piątek, 3 marca 2017

Od Thalii (CD Revana) - Hej ho do wody, szczurze lądowy!

        Sargent zmrużyła oczy, cały czas wpatrując się w Prześladowcę w milczeniu. Zmusiła się nawet do ponownego odwrócenia się plecami do kierunku jazdy, tak, żeby w miarę swobodnie móc wdać się w kolejną dyskusję. Trudno bowiem sobie wyobrazić, żeby po usłyszeniu tego jednego, niby niewinnego zdania dziewczyna mogła tak po prostu puścić je mimo uszu. Nie, sądząc po złośliwym zadowoleniu Szarego i morderczym spojrzeniu piratki, konflikt najwyraźniej był nieunikniony, choć moment jego wybuchu na razie pozostawał tajemnicą. Coś się jednak szykowało i to z całą pewnością, aczkolwiek póki co dalsza „rozmowa” przypominała raczej milczący pojedynek na mierzenie się wzrokiem. Już po raz drugi dzisiejszego dnia, Szkwał nie była pewna co właściwie powinna odpowiedzieć, a taki stan (jak można się domyśleć, występujący u ludzi jej pokroju niezwykle rzadko) był dla niej więcej, niż niezwykle irytujący.
  To było zdecydowanie gorsze, niż wskoczenie po krwawej bijatyce do słonej, morskiej wody i zdecydowanie bardziej uciążliwe, niż głód i pragnienie, doskwierające pośród bezludnych fal oceanów. To było trudniejsze, niż wyścig z czasem, kiedy w okrętowe żagle nie dmucha nawet najlżejszy zefir.
  Będę z wami szczera. Po raz ostatni czuła się bardzo podobnie, kiedy okazało się, że z całej, kilkunastoosobowej załogi, została jej tylko wściekła małpa. Wiedziała doskonale co  c h c e   i co  p o w i n n a  zrobić, nie była jedynie pewna  j a k .
  Sargent po chwili uśmiechnęła się do Revana. W tym geście nie było niczego miłego.
  - Ojojoj, zagalopowałeś się złotko, za daleko… za daleko…- odparła w końcu, pobłażliwym, nauczycielskim tonem, jasno i wyraźnie dającym do zrozumienia, że mężczyzna najwyraźniej przegapił jedną z cenniejszych życiowych lekcji.
  Oba wierzchowce przerwały chód, kiedy dziewczyna gwałtownie zatrzymała srokatego ogiera, co nie było zbyt mądrym posunięciem, zważywszy na pozycję, w jakiej zdecydowała się podróżować. Cóż, grunt, że wymusiła zatrzymanie się na podążającym za nimi Wersecie.
  - Wiesz co się stanie- kontynuowała dziewczyna, ani na moment nie spuszczając wzroku z mężczyzny w bandance. On również, ku wielkiemu zadowoleniu jej silnego ducha rywalizacji, nie miał zamiaru odpuszczać.- kiedy spotkasz na drodze niebezpiecznie wkurzonego pirata?
  Szary przybrał zamyśloną pozycję. Ze złożoną w pięść dłonią, podłożoną pod brodę, wyglądał jakby faktycznie zastanawiał się nad zadanym pytaniem, analizując w głowie każdą z możliwych odpowiedzi. Wreszcie wzruszył ramionami z udawanym zrezygnowaniem.
  - Bonum quaestio… jeszcze nigdy nie przyszło mi się z takowym zetknąć.- i chociaż zarówno bandanka, jak i cień rzucany przez kapelusz pozwalały na zobaczenie jedynie fragmentu twarzy Prześladowcy, tworząc tym samym neutralną, pozbawioną widocznych emocji maskę, to jego rozbawione, w tym momencie, oczy mówiły same za siebie.
  Piratka pokręciła głową z niedowierzaniem, dając jednocześnie srokaczowi znak, że postój właśnie się skończył i trzeba ponownie ruszać w stronę Dos, oddalonej jeszcze o zaledwie kilka minut drogi. Dziewczyna zaśmiała się w taki sposób, w jaki może śmiać się jedynie osoba rozbawiona, a jednocześnie wyjątkowo wkurzona.
  - Masz szczęście, Panie Szary, że nie jedziemy na jednym koniu.- właśnie w tym momencie odzyskała z powrotem swój zbójecki uśmiech.- Bo  g w a r a n t u j ę  Ci, że już od dawna leżałbyś gdzieś w krzakach z gębą pełną chwastów.- ledwie wypowiedziała te słowa, a już przed oczami pokazał jej się obrazek. Wizja odjeżdżającej ze śmiechem piratki i biegnącego za koniem Revana. Cóż, nie da się jednak ukryć, że taki scenariusz był tak samo zadowalający, co nierealny.
  I chociaż ta część rozmowy sprawiała wrażenie właściwie nie tyle uciętej, co po prostu zakończonej, Nocny Prześladowca, podobnie, jak wcześniej piratka, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż zdecydowanie nie trafił na towarzysza, który zwykł właśnie w taki sposób kończyć dyskusje. Nie mówiąc już o pozostawianiu niedokończonych spraw, bez jakiejkolwiek chęci późniejszego rewanżu. Bo nawet jeśli ich dziwna gra wyglądała na chwilowo zakończoną, spojrzenie piratki jasno i wyraźnie dawało do zrozumienia, że jeszcze się zemści. A jak i kiedy? Cóż, to właśnie na braku konkretnego planu i improwizacji polegała cała zabawa.
  - Nie wiem jak ty, ale ja tu niczego nie widzę.- zauważyła Sargent, całkiem trafnie z resztą, kiedy zaledwie kilka minut później oboje dotarli nad brzeg Dos.
  Dwójka Muszkieterów ruszyła przed siebie, w kierunku przeciwnym, niż ten wyznaczony przez zaskakująco słaby prąd rzeki. Dziewczyna rozglądała się dookoła, podczas gdy zdecydowanie bardziej obeznany w topografii kontynentu Prześladowca wpatrywał się w mapę, usilnie próbując doszukać się w niej kolejnych wytycznych. Niestety, rysunek nie został jedynie sporządzony niezwykle niezdarnie, ale najwyraźniej również w pośpiechu, ponieważ nie zaznaczono na nim konkretnego celu wyprawy.
  Sargent co jakiś czas zerkała mordercy przez ramię (nie szczędząc przy tym ilustracji ani słowa krytyki), jakby w nadziei na pojawienie się na niej ogromnego, czerwonego znaku ‘x’, ewentualnie niewielkich rysunków stóp, tudzież strzałek, prowadzących prosto do celu. Niestety, ponieważ do tej pory żadna z takowych rzeczy nie pojawiła się znikąd na tajemniczym świstku, dziewczyna za każdym razem powracała do obserwowania otaczającego ich terenu.
  - Jeśli spodziewałaś się skrzyni pełnej skarbów, zostawionej tuż przy rzece, to niestety muszę cię zmartwić. Chyba nie na tym polega chowanie tajemnic.- Szary nawet nie musiał odrywać wzroku od mapy, żeby bez trudu domyślić się reakcji Thalii. Co jedynie oznaczało, że albo oboje stali się zbyt przewidywalni, albo spędzali ze sobą zdecydowanie za dużo czasu i szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, która z dwóch opcji wydawała się bardziej niepokojąca.
  - Wniosek jest taki.- Revan złożył z powrotem mapę, ostatecznie decydując, iż dalsze wpatrywanie się w nakreślone linie zdecydowanie mija się z celem.- Albo natrafiliśmy na nic innego, jak na zwykłą mapę, albo ktoś bardzo chciał, żeby rysunek wyglądał wyjątkowo zwyczajnie. Zazwyczaj to te najprostsze i niepozorne kryjówki, chowają w sobie największe tajemnice.
  - Do prawdy?- piratka posłała Prześladowcy przebiegłe spojrzenie.- Ile  t a j e m n i c  zakopałeś, Panie Szary, że wypowiadasz się tak fachowych tonem?- specjalnie zaakcentowane słowo „tajemnic”, wyraźnie wskazywało na odniesienie się do specjalizacji Nocnego Prześladowcy.
  Poursuivant wytrzymał spojrzenie kompanki.
  - Wystarczająco dużo, żeby odróżnić profesjonalistę, od amatora.- odparł zdecydowanie spokojniej, niż zakładały oczekiwania piratki.
  Sargent nie zdobyła się na bardziej kreatywną odpowiedź, niż pokiwanie głową i wymamrotanie po nosem przeciągłego „yyyyhyyyyyymmmmmmmm…”.
  Takim oto sposobem zawędrowali na drewniany pomost, przeznaczony do łowienia ryb przez tutejszych mieszkańców. Właściwie to stanęli na nim bez większego celu, jednak w sytuacji, w której nie dość, że żadne z nich nie wiedziało czego szukają, ale także nie miało pojęcia gdzie konkretnie mają się za tym czymś rozglądać, miejsce chyba nie robiło specjalnej różnicy. Oczywiście, póki znajdowało się ono w zasięgu kilku hektarów terenu, do którego Muszkieterowie zawęzili poszukiwania.
  Wschodzące słońce odbijało się od powierzchni rzeki, nadając wodzie srebrnawego połysku. Piratka odwróciła wzrok od tafli, skupiając go na czymś, co nie raziło jej po oczach. Niedaleko przed nimi rozciągał się gęsty las, który na żywo prezentował się zdecydowanie okazalej, niż na kradzionej mapie. Wcześniej Sargent była zbyt przyzwyczajona do fal i otwartego oceanu, a aż do tej pory zbyt skupiona na tęsknocie za niespokojnymi sztormami, żeby dostrzec jakiekolwiek uroki lądu. Oczywiście, w dalszym ciągu byle rzeczka nie była w stanie równać się z niekończącymi się morzami, zaś widok lasu był niczym w porównaniu z widokiem pojedynczych, niewielkich wysp, jakie załoga czasami mijała, podczas długich wypraw, jednak nie da się ukryć, że okolica była na swój sposób urokliwa.
  Sargent zmrużyła oczy, przyglądając się rozłożystym drzewom. Coś jej tutaj nie pasowało… nie w całym lesie, ale w jego fragmencie- tym najbardziej widocznym, wysuniętym na przód.
Szkwał uśmiechnęła się tryumfalnie, szturchając stojącego obok Prześladowcę.
  - Panie Szary? Czy mówiąc o profesjonalizmie, miałeś może na myśli iluzję?- napotkawszy pytające spojrzenie kompana, dziewczyna wskazała palcem las.- Chociaż przyznaję, jest trochę wadliwa, skoro te tutaj nie rzucają cienia.
  Dwójka poszukiwaczy przeszła niemalże na sam skraj pomostu, żeby móc wyraźniej przyjrzeć się drzewom, znajdującym się po drugiej stronie Dos. Faktycznie, część z nich nie rzucała cienia, chociaż pozostała część lasu nie miała z tym najmniejszego problemu. Zwłaszcza, przy wschodzącym słońcu.
  - Po co ktoś miałby zadawać sobie tyle trudu, żeby tworzyć iluzję takich rozmiarów?- Revan zadał to pytanie raczej sobie samemu, nie oczekując konkretnej odpowiedzi, chociaż ta była aż zbyt oczywista.
  - To chyba jasne. Nasz ukryty skarb musi być naprawdę ogromny… patrz, smok!- Szkwał podskoczyła, jak oparzona, pokazując Revanowi pustą przestrzeń błękitnego nieba.
  Niestety, do mężczyzny odrobinę zbyt późno dotarła absurdalność wypowiedzi piratki. Kiedy tylko, wbrew wszelkiej logice spojrzał się w górę, na punkt wskazywany przez brunetkę, poczuł na plecach ręce, które bez większego wysiłku zepchnęły go z drewnianego pomostu, prostu do rzeki.
  - A   t o  za czytanie cudzych rzeczy!- Sargent zdążyła wykrzyczeć, jeszcze zanim sylwetka Prześladowcy całkowicie zniknęła pod taflą wody.
  Oczywiście, zdarzeniu towarzyszył nagły wybuch wesołości Thalii, przypominający raczej dziecięce rozbawienie, niż złowieszczy rechot nikczemnika. Dziewczyna zwijała się ze śmiechu, trzymając się obiema rękami za brzuch, zupełnie, jakby ten mógł jej uciec w każdej chwili. Kiedy Re wypłynął na powierzchnię, łapiąc oddech, miał nad sobą już nieco spokojniejszą, choć w dalszym ciągu niezwykle zadowoloną z siebie twarz Thalii. Dziewczyna przestała zwijać się na deskach pomostu, choć ogniki w jej oczach, niby buchające płomienie pośród szarego szturmu, ani przez chwilę nie przestały się tlić.
  - Oho, nie lubimy wody, co? Szczurku lądowy?- Sargent była chyba jedynym piratem, który nie tylko potrafił zdrobniać kpiący tytuł, nadany ludziom z kontynentu przez żeglarzy, ale wypowiedziała go z tak teatralnie nieszczerą czułością, która w odpowiednim kontekście mogłaby urazić bardziej, niż wyzwiska.- Przynajmniej umiesz pływać.

Panie Szary? Jak zemsta, to zemsta ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz