Chow została wyrwana z snu przez nagłą fale zimna która była efektem
wylanego na nią kubła wody. Głośno nabrała powietrza w płuca i zamrugała
kilka razy.
-Jasna cholera…- zaklęła pochylając się do przodu i uwieszając się na
rękach przywiązanych za plecami do krzesła na którym siedziała.
-Wybacz za taką pobudkę, ale już nie mogłem się doczekać. - Nachylił
się do niej blond mężczyzna z ohydnym wyrazem tryumfu na twarzy, szybko
jednak jego mina zmieniła się w okropny grymas gdy sokolica kaszlnęła mu
resztką wody w twarz.
-W życiu tak chorego snu nie miałam.- Mówiła całkowicie nie zwracając
uwagi na niezadowolenie blondyna oraz na nieciekawą sytuacje. -Kurde… to
wszystko przez Thalie, gdyby nie ten jej sierściuch to nie zobaczyłabym
tego potwora z mojej wyobraźni.
-O czym ty mówisz?- Zaciekawił się opowieścią dziewczyny na chwile
-Wyobraź sobie hybrydę najgorszego sortu.- Mężczyzna uniósł pytająco
brew, nie rozumiejąc o czym mówi. -Gdyby istota tak wredna i głupia jak
gadając miała łapy i ogon? Połączenie papugi i małpy taki Ozzy i Dexter…
Dobrze żeś mnie obudził jeszcze trochę a ten demon opanowały mój
umysł.- Kręciła głową dalej przeżywając swój sen.
-Wzruszająca historia, teraz jednak zająłbym się tym co aktualne, bo
jeśli nie dostanę tego co od ciebie chce to może zaboleć…- W jego dłoni
błysnął nóż.
-I co ty tą wykałaczką chcesz mi zrobić? Wydłubać brud spod paznokci?-
Wyszczerzyła się po raz pierwszy podnosząc głowę. Patrzyła prosto w oczy
rozmówcy, jednak kątem oka obserwowała izbę zapamiętując każdy szczegół
pomieszczenia w jakim się znajdowała. Rozstaw ścian, układ nielicznych
mebli a przede wszystkim osoby zebrane w pomieszczeniu. Najmniejszy
ruch i najmniejszy szczegół doskonale zapadał jej w pamięć i nikt nie
pomyślałby że wie już wszystko o swoich przeciwnikach, czy nawet
zdążyłaby się im przyjżeć. Niestety przez zasłonięte okna i brak
jakichkolwiek szczegółów nie mogła domyśleć się gdzie była, po zapachu
jedynie mogła stwierdzić że w śmierdzącej melinie, ale takich przecież w
okolicy jest pełno.
-Może na początek usunę ten brud razem z paznokciami? Myślę że ułatwi
tobie to gadanie, co? Ale to może za chwilkę, na razie zobaczymy jak
zachowasz się bez mojej pomocy.
-Przestań smęcić tylko mów że, bo zaraz będziesz musiał posłać jednego z
tych swoich osłów do studni po wodę żeby mnie obudzić. Choć i tak
możesz, zaschło mi w ustach, chyba nie spałam z otwartą gębą co?- Chow
zachowywała się wyjątkowo swobodnie, cały czas szczerząc się i żartując.
-Słuchaj ptaszyno…- Zniecierpliwiony mężczyzna złapał ją za podbródek i
ścisną tak że poczuła niewielki ból. -Pośmialiśmy się, a teraz do
rzeczy… Gdzie jest mój transport? Poza tym trochę mnie zdenerwował ten
twój wybryk… Wszystkie moje interesy dzięki tobie szlak trafi…
-Nie było ciężko wykiwać takiego idiotę jak ty.- Na ustach tańczył jej
złośliwy uśmieszek, rozzłoszczony mężczyzna zamachnął się i uderzył
dziewczynę obuchem noża w twarz, zostawiając na policzku zaczerwienienie
i podłużne zadrapanie. Mikerm przykucnął i objął pochyloną sokolice
ramieniem.
-Ja jestem człowiekiem o złotym sercu, więc jeśli będziesz grzeczna to
długo nie będę się znęcał, a tylko szybciutko zabije. Ale jeśli nie,
użyje drugiego końca…- Mówiąc to wskazał na ostrze. Podparł się o nią
wstając.
-Nie rozumiem o co ty się wściekasz? Kilka małych zabawek?- Podniosła głowę i odchyliła na krześle.
-Zabawek? Nie… chodzi mi o cały mój przemyt za góry który rozbiłaś, a raczej zawróciłaś i zniszczyłaśi.
-Jestem tylko prostym gońcem, przekazuje informacje i nic więcej.
-Nie łżyj! Dobrze wiesz o co mi chodzi! Cały towar do Thanadeim szlak
jasny trafił i to tylko z twojej winy i tych twoich zagrywek!!!-
Rozzłoszczony wykrzyczał ostatnie słowa. Jednak tak szybko jak wybuchł,
tak szybko się uspokoił. -To co było w tamtych wozach jest w stanie
wywołać problemy nie tylko na terenie sześciu królestw, ale i na całym
kontynencie, więc jeśli nie jesteś głupia powiesz mi gdzie gdzie jest
moja broń zanim szóste królestwo skończy moje zamówienie i zorientuje
się o braku zapłaty.
-A to ciekawe… co takiego dzieje się za granicą że wielki Mikerm-”król
czarnego rynku” boi się o własną dupę?- Wyszczerzyła się, a chłopak
nachylił się do jej ucha.
-Doskonale znasz tamte realia czyż nie? To teraz pomyśl, że jeśli mi
nie pomożesz tutaj będzie gorzej… Poniekąd jeden z owoców mojej
współpracy z szóstym królestwem jest tutaj… jeśli bardzo mnie
zdenerwujesz dam ci przekonać się o jego potędze i przed śmiercią
dowiedzieć się co czeka przyszłość...
-Tyle mi wystarczy.- Uśmiechnęła się
-Słucham?!- Blondyn wyprostował się zdziwiony o czym może mówić kobieta.
-Nie dość że wałach… to jeszcze debil. Najpierw wszystko wygaduje jak
na spowiedzi i nawet nie zauważył że mam tutaj kompana…- Uśmiech
dziewczyny przybrał iście demoniczny wyraz. -Powiedz... jak można by cię
nazwać dwóch słowach?- Mężczyzna nie zdążył nawet dobrze się
zastanowić gdy odpowiedź sama nadeszła z ciemności.
-K*rrrrrrwa mać~!
-Co jest? Sprawdźcie kto to! Już!- Rozkazał swoim bodyguardom, którzy
obrócili się i skierowali w kont izby z którego doszły ich słowa kompana
Chow. -A co do ciebie? Sam sobie dam radę, wystarczy mi że wywieszę
twoje flaki jako chorągiew.
-Aż tak mnie lubisz?- Uśmiech dziewczyny nadal przypominał ten
diabelski, ale gdy chłopak się tylko zbliżył jej rysy twarzy zmieniły
się już całkiem w takie jak u demona.
-K*rrrrwa mać~!- Ponownie odezwał się skrzekliwy głos a Mikerm
odruchowo obrócił głowę gdy w jego stronę podleciała żółta papuga, co
szybko wykorzystała dziewczyna. Wstała z przywiązanym krzesłem i
uderzyła go oparciem, tym samym wytrącając nóż z ręki który pochwyciła
jeszcze w powietrzu przecinając węzły na przegubach. Wtedy rozbiła
krzesło na głowie mężczyzny który bez czucia padł na ziemię. Nie zdążyła
nawet złapać oddechu gdy jeden z goryli złapał ją od tyłu tak że aż
straciła kontakt nóg z ziemią, a nóż wypadł na ziemię. Drugi uderzył ją w
brzuch tak mocno że zobaczyła mroczki przed oczami. Kolejny cios mógłby
już ją przyćmić, więc musiała działać szybko.
-O popatrz! Ptaszek!- pokazała brodą nad głowę tego który już podnosił
pięść do następnego zamachu. Mięśniak podniósł głowę, tuż nad nim na
krokwi siedział Hrabia obserwujący wszystko swoimi paciorkowatymi
oczkami. Papuga w tym momencie postanowiła się wypróżnić zostawiając
białą plamę na oczach dryblasa. Sokół wykorzystując moment niedyspozycji
przeciwnika kopnęła go z całej siły w krocze a gdy ukląkł głośno klnąc w
akompaniamencie Ozziego, odepchnęła się od jego głowy pozbawiając kilku
zębów i wykonując salto nad głową tego który ją trzymał, zmuszając tym
samym by ją puścił. Skok był tak zaplanowany że wylądowała tuż obok
swojej torby którą jej uprzednio zabrali. Zaczęła w niej gorączkowo
grzebać widząc jak ogromny mężczyzna odwraca się do niej dobywając
miecz. Ogromna ręka, mająca w obwodzie tyle co ona sama uniosła się w
górę gotowa uciąć jej głowę. Zdążyła jedynie przewrócić się nie
wypuszczając torby, jednak sam koniec miecza ciął ją w ramie zostawiając
obficie krwawiącą ranę. Mężczyzna już szykował się do kolejnego ciosu
gdy Chow w ostatniej chwili znalazła swój kij , nie było jednak już
czasu go wyciągać. Mechanizm wyskoczył przebijając lnianą torbę oraz
nacierającego przeciwnika, który stał jeszcze z cieknącą z ust stróżką
krwi, dopiero gdy kij powrotne zmniejszył się do rozmiarów zwoju truchło
padło na ziemię.
-Słabiutko wałachu… kiepskich masz tych ochroniarzy.- Uśmiechnęła się
raz jeszcze prostując i spoglądając na swoje dzieło. Spokojnym krokiem
skierowała się ku drzwiom, po drodze jednak nie omieszkując kopnąć na
pożegnana blondyna w krocze. Na jej ramieniu usiadł pierzasty przyjaciel
i razem patrzyli na nieprzytomnego mężczyznę.
-Jesteś głupi, ale czasem się przydajesz… masz ode mnie duże ciastko.-
Podrapała papugę która za kiwała się na krótkich nóżkach pogwizdując.
Goniec zamykając za sobą drzwi, na wszelki wypadek użyła też klucza,
gdyby jednak jeden z dwóch którzy mogli to zrobić mieliby się obudzić.
Znajdowała się teraz na klatce schodowej jakiejś kamienicy, podobnie jak
w pokoju w którym się obudziła okna były pozabijane deskami, więc
musiało to być na obrzeżach miasta, w końcu centrum coś takiego by nie
przeszło, zaraz ktoś by zwrócił uwagę na podejrzany budynek.
-Dobra… gdzie możesz chować tę swoją “broń” co wałachu?- Rozejrzała się
w górę jak i w dół, po krótkim namyśle wybrała jednak dół, jeśli chować
coś masowego rażenia to z pewnością w dole, w piwnicy. Zrobiła pierwszy
krok na stopniach i zaraz skrzywiła się słysząc jęk drewna który mógłby
obudzić zmarłego. Gdy jednak doszła do wniosku że nikogo raczej tu nie
ma ruszyła dalej ignorując hałas, co było naprawdę trudne. Szczególnie
gdy papuga uznała ów dźwięk za niezwykle inspirujący, więc zaczęła go
namiętnie powtarzać przy każdym stąpnięciu dziewczyny. Droga do
półpiętra starczyła by poirytowana dziewczyna złapała pierzastego
przyjaciela i wpakowała do torby by choć trochę go uciszyć. W tym
momencie zamarła słysząc z dołu nic innego jak chrapanie. Głośnie,
przeciągłe i głębokie chrapanie.
-Co oni tam mają? Stado Revanów czy jak?- Przyśpieszyła krok niemal do
biegu i wparowała z hukiem do pomieszczenia na samym dole. Chrapanie
ustało, a do dziewczyny doszło że tak głośne wejście nie było
najmądrzejszym pomysłem. Na początku w ciemności nic nie dostrzegła, po
chwili jednak dokładnie zrozumiała o czym mówił Mikerm oraz co planował.
-Ty mały ch*ju… wiesz jak mi właśnie rozwaliłeś grafik...?
Dum dum duuuum...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz