niedziela, 26 lutego 2017

Od Revana (CD Thalii) - Nad Dos

        Szary ze zdumieniem stwierdził, że już po raz drugi zwykły zwitek papieru staje się przyczyną tymczasowego sojuszu między nim a panną Sargent. Jakimś tajemniczym sposobem Thalia była w stanie znikąd wytrzasnąć choćby i strzęp obarczony jakimś dziwnym brzemieniem. Wcześniej było nim kilka linijek niewinnego wiersza, teraz zarys mapy z kilkoma niewyraźnymi słowami. Revan najwyraźniej nie miał do czynienia z kobietą, a wcieleniem diabła, zawsze noszącego przy sobie jakiś cyrograf zaadresowany do Nocnego Prześladowcy. Zwykła kartka, a wręcz ociekała tajemnicą. Żaden rozsądnie myślący człowiek nie pchałby się na ślepo po nieznanym szlaku, nakreślonym zapewne przez typa podejrzanego sortu. Ale czy ta dwójka była rozsądna? Szkwał, nie ujmując jej niczego innego, myślała raczej chaotycznie, ciągnąc do obietnicy rozrywki niczym ćma do ognia. A Re...?
  Re najwyraźniej zgubił zdrowy rozsądek wczorajszego wieczoru. Albo ukradła mu go kapucynka piratki. W każdym razie, po chwili ciszy skinął głową z westchnieniem.
  - Niech ci będzie - powiedział, jakby w ogóle miał kiedykolwiek jakiś wybór. Sargent pewnie i tak by go za sobą porwała, niezależnie od odpowiedzi.
  Thalia zaklaskała w ręce jak mała dziewczynka, ale jej diaboliczny wyszczerz wnet zrujnował całe to porównanie. Rozwinęła przed sobą kartkę, przyglądając się zarysowi. Zmrużyła oczy próbując dostrzec jakiekolwiek znaki rozpoznawcze oznaczone na mapce. W końcu jednak warknęła z frustracją i wcisnęła ją Szaremu.
  - Za cholerę nic z tego nie wyczytam - stwierdziła. - Ty tu jesteś miejscowym, ja się na topografii Dal-Virii nie znam.
  Mężczyzna przyjrzał się rysunkowi. Był wyjątkowo prosty - jakieś rysunki drzewek z lewej strony, mające pewnie oznaczać las, oraz zbiegające się dwie linie prawie na środku, przypominające literę L. Przecinała je pod skosem trzecia, łamana linia. Pomiędzy wszystkimi narysowano prostokącik z dwoma kołami z symbolem monety...wóz kupiecki? Na krążku widniał symbol, najwyraźniej uproszczone godło mennicy. Revan przyjrzał się mu bliżej, rozpoznając wizerunek profilu wilczego pyska. ,,Wilczego" w przypadku tego rysunku było nieco naciągane, ale Prześladowca nie przypominał sobie żadnego królestwa mającego w godle psa, więc jedyną opcją był ironwoodzki wilk.
  - Brązowa korona wybita w Ironwood - powiedział wskazując na wóz. - Ktoś próbował tu narysować zbieg rzek Io i Dos. Ta krzywa musi być granicą.
  - Czyli szukamy czegoś pomiędzy granicą Ikram-Ironwood i dwoma rzekami - skwitowała Szkwał. - To zdecydowanie zawęża obszar poszukiwań z całego kraju do kilku hektarów niczyjego terenu - dodała krzywiąc się lekko. Po chwili jednak jej oblicze znowu rozjaśnił ten sam uśmiech entuzjazmu. - Ale czego to się nie robi dla ducha przygody, co nie?
  - Lepsze to niż plątanie się po omacku - Revan wzruszył ramionami.
  Nagle z boku któryś stajenny krzyknął ostrzegawczo. Re spojrzał wgłąb stajni...w ostatniej chwili by dostrzec szarżującego srokatego konia. Chwycił piratkę pod ramię i przyciągnął do siebie, odsuwając ją z toru wściekłej bestii, najwyraźniej nie przejmującej się ile osób po drodze stratuje. Nawet się nie zatrzymała, wlepiając wzrok w drugi koniec pomieszczenia. Dwoje Orłów śledziło ją wzrokiem w osłupieniu. Wtedy Thalia zdała sobie sprawę, że dalej stoi zbyt blisko Szarego i najwyraźniej nie mogła przegapić okazji do docinki.
  - No proszę, proszę - rzuciła z zalotnym uśmiechem. - Takiej śmiałości to się po tobie nie spodziewałam, panie Szary.
  Ten uniósł jedynie pytająco brew.
  - Próbujesz zmusić mój żołądek do zwrócenia śniadania? - zapytał.
  Thal w odpowiedzi walnęła go łokciem w żebra i odsunęła się z dłońmi na biodrach, wyraźnie zdegustowana.
  - Za grosz podejścia do kobiet - pokręciła głową niezadowolona.
  - Wybacz, tego jednego moje szkolenia kwalifikacyjne nie obejmowały - odparł zgryźliwie. - Dziw bierze, że sama masz o tym jakiekolwiek pojęcie.
  - Ugh, a idź ty... - machnęła ręką odwracając się w stronę wyjścia. - Za piętnaście minut chcę widzieć tą szarą paskudę na dziedzińcu. Och, i nie zapomnij konia - dodała rzucając mu przez ramię złośliwy uśmieszek.

        Grupka dzieciaków przebiegła przed nosem Werseta, goniąc za zszytą byle jak piłką. Za nimi podskakiwał łaciaty kundelek, ujadając za rozchichranymi mikrusami. Widząc dwóch jeźdźców zatrzymał się na chwilę i zaczął szczekać w kierunku koni, zazdrośnie broniąc swojego terenu przed obcymi. Ludzie z chat po obu stronach niby to przypadkiem zerkali znad swojej roboty na dysputujących ze sobą nietypowych podróżnych. Widok był doprawdy ciekawy: krótkowłosa kobieta w wymiętej koszuli siedziała tyłem do kierunku jazdy, kierując całą swoją uwagę w stronę chudego mężczyzny, dla odmiany siedzącego w siodle bokiem, patrzącego to na towarzyszkę, to w tekst w małej książce w ręce. Urywki zażartej dyskusji docierały aż nad brzeg odległej o zaledwie dwadzieścia metrów Dos:
  - ...dlatego właśnie ikramska marynarka nie ma żadnych szans na wyłapanie piratów - upierała się Thalia gestykulując żywiołowo. - Brakuje wam, szczurom lądowym, pewnego... - zastanowiła się chwilę nad odpowiednim słowem - Wyczucia!
  - ,,Wyczucia"? - powtórzył Re z pobłażaniem w głosie.
  - Oczywiście! Prawdziwy pirat jest w stanie bezbłędnie odpowiedzieć ci skąd przybędzie sztorm i jak go wyminąć. To jest właśnie ,,wyczucie" - wyjaśniała. - Ikramscy oficerowie potrzebują do tego dziesiątki uczonych i informacji z kilkudniowym wyprzedzeniem. Siedzą za biurkiem, nawet nie próbując poznać morza. Nie da się zrozumieć żywiołu czytając książki podróżnicze! I dopóki się tego nie nauczycie, pirat zawsze będzie miał nad wami przewagę.
  - Fascynujące - Szary zamknął książkę i obrócił się z powrotem w siodle, patrząc Sargent w oczy. - Jednego tylko nie rozumiem...
  - Słucham.
  - Od niemal godziny słucham argumentów dowodzących nieudolności profesjonalnej marynarki wobec zorganizowanej załogi statku pirackiego - zaczął. - A mówi mi to pirat nie posiadający żadnego okrętu. Zakładając oczywiście, że nie chowasz go w kieszeni, śmiem twierdzić, iż nie jesteś wiarygodnym źródłem w temacie uciekania przed władzą. Nie wspominając już nawet, że poznaliśmy się w więzieniu.
  Ku jego zdziwieniu, kobiecie zaczęły trząść się ramiona od tłumionego śmiechu.
  - Oj, panie Szary - powiedziała kręcąc głową z tym samym, tajemniczym uśmiechem. - Za mało jeszcze o mnie wiesz, by móc wyciągać tak pochopne insynuacje.
  - To mnie oświeć - zaproponował Prześladowca. W jego głosie zabrzmiało coś na kształt wyzwania. - Jak ,,doświadczony pirat" zgubił statek z całą załogą?
  - Nie mam żadnych podstaw, by dzielić się tą historią akurat z tobą - odpowiedziała zdawkowo kobieta, obracając się przodem w kierunku jazdy.
  - Czyżby było to tak bolesne wspomnienie, że aż obawiasz się wybuchu emocji? - Revan bardziej droczył się z Sargent, niż wysuwał faktyczne domysły. - A może to wyjątkowo głupia historia, do której nawet ty wstydziłabyś się przyznać?
  - Może po prostu nie lubię takich rzeczy? - odpowiedziała Thalia.
  - Pirat nie lubiący koloryzowanych opowiastek? - mężczyzna uniósł brew powątpiewająco. - Coś nie chce mi się w to wierzyć.
  - Jak w pirata czytającego wiersze? - odgryzła się Sztorm, zerkając kątem oka na swojego rozmówcę. - Już ci mówiłam, że nie lubię się trzymać zasad.
  Szary podniósł ręce na znak kapitulacji. Kobieta uśmiechnęła się tryumfalnie i z powrotem skierowała wzrok na drogę. Mimo wszystko miała jednak wrażenie, że to jeszcze nie koniec słownej potyczki. Może i znała tego pana krótko, ale była święcie przekonana, iż odpuszczanie w takim momencie nie leżało w jego naturze. I miała rację - w głowie Revana kotłowało się kilka różnych tematów, w których miałby nieco większą szansę wygrać z Sargent. A że poprzednim razem to ona mogła wybrać pole do popisu, teraz przypadła jego kolej. Tak oto rozpoczynała się kolejna runda tej ich dziwnej, nie opisanej żadnymi zasadami gry, którą z nudów zaczęli prowadzić odkąd wyjechali z Ikramu. Re ostatni raz dobrał słowa i w końcu powiedział:
  - Jak dobrze, że wróciliśmy do tematu poezji. Właściwie, to nie zdążyłem ci powiedzieć, że naprawdę ładnie piszesz.
  Zdanie było proste, z pozoru zupełnie niewinne. Można by uznać, że był to wręcz komplement. A mimo tego Thalia zesztywniała lekko i obejrzała się gwałtownie w kierunku człowieka z bandanką na twarzy. Po oczach było widać, że na jego twarzy widnieje zbójecki uśmiech, do tej pory niepodzielnie utrzymujący się na ustach Szkwał. Mężczyzna z zadowoleniem przejął pałeczkę, poruszając temat, który wedle przekonania piratki spłonął wczorajszego dnia nad świeczką w namiocie wróżbitki razem z papierem zapisanym kilkoma linijkami tekstu. Słowa Szarego nie były tylko kolejną złośliwością, ale i stwierdzeniem faktu. W końcu dziewczyna naprawdę potrafiła pisać, nawet jeśli sama nie chciała tego docenić. Niemniej jej zwężone burzliwe oczy dawały jasny przekaz: właśnie przekroczył pewną granicę.

Thalia? Mówiłam, że ci tego wiersza nie zapomnę x3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz