czwartek, 16 marca 2017

Od Revana (CD Thalii) - Same niespodzianki

        Nawet nie zamierzam rozpisywać się na temat tego co czuł Szary wylewając wodę z butów. Był to rodzaj dogłębnego zażenowania, charakterystycznego czynowi tak głupiemu i dziecinnemu, że po prostu brakowało słów. Toteż Re siedząc na brzegu w wilgotnej koszuli i wykręcając przemokniętą bandanę nie potrafił się wysilić na żaden inteligentny komentarz mogący w pełni oddać to, co właśnie miał na myśli. Tym bardziej, że nie zwykł korzystać z kolokwialnego zasobnika zwrotów przysłowiowego szewca.
  Thalia natomiast, niesamowicie dumna z siebie, stała oparta o drzewo z zadowoloną miną, jakby osiągnęła coś niemożliwego. Mogła mieć w tym odrobinę racji - liczbę osób zdolnych do zepchnięcia słynnego Nocnego Prześladowcy do rzeki dało się policzyć na palcach jednej ręki. Szkwał nie dość, że miała na tyle odwagi by wykręcić podobny numer seryjnemu mordercy, to jeszcze nie zamierzała tak szybko odpuścić.
  - Co tam, Panie Szary? - zapytała. - Żadnej inteligentnej riposty? Nie spróbujesz zrobić mi wodę z mózgu w akcie zemsty?
  Revan ze stoickim spokojem zarzucił od biedy wysuszony kaftan i zawiązał z powrotem bandanę, zanim zdecydował się odpowiedzieć:
  - Skoro już zeszliśmy do poziomu iście dziecinnego, to wybacz, ale nie jestem cudotwórcą - nie stworzę wody z czegoś, co u piratów podobno nie istnieje.
  Sargent parsknęła śmiechem, zupełnie niewzruszona. Bo i jak miała się zdenerwować o tak głupią uwagę? Podobnymi dogryzają sobie dzieciaki na podwórku, jedyną różnicą pozostawało właściwie nieco bardziej elokwentne revanowskie słownictwo.
  - Szczerze, to ten widok był jak najbardziej wart całej tej dziecinady - na ustach piratki zatańczył zbójecki uśmiech. - Niech no tylko Chow o tym usłyszy...
  - Doskonały pomysł! - wypalił nagle Prześladowca wstając. Kobieta zamrugała niezrozumiale, zaskoczona tym niespodziewanym entuzjazmem w głosie. - Ale najpierw pochwalimy się jej twoim wierszem.
  - Hej hej hej! - zaprotestowała, nie tracąc jednak dobrego humoru. - Zapomniałeś o istotnym szczególe: kartka spłonęła.
  - A co to za problem? - Re uniósł jedną brew i zacytował: - Gdyby życie było lądem, a marzenia morzem, bądź rwącą rzeką, Zabrałabym Cię w długi rejs, na Zachód, od świata daleko. Tak to szło?
  Kobieta zmrużyła oczy w wyraźnym komunikacie ,,Jeszcze ci mało?". Ale Revan po prostu nie mógł się powstrzymać przed kontynuowaniem tego tematu, póki tylko miał przewagę.
  - Wiesz co? Mi też chyba bardziej pasuje jednak ten drugi... - zaczął niewinnie. - W noc posępną i ponurą, Gdy kruki na cmentarzach się zlatują, Niebo, od niby krwi, czerwienią lśni. Nocna Mara podchodzi do Twych drzwi...Trochę mało rytmicznie, ale i tak całkiem nieźle jak na początek.
  - Rozpowiadaj sobie ile chcesz. I tak nikt ci w to nie uwierzy bez tej przeklętej kartki - stwierdziła Szkwał ze wzruszeniem ramion.
  - Więc mówisz, że zrzucenie z pomostu postrachu zachodniej Castelii brzmi bardziej realnie niż pirat piszący wiersze? - głos mężczyzny wręcz ociekał sarkazmem.
  Mimo to jednak sam się nad tym stwierdzeniem zastanowił. Oba wydarzenia wydawały mu się nierealne, z oczywistych powodów. Jego, wedle reputacji, nie dało się podejść, nie wspominając, że pseudonim Revana sam w sobie budził strach w podmiejskich okolicach i ciężko stwierdzić, czy ktokolwiek odważyłby się zrobić coś równie głupiego. Natomiast Thalię Sargent, wilka morskiego również szczycącego się niejaką sławą (za coś strażnicy musieli chcieć ją powiesić), nie dało się podejrzewać o takie ,,pierdoły" jak zafascynowanie poezją. Pewnie rzeczy po prostu nie chodziły w parze, a jednak pomimo tego Nocny Prześladowca pozwolił się zaskoczyć, a Szkwał okraść przez kapucynkę. Nie ma co, morderca i pirat nawzajem udowodnili sobie co jest ich wspólną największą słabością: nieuwaga.
  Tak więc ponownie dziwną, niewypowiedzianą umową oboje zdecydowali się zapomnieć o tym temacie. Skoro Re się nie wygadał, Thal też tego nie zrobi (w co liczył mimo pewnych wątpliwości). A jeśli któreś puści parę z ust, drugie będzie miało solidny argument do rewanżu. Na razie jednak Sargent pojednawczo podała Revanowi uratowany przed wodą tomik z wierszami i ruszyli w stronę koni.
  - To jak? Skoro już przeschłeś, to jedziemy się temu przyjrzeć? - kobieta kiwnęła głową w stronę dziwnej kępy drzew.
  - Lepiej zostawmy konie gdzieś niedaleko i przejdźmy się pieszo - zaproponował Szary. - Mam przeczucie, że to nie będzie to czego się spodziewasz.
  - A czego TY się tam spodziewasz?
  - Czegoś tak nieoczywistego, że w pierwszej kolejności pewnie stracę wiarę we własne pojęcie o magii. O ile takowe kiedykolwiek istniało.

        Nie istniało.
  To, co ukazało się oczom dwójki muszkieterów po przejściu przez magiczną barierę, przebiło wszelkie ich oczekiwania. To nie był zwykły skarb. To nie były wozy pełne złota i drogich kamieni. To nie była przykrywka dla obozu bandytów czy jakichś rewolucjonistów kryjących się przed władzą. Ostatecznie spodziewać mogli się choćby i gigantycznej bestii uwiązanej łańcuchami. Ale to nawet nie było to...
  Bestii było więcej.
  Siedziały w klatkach, przywiązane do drzew, czasem w wykopanych dołach. Niektóre były na tyle potulne, że chodziły wolno, dając się głaskać przechodzącym ludziom. Wyglądały różnie: od paskudnych i wrednych mieszanek drapieżników, po łagodne, przypominające zmutowane domowe pupilki. Siedzący pod namiotami i na wozach handlarze podejrzanego sortu zachwalali głośno czego to ich zwierzaki nie potrafią, a pozostali odwiedzający, w stanowczej większości mężczyźni, podchodzili zaciekawieni i oglądali. Nie było to więc nic innego, jak targ. Oczywiście całkowicie nielegalny, biorąc pod uwagę typ sprzedawanych ,,towarów". Przez ruch nikt nie zauważył przybycia Szarego i Szkwał, co było dwójce Orłów jak najbardziej na rękę.
  - Thalio, jeśli kiedykolwiek zacznę się wymądrzać w kwestii magii - powiedział z pełnym przekonaniem Prześladowca - masz pełne prawo zdzielić mnie w łeb.
  Kobieta uśmiechnęła się z aż nieludzką satysfakcją.
  - Zdajesz sobie sprawę, że ci tego nie zapomnę? - zauważyła.
  - Owszem. W innym wypadku zachowałbym to dla siebie - odpowiedział.
  Z braku lepszych pomysłów ruszyli przed siebie, by chociaż trochę wmieszać się w tłum. Re nagle strasznie zaciążyła świadomość bycia członkiem klanu Orłów. Niby nie był już na terenie Ikramu, ale miał przeczucie, że Dante i tak nie przepuściłaby okazji, by się temu miejscu przyjrzeć z bliska. Nie wspominając o niewątpliwym obowiązku poinformowaniu o nielegalnym handlu samych Wilków, de facto pilnujących Ironwood. Jeszcze bardziej cisnęła go myśl, że nikt wokół nie zdawał sobie sprawy z niebywałej okazji do zepsucia wszystkim tu obecnym interesów jaką właśnie uzyskał nowy członek Orłów.
  - A więc to jest ten twój skarb... - spojrzał podejrzanie na dwugłowego węża zaklinanego przez jakiegoś klarnecistę. - Zadowolona? - zerknął na towarzyszkę.
  - Nawet nie wiesz jak - Thalia jak dziecko zatrzymywała się przy każdym mijanym zwierzaku. - To jest genialne! Nie miałam pojęcia, że na lądzie jest coś ciekawszego od krensharów czy bandrochłapów.
  - Skoro już zobaczyliśmy o co tu biega, to może zróbmy w tył zwrot...
  - Jaja sobie robisz Re? Widzisz ile tego tutaj jest?! - kobieta zamachnęła się na oślep ręką, prawie uderzając jakiegoś gościa w twarz. - No nie mów mi, że nic ci się tutaj nie rzuciło w oczy.
  - Nie jestem fanem handlu CZYMKOLWIEK żywym - stwierdził odprowadzając wzrokiem jakiegoś wyjątkowo zmęczonego dwugłowego psa, ciągniętego za obrożę przez swojego nowego właściciela.
  - Panie Szary, pomyśl o tym jak o zwykłym targu. Mamy chwilę spokoju to z niej korzystajmy! - Sargent popchnęła go zachęcająco naprzód. - Idź coś pooglądać i widzimy się za jakiś czas, co ty na to?
  Mężczyzna obrócił się z zamiarem wyliczenia Thalii rzeczy, które mu się w tym zamyśle w zupełności nie podobają, ale piratki już nie było. Przeklinając w myślach ruszył więc w byle jakim kierunku, starając się szukać jakichkolwiek plusów w całej tej sytuacji. Widok zamkniętych w klatkach zwierząt może nie budził w nim przesadnych reakcji, czy niesamowitego oburzenia. Lekko go to po prostu przybijało na duchu, jak każdego posiadającego chociaż odrobinę empatii. Nawet ta odrobina zmuszała cię do pytania samego siebie ,,Dlaczego nie może być inaczej?". Westchnął mijając kojec z nieokreślonego gatunku gryzącymi się młodymi. Reakcją każdego zwykłego mieszczanina byłby zapewne sceptyczny komentarz o tym, czego to ludzie nie robią dla pieniędzy. Sam Re nie przywykł do korzystania z podobnego określenia. Jakby nie było, wspomnienie nazwy jego zawodu powodowało identyczną reakcję, zaraz po prostytutkach i lichwiarzach.
  Mijał właśnie żółty namiot, gdy coś przykuło jego uwagę. Na stole stały porozkładane klatki z mniejszymi zwierzętami. Jakiś zębaty kanarek, śpiąca jaszczurka...i łasica, która patrzyła prosto w jego stronę z żywym, niemalże ludzkim zainteresowaniem. Mężczyzna podszedł do kramu i przyklęknął na ziemi, chcąc przyjrzeć się dziwnemu zwierzakowi. Niby wyglądał najnormalniej ze wszystkich, a to właśnie przez to wydawał się niezwykły. Skąd wśród potworów normalna łasica? Musiała mieć w sobie coś niezwykłego. Revan widział to już w tym podejrzanym błysku inteligencji w oczach. Wąsy łasicy zadrgały gdy wyciągnęła nosek przez kraty w jego kierunku, próbując wybadać zapach Szarego.
  - Czym ty jesteś? - mruknął do siebie Prześladowca.
  Przystawił do krat dłoń w rękawicy. Zwierzę powąchało jego palce i cofnęło się do tyłu z potężnym kichnięciem. Równocześnie, ku wielkiemu zaskoczeniu mężczyzny, zmieniło swoją postać. Na miejscu łasicy siedział...szczur. Gryzoń obmył sobie pyszczek łapkami, drapiąc się po nosie.
  Wtedy ktoś za plecami Revana zaśmiał się cicho, od czego aż przeszły mu po plecach ciarki. To ktoś za nim stał? Od kiedy? Obejrzał się przez ramię w górę. I ponownie tego dnia ujrzał coś, czego spodziewał się najmniej: wysoką kobietę w wystrzępionym stroju z długim drzewcem jakiejś nietypowej włóczni w ręce i drewnianą maską na twarzy. Spod kapelusza wystawał kosmyk czarnych włosów. Przez wąskie otwory białej maski nie dało się dostrzec nawet oczu. Nieznajoma jakby zupełnie ignorując obecność Szarego podeszła do stolika i pochyliła się nad klatką szczuro-łasicy, zafascynowana zwierzakiem. Nagle za nimi przeszedł jakiś facet niosący aż boleśnie skamlące pudło. Kobieta obejrzała się za nim gwałtownie, mimowolnie zaciskając palce na broni.
  - Też ci się tutaj nie podoba? - rzucił Prześladowca, bawiąc się przez kraty z towarzyskim szczurem.
  W odpowiedzi dostał jedynie westchnienie, gdy nieznajoma przyklękła na ziemi obok niego, patrząc na gryzonia. Nie odezwała się ani słowem.
  - Zgaduję, że nie jesteś tu przypadkiem - kontynuował niewzruszenie. Skoro potrafi się dogadać z koniem (który wydobyć z siebie głosu w ogóle nie umie) to rozmowa z nie odzywającym się człowiekiem nie powinna być tak trudna.
  Popatrzyła na niego przekrzywiając głowę z ciekawością.
  - Jakaś krucjata? Czy po prostu nie lubisz handlu zwierzętami? - wstał zakładając ręce na piersi.
  Uniosła dwa palce. Czyli to drugie. Mężczyznę nagle podkusiło, by podpuścić ją do wydania z siebie głosu. Skoro umie się śmiać, to znaczy, że nie jest niemową. Na coś w końcu będzie musiała odpowiedzieć.
  - Jak masz na imię? - zapytał wprost. Tu nie mogła się wywinąć.
  Ku jego zdziwieniu, jednak mogła. Bowiem zamiast odpowiedzieć wykonała dłońmi trzy proste gesty. Dopiero po chwili je skojarzył z czymś oczywistym: migowy. Jego zdolności pod tym względem zdążyły już zerdzewieć, ale całe szczęście imię było krótkie i łatwe do odczytania...
  - ,,Shi"? - powtórzył.
  Kobieta zaklaskała w ręce uradowana. Najwyraźniej rzadko kiedy mogła się z kimś porozumieć migowym.
  - SZARY! - wydarł się ktoś nagle, chwytając go za ramię i odciągając w tłum. - MUSISZ TO ZOBACZYĆ!
  Nie trzeba długo myśleć, by odgadnąć, że to Thalia jak zwykle pojawiała się w najmniej odpowiedniej ku temu chwili. Obejrzał się w stronę nieznajomej. Shi tylko zaśmiała się machając mu dłonią na pożegnanie i zniknęła między namiotami. Revanowi pozostało pójść za rozemocjonowaną Szkwał. W sumie to ciekawiło go nawet jakie ,,lądowe bydle" byłoby w stanie wywołać w niej taką reakcję...

Thal? Wybacz czas, miało być tydzień temu xP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz