Dante przymknęła oczy i oparła się o zimną ścianę.Czuła jak marzną jej
stopy. Dostrzegała tylko jeden ze swoich butów wciąż tkwiący w oczodole
martwej hybrydy.W sali unosił się swąd palonej sierści i mięsa.
Płomienie lizały i powoli z nieprzyjemnym skwierczeniem pożerały cielska
martwych potworów.
Dopiero teraz dotarła do niej odpowiedź maga.
,,Cokolwiek sobie pani zażyczy''
Białowłosa zaniosła się głuchym śmiechem i przyłożyła dłoń do twarzy
próbując ukryć rumieniec który znów nieproszony pojawił się na jej
policzkach. Matteo z westchnieniem podniósł się do pozycji wyprostowanej
i wyciągnął rękę do dziewczyny by pomóc jej wstać.Dante, o ile to
możliwe , zaczerwieniła się jeszcze bardziej. Chwilę po tym jak udało
jej się stanąć na nogi prawie została przewrócona przez zaaferowaną
przyjaciółkę.
- Jak chcecie niby tańczyć... -spytała Beatrice wciskając się pomiędzy Dan a Teo-słyszycie tu gdzieś muzykę?
Dante westchnęła odrobinę zażenowana ,jej dłoń ciężko opadła na ramię podpitej dziewczyny.
-To idź i bardzo proszę, skołuj nam muzykę- rzuciła i bezceremonialnie odsunęła brunetkę na bok
Beatrice parsknęła śmiechem.
-Już się robi!- zawołała z zupełnie autentycznym entuzjazmem
Pochyliła się niezgrabnie i wykonała coś pomiędzy ukłonem a trudną
gimnastyczną ewolucją utrzymania się na nogach po wypiciu alkoholu w
ilości mogącej zabić konia.Zaraz jednak wyprostowała się i zupełnie
niezrażona swoim niedoszłym pocałunkiem z podłogą pognała w miejsce
gdzie wcześniej grała orkiestra ciągnąc podchmieloną Margaret ze sobą.
Dużo bardziej niż odrobinę zażenowana Dante spojrzała na Matteo.
Mężczyzna uśmiechał się odrobinę krzywo i również się jej przyglądał.
Białowłosej ten uśmiech w dziwny sposób pasował do sytuacji, w której
się znaleźli.
Doskonale wiedziała też jak w tej chwili wygląda i raczej wolała by nie
być obiektem niczyich spojrzeń.Na szczęście w sali było dużo
ciekawszych obiektów do podziwiania. Gobeliny wiszące na ścianach
dopalały się wyjątkowo spektakularnie,z czarnego popiołu spalonych
tkanin wyłaniała się lśniąca w blasku płomieni pajęczyna szczerozłotych
nici.Z perspektywy Dante za rozbitymi oknami rozciągający się aż na
wybrzeże Ikram usiany gwiazdami oświetlonych okien i ulicznych latarni
wyglądał jak nieudolna reprodukcja nocnego nieba. Oprócz tego atak
potworów przetrwały niektóre stoły z jedzeniem i trunkami.Członkowie
klanów powoli gramolili się z podłogi bardziej skłonni do rzucenia się
na ocalałe przekąski niż podziwiania okoliczności przyrody, nikt jednak
nie kwapił się do opuszczenia sali.
-Hm... niezwykle romantycznie się palą te zwłoki co? -spytała Dante próbując odwrócić uwagę maga od swojej sponiewieranej osoby
-Co. -spytał, czy raczej stwierdził zdziwiony Teo przeczesując włosy palcami
Dante usiłowała odpowiedzieć coś błyskotliwego ale wysiłki zupełnie
poszły na marne. Jej słowa zupełnie zagłuszył wybuch dźwięcznego chaosu.
Eksplozja prawdziwie kociej muzyki wywołana przez niezwykle zadowoloną z
siebie Beatrice i jej towarzyszkę. Dante zaparło dech ze zdziwienia.
Świdrujące wysokie tony skrzypiec sprawiały ,że włosy stawały jej dęba a
ponure zawodzenie dudów odbijało się echem w czaszce dręcząc poobijany
mózg.
Potem jednak nastąpiła gwałtowna poprawa i dźwięki dwóch instrumentów
jakimś cudem ułożyły się w całkiem znośną skoczną melodie. Beatrice
zaczerwieniona na twarzy od wysiłku z entuzjazmem dmuchała w dudy i
przytupywała w takt muzyki. Kiedy spostrzegła ,że Dante na nią patrzy
nie przerywając gry posłała jej znaczące spojrzenie. Przekaz był zupełnie
prosty ,,TAŃCZ''.
Nawet gdyby teraz chciała zrezygnować było już za późno. Matteo schwycił
jej dłonie i kilka sekund później wirowali po pokrytym odłamkami szkła i
lodu parkiecie. Nie zdążyła nawet poczuć się jak kompletna idiotka
bowiem szybko dołączyły do nich inne pary, w tym znajomy białowłosy
wilk, który ledwie uniknął pożarcia przez potwora. Dante nie była w
stanie powiedzieć jakim cudem udało jej się nie tylko nie podeptać
magowi stóp ale i nie wbić sobie niczego w bose stopy. Rozpuszczone
włosy rozwiewane pędem każdego tanecznego kroku łaskotały dziewczynę po
odsłoniętej przez rozdarty materiał nagiej skórze pleców. Dante
zarumieniła się, po raz trzeci tego wieczoru, przypominając sobie nagle
jak do tego doszło. W niebieskich oczach maga błyszczały iskierki
rozbawienia zupełnie jakby wiedział o czym teraz myśli, no i oczywiście
nadal się uśmiechał. Dante posłała mu mordercze spojrzenie z pod
przymrożonych powiek i już, już miała posunąć się do czegoś więcej niż
tylko spojrzenia kiedy muzyka zmieniła się nagle wymuszając zmianę
kroków. Smętna i wolna melodia zmusiła ją do zbliżenia się do maga.
Objął ją jedną ręką w talii a ona wiedziona starym przyzwyczajeniem
położyła mu dłoń na ramieniu. Tańczyli przytuleni dłuższą chwilę kiedy
nagle zupełnie przeszła jej ochota na zamordowanie niebieskookiego.
Czuła jego ciepły oddech na swoim policzku i słyszała mocne bicie jego
serca.Przymknęła oczy zadowolona, kołysanie się w ramionach maga w takt
powolnej melodii nieco rekompensowało straty moralne poniesione
wcześniej tego wieczoru. Wbrew przeciwnościom w końcu osiągnęła swój
cel. Naprawdę tańczyła z Matteo, prawie (z naciskiem na prawie) jakby
inwazja zaślinionych bestii wcale nie miała miejsca. Skrzypce jęknęły
fałszywie i ucichły podobnie z resztą jak dudy. Muzyka zamarła, znikła
nagle jak ucięta nożem.Dante zamarła przerażona. Zdawała sobie sprawę
,że jeśli pozostanie przytulona do maga jeszcze chwilę dłużej stanie się
to niezręczne. Spojrzała w błękitne oczy bruneta gotowa odsunąć się od
niego w każdej chwili. Patrzyli na siebie bez słowa a twarz dziewczyny
rozjaśniła się z wolna uśmiechem. Żadne z nich nie wypowiedziało nawet
słowa.
Muzyka rozbrzmiała ponownie bogatsza o dźwięk dwóch kolejnych instrumentów.
Wkrótce po tym jak potańcówka odrodzona na chwilę przy świetle płonących
potwornych cielsk zakończyła się Dante została na powrót przygnieciona
rzeczywistością i konsekwencjami. Zdążyła tylko rzucić klucze do domu
Matteo który wydawał się najbardziej trzeźwy z całego nocującego u niej
towarzystwa i została pociągnięta w wir gwardzistów strażników i
kapitanów dociekających co właściwie się wydarzyło. Trudno właściwie
oddać jak bardzo Dante miała ich gdzieś.
Marzły jej stopy.Słowa rozgorączkowanych służbistów domagających się
uwagi narzekania pokrzywdzonych arystokratów którym potwory napędziły
strachu spływały po niej jak krople deszczu po szybie. Gdzieś w
zamieszaniu jeden ze znajomych gwardzistów spostrzegł jej bose i sine z
zimna stopy, Liderka Orłów z wdzięcznością przyjęła parę zbyt dużych
żołnierskich buciorów.Stopy zmienione w dwie bryły lodu odmarzły po
kilku minutach energicznego dreptania podczas wysłuchiwania meldunków.
Jak przez mgłę dotarła do niej wiadomości o włamaniu podczas balu,
trudno jej było w ogóle uwierzyć ,że ktokolwiek naprawdę się tym
przejmuje w obliczu szkód wyrządzonych przez chimery. Już same gobeliny
były warte fortunę.
Przynajmniej ładnie się paliły -pomyślała Dante odpowiadając na skargi jednego z wielmożów wzruszeniem ramion.
Wróciła do domu dopiero nad ranem. Wpadła do salonu niby gradowa chmura z
licem poszarzałym z gniewu i nastroszonymi siwymi włosami. Kopnięciami
pozbyła się butów zupełnie nie zainteresowana tym gdzie upadną. Rzuciła
plik meldunków na podłogę. A potem podążyła ich śladem.
Przyjemna ciemność na chwilę ogarnęła jej umysł, tylko na moment, naprawdę.Głos niemal przyprawił białowłosą o zawał.
-Wszystko w porządku?
Dante wzdrygnęła się i serią nieskoordynowanych chaotycznych ruchów podniosła się do pozycji siedzącej.
Matteo stał w drzwiach oparty o framugę, z każdy z brązowych kosmyków
na jego głowie sterczał w inną stronę co sprawiało ,że nawet z
zatroskaną miną wyglądał bardzo pociesznie. Nie to jednak zainteresowało
Dante.
Cholerny mały zdrajca- pomyślała spostrzegłszy napuszoną kule rudej sierści łaszącą się do maga.
Też tęskniłem - miauknęła przekornie napuszona kula rudej sierści mrugając zielonymi ślepiami
-Eee Dante? - spytał ponownie Mag patrząc to na dziewczynę to na kota który dalej intensywnie przymilał się do jego kolana.
- Nie śpisz?- odpowiedziała pytaniem na pytanie niezgrabnie zbierając się do pozycji pionowej
-Coś w tym rodzaju-odparł brunet z coraz szerszym uśmiechem obserwując jej wysiłki
Dante westchnęła i otrzepała się
Moja reputacjaaa- jęknęła w duchu domyślając się ,że wygląda teraz dość żałośnie.
-To ten, może się czegoś napijesz -rzuciła- pogramy w karty może?
Teo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz