Sargent zmrużyła oczy, cały czas wpatrując się w Prześladowcę w
milczeniu. Zmusiła się nawet do ponownego odwrócenia się plecami do
kierunku jazdy, tak, żeby w miarę swobodnie móc wdać się w kolejną
dyskusję. Trudno bowiem sobie wyobrazić, żeby po usłyszeniu tego
jednego, niby niewinnego zdania dziewczyna mogła tak po prostu puścić je
mimo uszu. Nie, sądząc po złośliwym zadowoleniu Szarego i morderczym
spojrzeniu piratki, konflikt najwyraźniej był nieunikniony, choć moment
jego wybuchu na razie pozostawał tajemnicą. Coś się jednak szykowało i
to z całą pewnością, aczkolwiek póki co dalsza „rozmowa” przypominała
raczej milczący pojedynek na mierzenie się wzrokiem. Już po raz drugi
dzisiejszego dnia, Szkwał nie była pewna co właściwie powinna
odpowiedzieć, a taki stan (jak można się domyśleć, występujący u ludzi
jej pokroju niezwykle rzadko) był dla niej więcej, niż niezwykle
irytujący.
To było zdecydowanie gorsze, niż wskoczenie po krwawej bijatyce do
słonej, morskiej wody i zdecydowanie bardziej uciążliwe, niż głód i
pragnienie, doskwierające pośród bezludnych fal oceanów. To było
trudniejsze, niż wyścig z czasem, kiedy w okrętowe żagle nie dmucha
nawet najlżejszy zefir.
Będę z wami szczera. Po raz ostatni czuła się bardzo podobnie, kiedy
okazało się, że z całej, kilkunastoosobowej załogi, została jej tylko
wściekła małpa. Wiedziała doskonale co c h c e i co p o w i n n a
zrobić, nie była jedynie pewna j a k .
Sargent po chwili uśmiechnęła się do Revana. W tym geście nie było niczego miłego.
- Ojojoj, zagalopowałeś się złotko, za daleko… za daleko…- odparła w
końcu, pobłażliwym, nauczycielskim tonem, jasno i wyraźnie dającym do
zrozumienia, że mężczyzna najwyraźniej przegapił jedną z cenniejszych
życiowych lekcji.
Oba wierzchowce przerwały chód, kiedy dziewczyna gwałtownie
zatrzymała srokatego ogiera, co nie było zbyt mądrym posunięciem,
zważywszy na pozycję, w jakiej zdecydowała się podróżować. Cóż, grunt,
że wymusiła zatrzymanie się na podążającym za nimi Wersecie.
- Wiesz co się stanie- kontynuowała dziewczyna, ani na moment nie
spuszczając wzroku z mężczyzny w bandance. On również, ku wielkiemu
zadowoleniu jej silnego ducha rywalizacji, nie miał zamiaru odpuszczać.-
kiedy spotkasz na drodze niebezpiecznie wkurzonego pirata?
Szary przybrał zamyśloną pozycję. Ze złożoną w pięść dłonią,
podłożoną pod brodę, wyglądał jakby faktycznie zastanawiał się nad
zadanym pytaniem, analizując w głowie każdą z możliwych odpowiedzi.
Wreszcie wzruszył ramionami z udawanym zrezygnowaniem.
- Bonum quaestio… jeszcze nigdy nie przyszło mi się z takowym zetknąć.-
i chociaż zarówno bandanka, jak i cień rzucany przez kapelusz pozwalały
na zobaczenie jedynie fragmentu twarzy Prześladowcy, tworząc tym samym
neutralną, pozbawioną widocznych emocji maskę, to jego rozbawione, w tym
momencie, oczy mówiły same za siebie.
Piratka pokręciła głową z niedowierzaniem, dając jednocześnie
srokaczowi znak, że postój właśnie się skończył i trzeba ponownie ruszać
w stronę Dos, oddalonej jeszcze o zaledwie kilka minut drogi.
Dziewczyna zaśmiała się w taki sposób, w jaki może śmiać się jedynie
osoba rozbawiona, a jednocześnie wyjątkowo wkurzona.
- Masz szczęście, Panie Szary, że nie jedziemy na jednym koniu.-
właśnie w tym momencie odzyskała z powrotem swój zbójecki uśmiech.- Bo g
w a r a n t u j ę Ci, że już od dawna leżałbyś gdzieś w krzakach z
gębą pełną chwastów.- ledwie wypowiedziała te słowa, a już przed oczami
pokazał jej się obrazek. Wizja odjeżdżającej ze śmiechem piratki i
biegnącego za koniem Revana. Cóż, nie da się jednak ukryć, że taki
scenariusz był tak samo zadowalający, co nierealny.
I chociaż ta część rozmowy sprawiała wrażenie właściwie nie tyle
uciętej, co po prostu zakończonej, Nocny Prześladowca, podobnie, jak
wcześniej piratka, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż zdecydowanie
nie trafił na towarzysza, który zwykł właśnie w taki sposób kończyć
dyskusje. Nie mówiąc już o pozostawianiu niedokończonych spraw, bez
jakiejkolwiek chęci późniejszego rewanżu. Bo nawet jeśli ich dziwna gra
wyglądała na chwilowo zakończoną, spojrzenie piratki jasno i wyraźnie
dawało do zrozumienia, że jeszcze się zemści. A jak i kiedy? Cóż, to
właśnie na braku konkretnego planu i improwizacji polegała cała zabawa.
- Nie wiem jak ty, ale ja tu niczego nie widzę.- zauważyła Sargent,
całkiem trafnie z resztą, kiedy zaledwie kilka minut później oboje
dotarli nad brzeg Dos.
Dwójka Muszkieterów ruszyła przed siebie, w kierunku przeciwnym, niż
ten wyznaczony przez zaskakująco słaby prąd rzeki. Dziewczyna rozglądała
się dookoła, podczas gdy zdecydowanie bardziej obeznany w topografii
kontynentu Prześladowca wpatrywał się w mapę, usilnie próbując doszukać
się w niej kolejnych wytycznych. Niestety, rysunek nie został jedynie
sporządzony niezwykle niezdarnie, ale najwyraźniej również w pośpiechu,
ponieważ nie zaznaczono na nim konkretnego celu wyprawy.
Sargent co jakiś czas zerkała mordercy przez ramię (nie szczędząc przy
tym ilustracji ani słowa krytyki), jakby w nadziei na pojawienie się na
niej ogromnego, czerwonego znaku ‘x’, ewentualnie niewielkich rysunków
stóp, tudzież strzałek, prowadzących prosto do celu. Niestety, ponieważ
do tej pory żadna z takowych rzeczy nie pojawiła się znikąd na
tajemniczym świstku, dziewczyna za każdym razem powracała do
obserwowania otaczającego ich terenu.
- Jeśli spodziewałaś się skrzyni pełnej skarbów, zostawionej tuż przy
rzece, to niestety muszę cię zmartwić. Chyba nie na tym polega chowanie
tajemnic.- Szary nawet nie musiał odrywać wzroku od mapy, żeby bez trudu
domyślić się reakcji Thalii. Co jedynie oznaczało, że albo oboje stali
się zbyt przewidywalni, albo spędzali ze sobą zdecydowanie za dużo czasu
i szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, która z dwóch opcji wydawała się
bardziej niepokojąca.
- Wniosek jest taki.- Revan złożył z powrotem mapę, ostatecznie
decydując, iż dalsze wpatrywanie się w nakreślone linie zdecydowanie
mija się z celem.- Albo natrafiliśmy na nic innego, jak na zwykłą mapę,
albo ktoś bardzo chciał, żeby rysunek wyglądał wyjątkowo zwyczajnie.
Zazwyczaj to te najprostsze i niepozorne kryjówki, chowają w sobie
największe tajemnice.
- Do prawdy?- piratka posłała Prześladowcy przebiegłe spojrzenie.- Ile t
a j e m n i c zakopałeś, Panie Szary, że wypowiadasz się tak
fachowych tonem?- specjalnie zaakcentowane słowo „tajemnic”, wyraźnie
wskazywało na odniesienie się do specjalizacji Nocnego Prześladowcy.
Poursuivant wytrzymał spojrzenie kompanki.
- Wystarczająco dużo, żeby odróżnić profesjonalistę, od amatora.-
odparł zdecydowanie spokojniej, niż zakładały oczekiwania piratki.
Sargent nie zdobyła się na bardziej kreatywną odpowiedź, niż
pokiwanie głową i wymamrotanie po nosem przeciągłego
„yyyyhyyyyyymmmmmmmm…”.
Takim oto sposobem zawędrowali na drewniany pomost, przeznaczony do
łowienia ryb przez tutejszych mieszkańców. Właściwie to stanęli na nim
bez większego celu, jednak w sytuacji, w której nie dość, że żadne z
nich nie wiedziało czego szukają, ale także nie miało pojęcia gdzie
konkretnie mają się za tym czymś rozglądać, miejsce chyba nie robiło
specjalnej różnicy. Oczywiście, póki znajdowało się ono w zasięgu kilku
hektarów terenu, do którego Muszkieterowie zawęzili poszukiwania.
Wschodzące słońce odbijało się od powierzchni rzeki, nadając wodzie
srebrnawego połysku. Piratka odwróciła wzrok od tafli, skupiając go na
czymś, co nie raziło jej po oczach. Niedaleko przed nimi rozciągał się
gęsty las, który na żywo prezentował się zdecydowanie okazalej, niż na
kradzionej mapie. Wcześniej Sargent była zbyt przyzwyczajona do fal i
otwartego oceanu, a aż do tej pory zbyt skupiona na tęsknocie za
niespokojnymi sztormami, żeby dostrzec jakiekolwiek uroki lądu.
Oczywiście, w dalszym ciągu byle rzeczka nie była w stanie równać się z
niekończącymi się morzami, zaś widok lasu był niczym w porównaniu z
widokiem pojedynczych, niewielkich wysp, jakie załoga czasami mijała,
podczas długich wypraw, jednak nie da się ukryć, że okolica była na swój
sposób urokliwa.
Sargent zmrużyła oczy, przyglądając się rozłożystym drzewom. Coś jej
tutaj nie pasowało… nie w całym lesie, ale w jego fragmencie- tym
najbardziej widocznym, wysuniętym na przód.
Szkwał uśmiechnęła się tryumfalnie, szturchając stojącego obok Prześladowcę.
- Panie Szary? Czy mówiąc o profesjonalizmie, miałeś może na myśli
iluzję?- napotkawszy pytające spojrzenie kompana, dziewczyna wskazała
palcem las.- Chociaż przyznaję, jest trochę wadliwa, skoro te tutaj nie
rzucają cienia.
Dwójka poszukiwaczy przeszła niemalże na sam skraj pomostu, żeby móc
wyraźniej przyjrzeć się drzewom, znajdującym się po drugiej stronie Dos.
Faktycznie, część z nich nie rzucała cienia, chociaż pozostała część
lasu nie miała z tym najmniejszego problemu. Zwłaszcza, przy wschodzącym
słońcu.
- Po co ktoś miałby zadawać sobie tyle trudu, żeby tworzyć iluzję
takich rozmiarów?- Revan zadał to pytanie raczej sobie samemu, nie
oczekując konkretnej odpowiedzi, chociaż ta była aż zbyt oczywista.
- To chyba jasne. Nasz ukryty skarb musi być naprawdę ogromny… patrz,
smok!- Szkwał podskoczyła, jak oparzona, pokazując Revanowi pustą
przestrzeń błękitnego nieba.
Niestety, do mężczyzny odrobinę zbyt późno dotarła absurdalność
wypowiedzi piratki. Kiedy tylko, wbrew wszelkiej logice spojrzał się w
górę, na punkt wskazywany przez brunetkę, poczuł na plecach ręce, które
bez większego wysiłku zepchnęły go z drewnianego pomostu, prostu do
rzeki.
- A t o za czytanie cudzych rzeczy!- Sargent zdążyła wykrzyczeć,
jeszcze zanim sylwetka Prześladowcy całkowicie zniknęła pod taflą wody.
Oczywiście, zdarzeniu towarzyszył nagły wybuch wesołości Thalii,
przypominający raczej dziecięce rozbawienie, niż złowieszczy rechot
nikczemnika. Dziewczyna zwijała się ze śmiechu, trzymając się obiema
rękami za brzuch, zupełnie, jakby ten mógł jej uciec w każdej chwili.
Kiedy Re wypłynął na powierzchnię, łapiąc oddech, miał nad sobą już
nieco spokojniejszą, choć w dalszym ciągu niezwykle zadowoloną z siebie
twarz Thalii. Dziewczyna przestała zwijać się na deskach pomostu, choć
ogniki w jej oczach, niby buchające płomienie pośród szarego szturmu,
ani przez chwilę nie przestały się tlić.
- Oho, nie lubimy wody, co? Szczurku lądowy?- Sargent była chyba
jedynym piratem, który nie tylko potrafił zdrobniać kpiący tytuł, nadany
ludziom z kontynentu przez żeglarzy, ale wypowiedziała go z tak
teatralnie nieszczerą czułością, która w odpowiednim kontekście mogłaby
urazić bardziej, niż wyzwiska.- Przynajmniej umiesz pływać.
Panie Szary? Jak zemsta, to zemsta ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz