środa, 6 lipca 2016

Od Revana - Owca wśród wilków

        - Poursuivant? - powtórzyła panna Rubkat, powoli, dla pewności.
  Revan skinął głową. Stojący obok Jin natomiast wykazywał zdecydowanie więcej zainteresowania trwającym zaledwie kilka kroków dalej balem. A było na co patrzeć - lady Ikramu dopilnowała by wszystko było zapięte na ostatni guzik. Przyjęcie nie odbywało się bezpośrednio w zamku, a w stojącej obok niego osobno wybudowanej sali balowej. Szaremu z zewnątrz przypominała katedrę, pozbawioną tylko dzwonnicy i innych wieżyczek. Od wewnątrz jednak nietrudno było dostrzec, że budynek służył do czczenia zgoła innych bóstw niż przywykł. Jedno wielkie prostokątne pomieszczenie o łukowatym sklepieniu posiadało jedno główne wejście od południowego zachodu i wyjście do ogrodów na drugim końcu, od strony morza. Po bokach znajdowały się jeszcze po dwie pary schodków i szklanych drzwi prowadzących na lekko podwyższone tarasy, stamtąd natomiast można było wymknąć się na obwodzącą wzdłuż ścian galeryjkę na piętrze. Parkiet ułożony z idealnie gładkich czerwonych płytek, na środku tworzył zielony wzór kwiatu o żółtym środku. Ściany również trzymały kanon jasnej, pastelowej żółci i łagodnej, nie bijącej w oczy zieleni. Wszystko oświetlało pięć sporych rozmiarów kryształowych kandelabrów. Przechodząc pod największym pośrodku Prześladowca mimo woli oczekiwał aż usłyszy trzask pękającego łańcucha, gotów w każdej chwili uskoczyć na bok. Ogółem całe to przedstawienie wywoływało w nim typowe zawodowemu mordercy instynkty obronne. Każdy przechodzący obok niego szlachcic wydawał się podejrzany, a koniec końców przecież tylko on sam nosił tu maskę. Nawet Jin zdjął kaptur, nie przejmując się niczym. Chyba staję się paranoikiem, pomyślał, gdy po raz kolejny złapał się na oglądaniu przez ramię kątem oka.
  - Nietypowe nazwisko - uniosła jedną brew. - Pewnie jesteś castelijczykiem?
  - Zgadza się - odpowiedział Re. - A to mój kuzyn, Jin Harmon.
  Złodziej pokłonił się teatralnie, wzbudzając u liderki Orłów lekki uśmiech.
  - To zaszczyt panią poznać - powiedział, na co Szary tylko przewrócił oczami. Za grosz taktu.
  - Aż takich względów nie oczekuję - Rubkat na szczęście potraktowała to raczej jako dowcip niż próbę urazy. - Dante w zupełności wystarczy.
  Szarego dalej zaskakiwało jak bardzo ci wszyscy obecni tu liderzy odbiegali od podawanych przez płochliwą ludność wzorców. Żadne z nich się nie puszyło, zabraniali się tytułować choćby samym ,,pani/pan" i rozmawiali z każdym równie swobodnie co ze starym znajomym. Jak zauważył Re, większość z nich nawet się specjalnie nie wystroiła. Stojąca przed nim Dante Rubkat, słynna już w Ikramie liderka Orłów, nie miała na sobie sukni, a proste spodnie i tunikę.
  - Więc co was przekonuje do dołączenia do Orłów? - zapytała pogodnie.
  - Mam słabość do Ikramu - Jin zdecydował się odpowiedzieć pierwszy. - Przyjeżdżałem do Mithiremu jako dziecko i polubiłem morze. A skoro do Lwów nadaję się jak inwalida do wojska...to pozostaje mi wierzyć, że w Orłach znajdzie się miejsce - uśmiechnął się wesoło.
  Dobra taktyka, pomyślał mile zaskoczony Revan. Może jednak coś z tego gówniarza tutaj wyrośnie.
  - Oczywiście, że się znajdzie - zapewniła go kobieta. - A jak było z tobą Revanie?
  No właśnie - nie odezwała się nazwiskiem, jak osoba władzy wyższej, tylko imieniem. Niesamowity przypadek jak na dotychczasowe doświadczenie Prześladowcy.
  - Cóż, cała historia zaczęła się względnie niedawno - zaczął, starając się ostrożnie dobierać słowa. - Trafiłem na dwie młode kobiety, z czego jedna z nich okazała się członkinią Orłów...
  - Chowlie, jak mniemam? - zgadła Dan z lekkim uśmieszkiem.
  - Zgadza się. Zaproponowała mi i swojej towarzyszce dołączenie do klanu. Tak więc znaleźliśmy jakieś wierzchowce i ruszyliśmy tutaj licząc, że jeszcze zdążymy dotrzeć do stolicy przed Świętem Tolerancji - opowiedział pokrótce. I w głębi duszy liczył, że nie będzie się musiał dzielić całą historią. A przynajmniej nie z liderką klanu.
  - To musiała być wyjątkowo ciekawa podróż... - wysunęła domysł jasnowłosa. - No, w każdym razie witam wśród Orłów. Pozwolicie, że formalności - wypowiedziała to słowo z udawanym trudem - dopełnimy jutro?
  Jiantou wyszczerzył się doskonale rozumiejąc co Rubkat ma na myśli.
  - Ależ oczywiście! - zasalutował. - Miłego wieczoru!
  Dante również życzyła im miłej zabawy i oddaliła się spokojnym krokiem. Nie trwało zbyt długo zanim napadła ją jakaś grupka z arystokracji. Re przekazał jej w duchu wyrazy współczucia i zaczął rozglądać się za jakimś zajęciem. Wtedy jednak kątem oka dostrzegł wymykającego się Jina. Chwycił kuzyna pod ramię.
  - Hej, hej, a ty gdzie? - rzucił. - Zostawiasz mnie tu na pastwę losu? No wiesz co? Własną rodzinę? - ton jego głosu jednak wyraźnie wskazywał na lekką przesadę.
  - Przecież świetnie sobie radzisz - zaoponował Lis ze zbójeckim uśmiechem. - Jeszcze chwilę tak postój jakbyś miał kij w dupie i szlachta weźmie cię za swojego.
  Szary wymierzył chłopakowi z otwartej dłoni w tył głowy, ale łucznik wyślizgnął się w ostatniej chwili i rozpłynął w tłumie. Revan pokręcił głową z niedowierzaniem, jednak pod bandaną na twarzy malował mu się nieznaczny uśmiech. Nic się nie zmienił. Ani nie dorósł, ani nie spoważniał. Zupełnie jakby cała ta reputacja szkoły, którą zniósł przez kilka lat była tylko czczą gadaniną. Trzeba go będzie o to później wypytać.
  A tymczasem trzeba było jakoś na powrót stać się niewidzialnym. Normalnie Re nie miał z tym najmniejszych problemów, jednakże tutaj wyróżniał się aż zbytnio. Wśród kolorowych sukni i surdutów, szarobrązowy kaftan raził w oczy, chociaż zadanie przewidziano mu zgoła odwrotne. Jak na złość przez wzrost, do tej pory w niczym nie wadzący, teraz wydawał się przypominać jodłę wśród świerków. Zupełnie jakby specjalnie zaproszono tylko niższych od niego. Słowem, wbrew stwierdzeniu Jina udawanie jednego z członków arystokracji było niewykonalne.
  Na całe szczęście - lub nieszczęście - blisko jednego z wyjść na taras złapała go osoba, której spodziewał się tu najmniej: Thalia.
  - Co tak nerwowo? - parsknęła śmiechem piratka. - Nikt cię tu nie napadnie.
  Rzeczywiście, Szary czując na ramieniu czyjąś dłoń z miejsca spiął się w sobie, wbrew woli sięgając do pasa po broń. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że przez wzgląd na grzeczność i ogólną ideę Święta Tolerancji zostawił ją pod pewną ręką dozorcy. Nie wypadało przychodzić z przypiętym do pasa hakiem na przyjęcie czczące zgodę między rasami i królestwami. Westchnął z teatralną boleścią.
  - Na sali jest dobre trzy setki osób, ludzi, elfów, krasnoludów, a nawet khajiitów i reptilian. A ja trafiam akurat na pirata - powiedział złośliwie.
  Dziewczyna tylko wyszczerzyła się jeszcze bardziej, wyraźnie zadowolona z psucia mu humoru.
  - Oj weź odpuść, Re - przewróciła oczami. - Ja tu przychodzę się pointegrować, a ty z zębami. Nie wstyd ci?
  - Nie - odparł. - Własny kuzyn porzucił mnie na pastwę losu, czuję się w tym zbiegowisku jak owca wśród wilków, a teraz jeszcze ty postanawiasz i tym razem nie odpuścić. Jeszcze tylko Chow tutaj brakuje...- nagle ucichł zdając sobie sprawę z istotnego faktu. - Gdzie ona właściwie jest?
  Thalia też jakby dopiero teraz zauważyła brak hałaśliwej kurierki. Rozejrzała się wokół, jakby liczyła, że zaraz ją gdzieś zauważy. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca. Wydęła wargi unosząc bezradnie ręce.
  - Na mnie nie patrz. W rękawie jej nie schowałam - odparła.
  - W takim razie lepiej się mieć na baczności - powiedział połowicznie do siebie Revan.
  - Myślisz, że planuje wysadzić zamek? - wyszeptała konspiracyjnie Szkwał, robiąc przy tym śmiertelnie poważną minę. Po chwili jednak wybuchła śmiechem.
  Szary pokręcił powoli głową.
  - Jesteście obie nienormalne - stwierdził w słowach to, co on i zapewne także większa część świata wiedzieli już od bardzo dawna.

Thalia? Blue, wdrażamy plan? >:)

A tak wg kochani, to zaczęliśmy bal! Wybaczcie mi moje lenistwo :< Mam nadzieję, że jakoś to wszystko ruszymy wspólnymi siłami :3

4 komentarze:

  1. Nyan, całkowicie zgadzam się z Re- Ze wszystkich towarzyszy, jakich mogłaś mu wybrać, padło akurat na Thalię. Ona go zamęczy XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to ten rodzaj masochizmu w którym na własne życzenie męczysz swoje postacie, czyli - jak widać w przypadku większości moich męskich postaci - moja specjalność XD

      Usuń
  2. Blue, albo szbko odpiszesz, albo Chow zrobi wejście smoka, bo mne łapki świerzbią ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Groźba w połączeniu z tą emotką "^^" sprawia wrażenie jeszcze bardziej złowieszczej. O.o

      Usuń