poniedziałek, 19 stycznia 2015

Od Julie (CD Ethana)

  - Cśś, Aguś, ciszej, bo nas usłyszy. - rzuciłam szeptem do mojej panterki. Miauknęła znacząco i ucichła na dobre. Poruszyła się tylko lekko, ale co tu się dziwić, nie znosi długiego przesiadywania na drzewie. Szczerze, ja także, ale misja, to misja. Nareszcie, po wielu godzinach oczekiwania usłyszałam tętent kopyt i zza zakrętu drogi wyłoniły się cztery postacie na koniach. Zeskoczyłam cichutko na śnieg z drzewa i czekałam. W końcu, gdy postacie zbliżyły się dostatecznie posłałam na nich dwie strzały, za jednym zamachem. Byłam tak blisko, że nawet nie musiałam używać tych zatrutych. Dwóch mężczyzn padło trupem od razu. Strzał w głowę następnego, i już został tylko jeden, zdezorientowany. Wyszłam mu naprzeciw i odrzekłam:
  - Więc to ty jesteś tym tajemniczym przewoźnikiem? Komu dostarczasz wiadomość?
  Mój zimny jak lód głos poniósł się echem. Droga w końcu w lesie, cóż.
  - Skąd niby wiesz, kim mogę być? - zapytał, z udawaną pewnością siebie.
  - Błagam, czemu każdy mężczyzna myśli, że jeżeli jestem kobietą, to jestem głupia? Trzej straży przybocznej, obładowanych bronią. I ty, ze strachem w oczach, praktycznie bez broni. - rzuciłam okiem na sztylet przypięty do jego pasa. - Wnioski - przewozisz wiadomość, a wysłano mnie tu, żebym takowego właśnie zatrzymała. Cóż, pozwól, że przejdziemy do obowiązkowych uprzejmości... Czy poddasz się, czy też wolisz zginąć, za te grupę przestępców, która była na tyle głupia, że cię do siebie przyjęła?
  - Ja... nigdy nie zdradzę moich braci! Jesteśmy jak rodzina!
  - Fantastycznie, to się z tą rodziną w piekle spotkasz. - odrzekłam i już mierzyłam w niego strzałą, gdy krzyknął:
  - Zaraz, nie powinnaś mnie zaprowadzić pod jakiś sąd?
  - A po co? To jedynie zmarnuje mój czas, a informatora już mamy. - i bez dalszego wahania strzeliłam prosto w jego krtań. Podeszłam i wyciągnęłam zza jego zbroi zwitek pergaminu. Wsunęłam go prędko pod bransoletę i zawołałam na moją kicię.
  - Dziś pojedziemy na tym koniku. - powiedziałam do niej i wsiadłam na gniadą klacz, z której spadł jeden z mężczyzn.
~.~
  - Masz? - zapytał Esren, dowódca wojsk Castelii.
  - Proszę cię bardzo. - odparłam swobodnym tonem i wyciągnęłam spod bransolety zwitek pergaminu.
  Mężczyzna wziął go, obejrzał i pokiwał głową. Już chciałam odejść, ale powiedział:
  - Lord Soren chce cię widzieć. Nie wiem czemu. - dodał, gdy zobaczył moją minę. Wzruszyłam ramionami i posłałam mu znaczącą minę, po czym ruszyłam długim korytarzem do sali tronowej.
  - Och, Snoweye, nareszcie jesteś. - lord powstał z tronu. - Misja jak zwykle wykonana znakomicie?
  - Wszystko poszło zgodnie z planem. Mogłam tylko dostać jaśniejsze informacje odnośnie godziny. - pokłoniłam się.
  - Wybacz mojemu synowi, jest taki roztargniony. Nie czekałaś zbyt długo, prawda?
Gdzie tam, tylko jakieś pół dnia. Co mi tam. - pomyślałam sarkastycznie. Wymamrotałam coś zamiast tego, ale król nie zwrócił na mnie uwagi. Zajęty był przeglądaniem jakiś pergaminów i map. Przywołał mnie gestem i odrzekł:
  - Wiem, że pewnie bardzo cię ciekawi, po co cię tu sprowadziłem. - zaczął. Ta, umieram z ciekawości. Naprawdę to ty jesteś tym bardziej przejęty, niż ja. - pomyślałam lecz milczałam.
  - Ale ja ci już mówię. - kontynuował. - Otóż, wysłałem wiadomości do wszystkich lordów w Dal-Virii, że należy utworzyć grupę, która będzie... - i tak gadał i gadał, a ja go prawie nie słuchałam.
  - Więc, uważam, że ty będziesz najlepszą kandydatką na liderkę Lwów z Castelii. Co o tym sądzisz?
  - Ja... Ależ to... to wielki zaszczyt... czy ja podołam... - wydusiłam z siebie jedynie. Nie miałam pojęcia o co dokładnie chodzi, ale właśnie stałam się liderką jakiejś grupy walczącej z przestępczością, a lord Soren patrzył na mnie z niemal zachwytem. Szybko się jednak opamiętał i przerwał mi:
  - Na pewno będziesz wspaniała. A teraz posłuchaj, chcę ci pokazać kilka planów pierwszej misji. Muszę jednak poczekać, na odpowiedź któregoś z lordów....
  Przerwały mu otwierające się drzwi. Do sali wszedł jakiś mężczyzna.
  - Ethan! Miło cię widzieć! - rzekł lord Soren.
  - Mam poselstwo z Knowhere - odpowiedział ów Ethan.
  - Świetnie! Na Ibn'Lshada zawsze można liczyć.
  Lord wziął wiadomość od mężczyzny. Po przeczytaniu uśmiechnął się i powiedział:
  - Doskonale. Czyli zostałeś wybrany na lidera klanu z Knowhere. Nie dziwię się Thadiemu. W końcu znacie od tak dawna...
  Już nie wytrzymałam i odchrząknęłam głośno. Znowu by się zaczęło, długie, długie i nudne dysputy o lordach i tak dalej, i tak dalej.
  - No tak, gapa ze mnie. Ethan, poznaj Julie, liderkę klanu Castelii. Wybaczcie, ale muszę pilnie załatwić jedną sprawę - rzucił szybko i wyszedł przez boczne drzwi.
  - Pierwszy raz widzę żeby się tak czymś zaaferował - mruknął. - Kiedy cię zwerbował? - dodał po chwili.
  - Tak, zgadzam się bardzo jest tym przejęty. A przed chwilą się dowiedziałam.
  - Miło mi, tak w ogóle.
  - Mnie również, ale może porzucając te dworskie uprzejmości, przejrzyjmy te papiery?

Ethan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz