabawek? Nie… chodzi mi o cały mój przemyt za góry który rozbiłaś, a raczej zawróciłaś i zniszczyłaśi.
  -Jestem tylko prostym gońcem, przekazuje informacje i nic więcej.
  -Nie łżyj! Dobrze wiesz o co mi chodzi! Cały towar do Thanadeim szlak jasny trafił i to tylko z twojej winy i tych twoich zagrywek!!!- Rozzłoszczony wykrzyczał ostatnie słowa. Jednak tak szybko jak wybuchł, tak szybko się uspokoił. -To co było w tamtych wozach jest w stanie wywołać problemy nie tylko na terenie sześciu królestw, ale i na całym kontynencie, więc jeśli nie jesteś głupia powiesz mi gdzie gdzie jest moja broń zanim szóste królestwo skończy moje zamówienie i zorientuje się o braku zapłaty.
  -A to ciekawe… co takiego dzieje się za granicą że wielki Mikerm-”król czarnego rynku” boi się o własną dupę?- Wyszczerzyła się, a chłopak nachylił się do jej ucha.
  -Doskonale znasz tamte realia czyż nie? To teraz pomyśl, że jeśli mi nie pomożesz tutaj będzie gorzej… Poniekąd jeden z owoców mojej współpracy z szóstym królestwem jest tutaj… jeśli bardzo mnie zdenerwujesz dam ci przekonać się o jego potędze i przed śmiercią dowiedzieć się co czeka przyszłość...
  -Tyle mi wystarczy.- Uśmiechnęła się
  -Słucham?!- Blondyn wyprostował się zdziwiony o czym może mówić kobieta.
  -Nie dość że wałach… to jeszcze debil. Najpierw wszystko wygaduje jak na spowiedzi i nawet nie zauważył że mam tutaj kompana…- Uśmiech dziewczyny przybrał iście demoniczny wyraz. -Powiedz... jak można by cię nazwać dwóch słowach?- Mężczyzna nie zdążył nawet dobrze się zastanowić gdy odpowiedź sama nadeszła z ciemności.
  -K*rrrrrrwa mać~!
  -Co jest? Sprawdźcie kto to! Już!- Rozkazał swoim bodyguardom, którzy obrócili się i skierowali w kont izby z którego doszły ich słowa kompana Chow. -A co do ciebie? Sam sobie dam radę, wystarczy mi że wywieszę twoje flaki jako chorągiew.
  -Aż tak mnie lubisz?- Uśmiech dziewczyny nadal przypominał ten diabelski, ale gdy chłopak się tylko zbliżył jej rysy twarzy zmieniły się już całkiem w takie jak u demona.
  -K*rrrrwa mać~!- Ponownie odezwał się skrzekliwy głos a Mikerm odruchowo obrócił głowę gdy w jego stronę podleciała żółta papuga, co szybko wykorzystała dziewczyna. Wstała z przywiązanym krzesłem i uderzyła go oparciem, tym samym wytrącając nóż z ręki który pochwyciła jeszcze w powietrzu przecinając węzły na przegubach. Wtedy rozbiła krzesło na głowie mężczyzny który bez czucia padł na ziemię. Nie zdążyła nawet złapać oddechu gdy jeden z goryli złapał ją od tyłu tak że aż straciła kontakt nóg z ziemią, a nóż wypadł na ziemię. Drugi uderzył ją w brzuch tak mocno że zobaczyła mroczki przed oczami. Kolejny cios mógłby już ją przyćmić, więc musiała działać szybko.
  -O popatrz! Ptaszek!- pokazała brodą nad głowę tego który już podnosił pięść do następnego zamachu. Mięśniak podniósł głowę, tuż nad nim na krokwi siedział Hrabia obserwujący wszystko swoimi paciorkowatymi oczkami. Papuga w tym momencie postanowiła się wypróżnić zostawiając białą plamę na oczach dryblasa. Sokół wykorzystując moment niedyspozycji przeciwnika kopnęła go z całej siły w krocze a gdy ukląkł głośno klnąc w akompaniamencie Ozziego, odepchnęła się od jego głowy pozbawiając kilku zębów i wykonując salto nad głową tego który ją trzymał, zmuszając tym samym by ją puścił. Skok był tak zaplanowany że wylądowała tuż obok swojej torby którą jej uprzednio zabrali. Zaczęła w niej gorączkowo grzebać widząc jak ogromny mężczyzna odwraca się do niej dobywając miecz. Ogromna ręka, mająca w obwodzie tyle co ona sama uniosła się w górę gotowa uciąć jej głowę. Zdążyła jedynie przewrócić się nie wypuszczając torby, jednak sam koniec miecza ciął ją w ramie zostawiając obficie krwawiącą ranę. Mężczyzna już szykował się do kolejnego ciosu gdy Chow w ostatniej chwili znalazła swój kij , nie było jednak już czasu go wyciągać. Mechanizm wyskoczył przebijając lnianą torbę oraz nacierającego przeciwnika, który stał jeszcze z cieknącą z ust stróżką krwi, dopiero gdy kij powrotne zmniejszył się do rozmiarów zwoju truchło padło na ziemię.
  -Słabiutko wałachu… kiepskich masz tych ochroniarzy.- Uśmiechnęła się raz jeszcze prostując i spoglądając na swoje dzieło. Spokojnym krokiem skierowała się ku drzwiom, po drodze jednak nie omieszkując kopnąć na pożegnana blondyna w krocze. Na jej ramieniu usiadł pierzasty przyjaciel i razem patrzyli na nieprzytomnego mężczyznę.
  -Jesteś głupi, ale czasem się przydajesz… masz ode mnie duże ciastko.- Podrapała papugę która za kiwała się na krótkich nóżkach pogwizdując. Goniec zamykając za sobą drzwi, na wszelki wypadek użyła też klucza, gdyby jednak jeden z dwóch którzy mogli to zrobić mieliby się obudzić. Znajdowała się teraz na klatce schodowej jakiejś kamienicy, podobnie jak w pokoju w którym się obudziła okna były pozabijane deskami, więc musiało to być na obrzeżach miasta, w końcu centrum coś takiego by nie przeszło, zaraz ktoś by zwrócił uwagę na podejrzany budynek.
  -Dobra… gdzie możesz chować tę swoją “broń” co wałachu?- Rozejrzała się w górę jak i w dół, po krótkim namyśle wybrała jednak dół, jeśli chować coś masowego rażenia to z pewnością w dole, w piwnicy. Zrobiła pierwszy krok na stopniach i zaraz skrzywiła się słysząc jęk drewna który mógłby obudzić zmarłego. Gdy jednak doszła do wniosku że nikogo raczej tu nie ma ruszyła dalej ignorując hałas, co było naprawdę trudne. Szczególnie gdy papuga uznała ów dźwięk za niezwykle inspirujący, więc zaczęła go namiętnie powtarzać przy każdym stąpnięciu dziewczyny. Droga do półpiętra starczyła by poirytowana dziewczyna złapała pierzastego przyjaciela i wpakowała do torby by choć trochę go uciszyć. W tym momencie zamarła słysząc z dołu nic innego jak chrapanie. Głośnie, przeciągłe i głębokie chrapanie.
  -Co oni tam mają? Stado Revanów czy jak?- Przyśpieszyła krok niemal do biegu i wparowała z hukiem do pomieszczenia na samym dole. Chrapanie ustało, a do dziewczyny doszło że tak głośne wejście nie było najmądrzejszym pomysłem. Na początku w ciemności nic nie dostrzegła, po chwili jednak dokładnie zrozumiała o czym mówił Mikerm oraz co planował.
  -Ty mały ch*ju… wiesz jak mi właśnie rozwaliłeś grafik...?

Dum dum duuuum...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz