- A ty? Gdzie w Knowhere można miło spędzić czas?
Korciło mnie aby rzucić jakąś głupią odpowiedź, ale powstrzymałem się. Rozmowa to zawsze jakieś urozmaicenie.
- Mam dość mało wolnego czasu. Gdy jednak zdarzy mi się jakiś wolny dzień przeważnie spędzam go na rozmowie z przyjacielem w Ruhje - odpowiedziałem.
- Mam nadzieję, że nie masz na myśli tego konia...
Wyrwij parsknął oburzony, jakby Julie właśnie go obraziła.
- Nie - odpowiedziałem z uśmiechem. - Nazywa się Asvalor. I konia nie przypomina w żadnym stopniu.
W końcu dojechaliśmy do jeziora. Tam grunt stał się równiejszy i po chwili ruszyliśmy cwałem wzdłuż brzegu do najbliższego mostu przy dopływie Piargi. W końcu zobaczyliśmy most. Zwolniliśmy do stępa zdziwieni panującym na nim tłokiem. Spojrzałem pytająco na Julie, ale ta tylko wzruszyła ramionami, równie zdziwiona. Podjechaliśmy wolno i zatrzymaliśmy się na końcu kolejki wozów i koni. Julie szturchnęła lekko w ramię faceta siedzącego na wozie przed nami.
- Przepraszam - powiedziała. - Czy coś się tam stało? Wypadek?
- Podatnicy - odpowiedział z boleścią.
Zmarszczyłęm brwi.
- Lord Soren ich tu przysłał? - zapytałem. Nigdy nie słyszałem, by ściągał podatki za przejazdy. Zaprzestano tego już dawno temu nawet w Knowhere, o Castelii nie wspominając.
- A skąd ja mam to wiedzieć, mości panie? - odparł chłop. - Ja tylko jeno z pola wracam z synem. Słyszałem tylko, że bez 50 sztuk złota ani rusz. Jeśliście ciekawi, to się ich sami spytajcie.
Kusząca propozycja, pomyślałem i naciągnąłem na nos chustę. Zeskoczyłem z konia i zacząłem przepychać się do mostu. Julie poszła w moje ślady.
- Po co ci ta maska? - spytała w międzyczasie.
- Nie lubię być poznawany po twarzy - odpowiedziałem. Dla pewności poprawiłem pas kołczanu, a rękę trzymałem na rękojeści saksy.
Julie? Szykuje się ciekawa rozmowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz